Są takie książki, które się nie starzeją. Są autorzy, których twórczość, mimo upływu lat, nadal cieszą się uznaniem czytelników na całym świecie. Do tego grona niewątpliwe należą mistrzowie kryminału - Agatha Christie i Arthur Conan Doyle. Wykreowane przez nich historie postacie nietuzinkowych detektywów: Herkulesa Poirot i Sherlocka Holmesa to bohaterowie inspirują współczesnych twórców i podbijają serca kolejnych pokoleń wielbicieli literatury sensacyjne.
Ja z przyjemnością sięgam po książki tych pisarzy, w których to zaczytywałam się w młodości a ich lektura niezmiennie sprawia mi ogromną radość.
Nie przypominam sobie, abym wcześniej czytała "Dolinę Strachu" Arthura Conan Doyle'a więc mając w głowie doskonałe "Studiom w szkarłacie" i "Psa Baskerville’ów" sięgnęłam po tę powieść. Niestety, ku mojemu ogromnemu rozczarowaniu, nie mogę powiedzieć o niej wiele dobrego. Mój podstawowy zarzut jest taki, że niewiele tu genialnego detektywa Sherlocka Holmesa i jego wiernego towarzysza doktora Watsona. To właśnie te postacie i interakcje między nimi sprawiają, że historie z ich udziałem są tak wstrząsające.
W tej opowieści pojawiają się dosłownie na chwilę, na jej początku.
Zostają oni poproszeni o pomoc w rozwiązaniu zagadki morderstwa Pana Douglasa. Na miejscu zastają zwłoki z tajemniczym symbolem wypalonym na przedramieniu, poruszonych domowników i wdowę, która zdaję się niezbyt przejęta śmiercią męża. Pytanie na które muszą sobie odpowiedzieć brzmi: kto i dlaczego zabił tego człowieka. Przesłuchując świadków i zbierając informacje w trakcie śledztwa trafiają na trop tajemniczej "Dolina Strachu", gdzie wszystko się zaczęło... Kiedy Sherlock Holmes jest już pewny rozwiązania zagadki przenosimy się kilka lat wstecz do Doliny Vermissy wsłuchując się w opowieść tajemniczego Johna McMurdo, członka lokalnej mafii działające pod przykrywką loży masońskiej, która opowieść powoli (a nawet bardzo powoli) przybliża nas do poznania prawdy o dokonanym morderstwie.
Początek tej powieści bardzo mnie wciągnął jednak druga część wręcz uśpiła. Była nudna, przewidywalna i jakby oderwana od całości.
Trzeba przyznać, że rozwiązanie zagadki było logiczne jednak droga dojścia to tego rozwiązania okupiona ziewaniem i przysypianiem w trakcie lektury. "Dolina Strachu na pewno nie będzie moją ulubioną książką Arthura Conan Doyle'a.