„Jesteśmy tylko naszymi wspomnieniami i miłością, którą obdarzamy innych. O naszym istnieniu świadczy... to, co pamiętają o nas ludzie. Jesteśmy w tym absolutnie beznadziejni. W pamiętaniu i przekazywaniu wspomnień. I to nie w porządku, że jestem jedyną osobą, która zna całą twoją historię.” [s. 75]
Gabry wraz z matką żyje spokojnie w nadmorskim mieście za barierą, która chroni miasto przez niebezpieczeństwami lasu. Vista wydaje się przecież spokojnym i bezpiecznym miejscem...
Ale po Powrocie nigdzie nie jest bezpiecznie. W ciemnym Lesie kryją się zagrożenia, których nie powstrzyma nawet Bariera.
Mary, matka Gabry, sądziła, ze udało jej się pozostawić przeszłość w Lesie Zębów i Rąk. Ale w tym świecie ani martwi, a ni sekrety nie zostają pogrzebane na zawsze.
A teraz rozpada się też świat Gabry. Wystarczył jeden nierozsądny ruch, jedna noc za Barierą, a połowa przyjaciół Gabry ginie, a połowa zostaje uwięziona...
Teraz, żeby ocalić swoje życie i poznać prawdę o samej sobie, Gabry bedzie musiała zmierzyć się z przeszłością i sekretami swojej matki. Będzie musiała wejść do Lasu Zębów i Rąk...
„Jak ktokolwiek z nas może spodziewać się jeszcze czegoś dobrego w świecie tak przepełnionym śmiercią?” [s. 355]
Pierwszy tom opowieści o tajemniczym i pełnym niebezpieczeństw Lesie Zębów i Rąk pozostawił po sobie niesamowite wrażenie, które mimo sporego odcinka czasu nadal gości w mojej głowie. Zazwyczaj nie wracam do książek po raz drugi, jednak w tym przypadku zrobiłam wyjątek i „Las Zębów i Rąk” przeczytałam znowu. Dlatego bardzo się ucieszyłam, kiedy okazało się, że już niedługo będę mogła zabrać się za „Śmiercionośne fale” i znowu usłyszeć głośne jęki Nieuświęconych...
I już na początku czeka mnie niespodzianka, bo nagle okazuje się, że powstali z martwych nie są już nazywani Nieuświęconymi. W Viście postrach sieją Mudo. A szkoda, poprzednia nazwa spodobała mi się o wiele bardziej. Była taka... sama nie wiem, może po prostu ładniejsza?
I nie jest to jedyna rzecz, która zmienia się w drugim tomie „Lasu Zębów i Rąk”. Rolę głównej bohaterki przejmuje Gabry, za to Mary staje się jedynie postacią drugoplanową. O ile bohaterka pierwszej części była jeszcze do przełknięcia, to Gabry zupełnie nie trawiłam. W momencie zagrożenia nie staje dzielnie obok swoich przyjaciół, woli uciec i znaleźć się za bezpieczną Barierą. Osobiście potępiam takie zachowanie, jednak był to zabieg celowy, w końcu bez tego wydarzenia nie byłoby książki.
Nie da się nie zauważyć, Carrie Ryan niesamowicie potrafi przelać emocje na papier, dzięki czemu czujemy się, jakby Gabry stała tuż obok nas, opowiadając swoją historię. A to za pomocą narracji pierwszoosobowej. Autorka doskonale potrafiła wykorzystać zalety tego sposobu, dzięki czemu nawet ja, która na co dzień fanką tej narracji nie jestem, w końcu doceniłam jej urok i dałam się uwieść magii opowieści.
Także barwne opisy nie zostawiają wiele do życzenia. W przypadku miejsc, w mojej głowie od razu pojawiały się szczegółowe obrazy. Trochę po macoszemu potraktowano jednak wygląd, tych opisów już tak wiele nie otrzymaliśmy. Jednak istoty zwane Mudo biją wszystko na głowę. Carrie Ryan przedstawiła je tak realistycznie, że podczas czytania co rusz rozlegały się opętańcze jęki Mudo, co nadawało książce niepowtarzalny klimat.
Podsumowując, mimo z początku mocno irytującej bohaterki tytuł „Śmiercionośne fale” jest godnym następcą „Lasu Zębów i Rąk”. Nadal nie mogę się jednak pozbyć przeświadczenia, ze Carrie Ryan mogła ze swej powieści wycisnąć trochę więcej, bo druga część jest niestety trochę gorsza. Zabrakło mi w nim czegoś, co tak mnie zachwyciło w pierwszym tomie, czegoś, co nie pozwalało mi odłożyć książki na bok i zająć się czymś innym. Mimo to, Ryan nadal jest jedną z moich ulubionych autorek, więc trzeciej części sobie nie odpuszczę.