Nikt nie wie, co wydarzy się za lat pięć, dziesięć, piętnaście... Możemy mieć jedynie podejrzenia, które mogą się spełnić albo i nie. Czy wizja Stephenie Meyer przedstawiona w "Intruzie" jest prawdopodobna? Czy coś takiego mogłoby się zdarzyć? Czy opowieść snuta przez autorkę bestsellerowej sagi "Zmierzch" wywołuje emocje? A może jest wręcz przeciwnie i ta książka to zupełny niewypał?...
Ziemię zaatakował i prawie całkowicie przejął niewidzialny najeźdzca. Przez lata, najpierw cicho i powoli, później coraz szybciej i głośniej, opanowywał ludzkie ciała i umysły. Mowa tu o duszach, które zaczęły mieszkać organizmach ludzi. Na pierwszy rzut oka nic się nie zmieniło, ale jeśli przyjrzeć się bliżej, można zobaczyć, jak bardzo przeobraził się teraz znany nam świat. Osób, w których nie mieszkałaby dusza, jest coraz mniej. Są nimi ukrywający się rebelianci, którym cudem udało się ujść z życiem i uchronić swoje ciało oraz rozum przed wrogiem.
Do organizmu jednej z ostatnich ludzkich istot zostaje wszczepiona Wagabunda - dusza osławiona niemałą chwałą. Przebyła wiele planet w poszukiwaniu swojego miejsca i jeszcze więcej widziała. Jest pewna, że poradzi sobie ze zbuntowaną rebeliantką i szybko przejmie władzę nad ciałem. Jak bardzo się myli!... Okazuje się, że Melanie wciąż myśli, czuje i nie chce się poddać. Wkrótce Wanda i Mel pozostają sojuszniczkami. Postanawiają odnaleźć nielicznych członków rodziny Melanie, którzy jeszcze żyli. Czy uda im się to zrobić? A może najgorsze dopiero przed nimi?...
"Intruz" to naprawdę piękna i wyjątkowa historia. Od pierwszej strony intryguje i przyciąga, a później nie pozwala się od siebie oderwać i wciąga czytelnika w wykreowany przez autorkę świat. Akcja rozgrywa się w przyszłości, choć nie tak dalekiej, jak mogłoby się wydawać, przynajmniej w moim odczuciu. Wszystko zostało przedstawione niezwykle realnie, tak, że czytelnik zaczyna więc wierzyć, że ta opowieść nie jest jedynie wyobrażeniem, lecz czymś aż nazbyt rzeczywistym.
Utwór ten traktuje nie tylko o przyszłym życiu, o nie. Jest to opowieść o miłości i poświęceniu, człowieczeństwie i tolerancji. Czy bylibyśmy w stanie zaakceptować kogoś bardzo różnego od nas? Czy jest coś, czego nie możemy zrobić dla ukochanej osoby? I czym tak naprawdę jest miłość? Czy możemy ją w jakiś sposób określić? A może na zawsze pozostanie tajemnicą, dlaczego nie darzymy uczuciem drugiego człowieka, podczas gdy na widok tej jednej osoby serce zaczyna bić szybciej?
"Przez wszystkie te tysiąclecia ludziom nie udało się rozgryźć zagadki, jaką jest miłość. Na ile jest sprawą ciała, a na ile umysłu? Ile w niej przypadku, a ile przeznaczenia?"*
Na okładce tej powieści powinno znajdować się ostrzeżenie mówiące, iż nie należy rozpoczynać czytania przed snem lub ważnym spotkaniem, ponieważ po prostu nie można się od niej oderwać! Ta historia ma w sobie coś magnetycznego i magicznego, coś, co sprawia, że najchętniej przenieślibyśmy się do przedstawionego w niej świata pomimo panującego w nim niebezpieczeństwa. Nie brak tu miejsca na radość, smutek czy łzy, które podczas lektury popłyną niejednej osobie. Historia nie pozwala o sobie zapomnieć i wkrada się do umysłu jak tytułowy intruz.
Naprawdę warto przeczytać tę książkę. Sądzę, że każdy dostrzeże kryjące się w niej drugie dno. Pozostawia ona temat do przemyśleń na wiele, wiele dni, a to i tak ciągle będzie za mało. Trzeba czasem przysiąść i zastanowić się nad otaczającym nas światem. O tym przypomina ta powieść.
Gorąco polecam wszystkim tę lekturę. We mnie wywołała ogrom emocji i sądzę, że to samo stanie się w każdym innym przypadku. "Intruz" stał się jedną z moich ulubionych książek i zachęcam Was, byście również po nią sięgnęli. Zapewniam, że nie pożałujecie wyboru.
*Intruz, Stephenie Meyer, wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 2008, str. 43.