"Jedyna", autorstwa Kiery Cass, to naprawdę wspaniała książka, o której myślę już od dawna po jej zakończeniu. Warto wspomnieć, że jest to zakończenie trylogii "Rywalki" i naprawdę uważam, że jest całkiem niezła.
Przedewszystkim, zawiera wiele wspaniałych zwrotów akcji. Zwłaszcza pod koniec *wtedy naprawdę dużo się dzieje). W ogóle uważam, że druga połowa książki jest dużo lepsza i ja musiałam "przebrnąć" przez tą pierwszą.
Kiedy dowiedziałam się o śmierci ojca Ami wzruszyłam się, nie mówiąc już o wspaniałym liście do niej kierowanym. Oczywiście Kota jak zawsze musiał coś zepsuć i jeszcze pogorszyć i tak już trudne chwile, ale to dobrze bo to wydarzenie idealnie podsumowuje jego charakter. Nie spodziewalam się, że ojciec Ami może być rebeliantem, a tym bardziej Kris. Zakończenie jest jednak przewidywalne, chociaż myślę, że nikt nie czyta "Rywalek", aby dowiedzieć się kto wygra eliminacje.
Mam jednak co do niej kilka zarzutów.
Po pierwsze nagła zmiana charakterów niektórych bohaterów. Jeszcze pod koniec "Elity" Celeste wręcz nienawidziła Ami, a tutaj nagle chce jej pomagać i jest dla niej wsparciem. Co najdziwniejsze wszyscy wybaczają jej wcześniejsze zachowania i zachowują się jak gdyby nigdy nic się nie stało.
Druga osoba, która się zmieniła jest Aspen. Ten, nie jest już tak irytujący i nie narzuca się tak Ami. Jednak jego zachowanie da się wyjaśnić ich kłótnią z końca "Elity"
Jeśli chodzi o wyjawienie przez Ami prawdy o Aspenie, nie wiem czy Maxon nie zareagował troche zbyt ostro. Jasne, był to dla niego szok, ale i tak myślę, że trochę przesadził.
Brakuje mi tez rozwinięcia wątku dziewczynki spotkanej podczas ucieczki przed rebeliantami. Kiedy ją spotkaliśmy po raz pierwszy myslalam, że będzie ona mieć jakieś znaczenie w późniejszej akcji.
Podsumowując, uważam "jedyną" za najlepszą część rywalek, chociaż czytałam ją głównie, bo "skoro przeczytałam już dwie części, głupio nie przeczytac ostatniej", to uważam że było warto i naprawdę bardzo mocno polem się z nią zapoznać.