Bohaterowie kierujący się szlachetną drogą, walczący ze złem to już rutyna w dzisiejszych książkach fantasy. Joe Abercrombie, pisarz biorący współudział podczas tworzenia książki "Miecze i mroczna magia", w swoim najnowszym dziele "Zemsta najlepiej smakuje na zimno" postanowił odejść od tego co oczywiste i stworzyć bohaterkę oraz świat, gdzie dobro ma małe szanse na dłuższą wegetację.
Dla Monzy i jej brata Benny wiosna miała być czasem odpoczynku i ucieczki od wiecznej wojny. Niestety, ale stała się zupełnie czymś odwrotnym. Sława jaką Monza zdobyła będąc najemnikiem na usługach króla, ściągnęła na nich ból, cierpienie i śmierć. Śmiertelnie poranieni, zrzuceni w przepaść mieli umrzeć, jednak ona przeżyła...
Teraz Monza ma tylko jeden cel: zabić swoich byłych pracodawców i morderców jej brata. Kto inny, jak nie wojownik z Północy, były skazaniec, dawny dowódca najemników, truciciel i jego asystentka, tajemnicza kobieta znająca się na zadawaniu bólu, może nadawać się do tej roboty? To towarzystwo jest jednak tak samo nieprzewidywalne jak ich pracodawczyni.
Wykreowana przez pisarza dwulicowa postać, to praktycznie gwarantowany sukces, nieco inaczej jest jednak z Monzo Murcatto. Główna bohaterka książki "Zemsta najlepiej smakuje na zimno", nie jest prostą postacią i szczerze przyznam, że trudno jest ją polubić. "Zemsta..." przypominała mi nieco trylogię "Anioł Nocy" Brenta Weeksa i choć tamci zabójcy, również krzywdzili niewinnych, dziwnym trafem zyskali sobie szybciej moją sympatię, niż Monza. Bohaterka Joe Abercrombie jest osobą zagubioną w sobie, która w zasadzie ma trochę problemów z drogą, którą wybrała. Jej brak stabilności i mieszanie wszystkim swoim towarzyszom w głowach, troszkę irytują, czego nie można powiedzieć o jej zwolennikach.
Twórca książki pozostawił wiele niejasności i niedomówień związanych z Murcatto, jednak jej towarzysze, którzy odgrywają w zemście kobiety równie wielką rolę jak ona sama, zostali bardziej dopracowani, autor więcej uwagi poświęcił ich przeszłości. Ogólnie więc poznajemy dawne rozterki poprzez wspomnienia, rozmowy lub osobne wątki, które dotyczą osób mniej związanych z główną grupą zabójców. Inni bohaterowie, często ważni dla nas, jako czytelników, o których losach chętnie byśmy się dowiedzieli, nie odnaleźli uznania w oczach Abercrombie'ego. Szkoda.
Pisarz umieścił w swojej książce wiele scen erotycznych, a każda z postaci ma inne zamiłowania seksualne, których najczęściej nie spotyka się w typowych powieściach fantasy. To ciekawe urozmaicenie, czasem niektóre z tych zamiłowań mogą nawet odrzucać lub dziwić, ale w końcu o upodobaniach się nie dyskutuje. Oprócz erotyki występującej w "Zemście...", książka dysponuje dużą liczbą przekleństw w dialogach, które momentami nie pasują do scen i psują smaczek.
"Zemsta najlepiej smakuje na zimno" jest grubą książką, i jak na taką obszerną powieść przystało ma w sobie wiele ciekawych wątków, pełno zwrotów akcji i zaskoczeń. Momentami w przygodach postaci można znaleźć rozwiązania, nigdy wcześniej niestosowane przez autorów. Fabuła często przybiera nieoczekiwany obrót, jednak jak każda książka, nie jest do końca idealna. Powieść Joe Abercrombie wydała mi się układanką puzzli, której elementy nie do końca do siebie pasują. Jednak Abercrombie w swoje dzieło wniósł naprawdę wiele pracy co widać, to powoduje, że książkę warto poznać. Może nie posiada ona wątków, które trzymają się jednej prostej linii i nie jest do końca stabilna, ale jeżeli lubicie w powieściach walkę, która nie będzie odstępować was na krok i dużo rozlewu krwi, to jest to książka dla was.