Bardzo dużo słyszałam o tej książce i byłam ciekawa, jaka ona faktycznie jest. Niektóre opinie były pozytywne, inne wręcz odwrotnie. Mimo wszystko byłam bardzo zaciekawiona, ponieważ obiecano mi tutaj sceny brutalne, wulgarne i wszelkiego rodzaju przemoc. Do tego retelling mitu o królu Midasie, co dodatkowo podkręciło moje zainteresowanie. Sama powieść długa nie jest, więc miałam nadzieję, że szybko przez nią przebrnę, ale niestety pomyliłam się.
Przede wszystkim w tej powieści brakuje celu. Początkowo poznajemy życie Auren, królewskiej faworyty. Jest cała w odcieniach złota, a z pleców wyrasta jej sześć wstęg, którymi może poruszać. Kobieta zamknięta jest w złotej klatce, ale wbrew temu, co możemy sobie pomyśleć, nie jest ona wielkości dwa na dwa metry. W pierwszej chwili miałam przed oczami taką olbrzymią klatkę jak dla kanarka. Okazało się jednak, że owszem, klatka jest, ale Auren ma tam sypialnie, łazienkę, może też przemieszczać się między różnymi pomieszczeniami zamku. Ma między innymi dostęp do biblioteki czy jadalni. Nie twierdzę, że to wspaniałe rozwiązanie, bo klatka wciąż pozostaje klatką, ale zdecydowanie jest to dużo lepsza opcja niż ta z klatką dla kanarka. Król Midas zamknął ją tam, aby ją chronić i choć może to wydawać się śmieszne, w pewnym momencie wyraźnie widać, że te kraty, które oddzielają ją od świata, faktycznie ją chronią. Nikt nie może się do niej zbliżyć, a osób, które chcą ją skrzywdzić, nie brakuje.
Król Midas w ogóle jest bardzo ciekawą postacią. Nie można oceniać go, nie zagłębiając się w jego psychologię. Nie ma wątpliwości, że jest to despotyczny tyran, który dużo spiskuje, knuje i nie wszystkich traktuje z szacunkiem. Ucieknie się do naprawdę niecnych czynów, byle tylko osiągnąć to, co chce. Z drugiej strony nie ma też wątpliwości, że w pewnym sensie naprawdę troszczy się o Auren. Na swój własny, bardzo pokrętny sposób, ale naprawdę widać momenty, gdy faktycznie mu na niej zależy. Dlaczego mu zależy, to już inna para kaloszy, ale faktem jest, że kobieta nie jest mu obojętna. Psychologiem nie jestem, ale podoba mi się to, w jaki sposób ta postać została wykreowana. Jest wstrętnym manipulatorem, który uzależnił od siebie swoją faworytę, ale jednak zabrał ją z ulicy, z życia, w którym nie czekało ją nic dobrego i zapewnił jej bezpieczeństwo. Dziwne, klaustrofobiczne i na pewno mógł to rozwiązać inaczej, ale jednak Auren była przy nim bezpieczna. Weźmy też pod uwagę, że świat w książki to nie jest taki świat, jak mamy obecnie. Kobiety są tam traktowane bardzo przedmiotowo, mieszkańcy miast w większości przymierają głodem, wszędzie szerzy się zło, przemoc i gwałty. Auren wbrew pozorom, w porównaniu do innych kobiet, nie miała złego życia i faktycznie była bezpieczna.
Jak już wspominałam – w powieści brakuje celu. Od samego początku nie mamy pojęcia, do czego to wszystko zmierza. Brakuje pytań czy punktu zapalnego. Czytamy o życiu faworyty i to tyle. Akcja tak naprawdę rozkręca się dopiero w momencie, gdy pod koniec książki w jednym rozdziale zostaje opowiedziana pewna legenda. Nagle w głowie pojawiły się pytania, na które zapragnęłam znać odpowiedź. Dopiero wtedy – a było to naprawdę na końcu! – wciągnęłam się w powieść. Według mnie było to zdecydowanie za późno i uważam, że ta legenda mogłaby zostać umieszczona na samym początku książki. Wtedy mielibyśmy to poczucie, że jest pewna tajemnica, którą trzeba poznać. Także jak już się weźmiesz za Gild, spodziewaj się, że początek nie powala i jedyne, co poznasz, to dworskie życie w pałacu Midasa. I to tylko z perspektywy Auren, a ona z klatki ma dość ograniczoną perspektywę.
W książce mamy ostrzeżenie przed nieodpowiednimi treściami, co bardzo szanuję, tym bardziej, że te nieodpowiednie treści faktycznie się tutaj pojawiają. Nie ma ich jednak aż tak dużo, abyśmy poczuli się przytłoczeni czy też, aby zniechęcały nas do czytania. Można nawet powiedzieć, że jest ich mniej niż faktycznie się spodziewałam. To akurat plus, ponieważ sceny dobrze wkomponowały się w historię i myślę, że gdyby było ich więcej (a powieść jest dość krótka), moglibyśmy mieć wrażenie, że w sumie o niczym innym nie czytamy.
Uczucia do tej powieści mam dość mieszane. Początek nie zachwycał. Trochę za długo nie było wiadomo, do czego to wszystko zmierza i czy w ogóle w tej historii jest jakiś cel. Dopiero później, po wspominanej już legendzie, nagle zaczęłam się bardziej interesować. Wtedy ta powieść się w końcu rozkręciły i przyciągnęła moją uwagę. Szkoda, że tak późno, ale dobrze, że w ogóle. Książka średnia, ale po tym zakończeniu jestem bardzo ciekawa kontynuacji, więc zapewne również po nią sięgnę.