Są takie książki które przyciągają jak magnes. Sprawiają że nie sposób przejść obok nich obojętnie. Które gdy zacznie się je czytać pochłaniają bez reszty i przez jeszcze długi, długi czas po zakończeniu czytania na długo pozostają w pamięci. „Mara Dyer. Tajemnica” to właśnie taka książka. Intrygująca, hipnotyzująca i zniewalająca. Oczarowała mnie w każdym calu i sprawiła że na chwilę wręcz odpłynęłam. Chyba nie ma nic wspanialszego niż zatracić się w książce…
Życie Mary zmienia się pewnego wieczoru gdy razem z trójką przyjaciół wybierają się do zrujnowanego szpitala w którym dochodzi do tragedii. Z niewiadomych przyczyn szpital zawalił się grzebiąc trójkę nastolatków. Mara cudem ocalała. Gdy zostaje wybudzona ze śpiączki nie może przypomnieć sobie co wydarzyło się tamtego wieczoru, oraz co skłoniło ją do wzięcia udziału w tak niebezpiecznej wyprawie. W wypadku zginęła jej najbliższa przyjaciółka, chłopak, oraz jego siostra. Gdy Mara uświadamia sobie że jej przyjaciele nie żyją całkowicie traci grunt pod nogami. Nie może pozbierać się po tragedii która ją dotknęła. Cierpiąc na zespół stresu pourazowego próbuje jakoś poukładać swoje życie na nowo. Rodzice decydują się wyjechać do innego miasta, mając nadzieję że tam Mara zapomni o przykrych wydarzeniach z przeszłości. Niestety nie jest to takie proste, zwłaszcza gdy dziewczyna zaczyna widzieć zmarłych przyjaciół, a w jej otoczeniu dzieją się rzeczy których nie można wytłumaczyć w racjonalny sposób. Mara jest przerażona. Nie wie już co jest prawdą, a co wytworem jej wyobraźni. Do tego w jej życie wkracza tajemniczy chłopak imieniem Noah, dla którego dziewczyna traci głowę, jak się z resztą okazuje z wzajemnością.
Właściwie sama nie wiem czego się spodziewałam po tej książce. Muszę przyznać że podchodziłam do niej sceptycznie, jednak im więcej czytałam pozytywnych recenzji, tym coraz bardziej utwierdzałam się w przekonaniu że muszę ją przeczytać i sama wywnioskować czy jest taka dobra jak wszyscy mówią. Nie zawiodłam się, a to co dostałam zaskoczyło mnie po tysiąckroć. Książka ma niepowtarzalny mroczny klimat, który utrzymuje się od pierwszej do ostatniej strony. Sam wstęp jest bardzo tajemniczy, co bardzo pobudziło moją ciekawość. Natomiast zakończenie książki okazało się bardzo zaskakujące i teraz nie mogę się doczekać kolejnej części powieści.
Książka zaliczana jest to kategorii paranormal romance, bądź New Adult. Ja sama nie wiem jak ją zaklasyfikować. W powieści Michelle Hodkin przewija się tyle różnych stylów, że nie sposób określić ją jednoznacznie. Mamy tutaj trochę thrillera, trochę horroru i trochę romansu. I właśnie dzięki tej niesamowitej, wręcz wybuchowej mieszance powstała tak świetnie skonstruowana powieść którą czyta się jednym tchem.
Jestem oczarowana stylem autorki i to z jak niezwykłą precyzją nakreśliła swoich bohaterów. Zwłaszcza postać Mary, która od samego początku bardzo mnie intrygowała. Dziewczyna tajemnicza, pełna zagadek, a do tego śmiertelnie niebezpieczna, z czego sama nie zdaje sobie sprawy. Ot taka iskierka, której nie wiele trzeba by mogła zamienić się w pożar i pochłonąć wszystko co stanie na jej drodze. Jest jeszcze Noah Shaw, tajemniczy przystojniak, przez którego Mara całkowicie traci głowę. Niezwykle bogaty, wyluzowany, zmieniający dziewczyny jak rękawiczki, typowy macho. Ot stereotyp z którym często spotykamy się w tego typu książkach. Jednak jak się okazuje później, Noah odegra dość zaskakującą rolę w całej powieści. Właściwie to od samego początku nie wiedziałam o co może mu chodzić i ciężko było mi określić jego zamiary względem Mary. Pierwsze wrażenie jakie na mnie wywarł trochę zbiło mnie z tropu, a gdy doszło do kluczowego momentu historii okazało się że wysunęłam zbyt pochopne wnioski względem jego postaci. No cóż, tego się nie spodziewałam i tu kolejny pokłon dla autorki.
Cóż mogę rzecz, zakochałam się w tej książce. W jej stylu, niepowtarzalnym klimacie i bohaterach. Michelle Hodkin zaserwowała mi niebanalną i zaskakującą historię, po której długo nie mogłam się otrząsnąć. Z niecierpliwością będę wypatrywać kolejnego tomu i mam tylko nadzieję że będzie on równie powalający jak ta część.