Cześć i czołem!
Kto jest Waszym ulubionym bohaterem książkowym?
Dziś opowiem również o moim. I uwaga, treść posta będzie zawierać spoilery z 3 części serii "Więźnia Labiryntu". Niestety jest to nieuniknione.
Newt zachorował na Pożogę. Chorobę, która zdziesiątkowała ludzi w kolejnym etapie po rozbłyskach słonecznych, które spustoszyły ziemię i uczyniły ją jednym wielkim Pogorzeliskiem. Chcąc uniknąć sytuacji, w której jego przyjaciele obserwują powoli rozprzestrzeniający się w jego głowie obłęd, ucieka z górolotu, w którym miał czekać, aż wrócą ze swojej misji w Denver. Opuszcza ich na zawsze. Po drodze walczy o przetrwanie wśród innych Poparzeńców, aż w końcu trafia do Pałacu Szaleńców - ostatniego przystanku dla tych, którzy podzielają jego los. Po drodze spotyka Kieshę i jej trzyletniego syna Dantego. Nie spodziewa się, że ta dwójka uratuje go w sposób, jakiego sobie nie wyobrażał.
"Lubił myśleć, że jest odważny, ale czuł strach przed nieprzewidywalnością, wirującą wokół niego jak wody wzburzonego oceanu, ostre skały ukryte pod ciemną, białą powierzchnią."
Ta recenzja będzie w 100% subiektywna, bo historia Newta jest dla mnie zbyt emocjonalna. Potrzebowałam tej książki. "Pałac Szaleńców" pozwolił mi pożegnać się z moim ulubionym bohaterem książkowym od czasów nastoletnich, kiedy to po raz pierwszy sięgnęłam po popularną serię Jamesa Dashnera. Pozwolił mi zamknąć ten rozdział na zawsze.
Historia nie jest długa, bo mieści się zaledwie na 176 stronach. Jest krótkim epizodem, który rozegrał się w "Leku na śmierć", czyli trzeciej części trylogii "Więźnia Labiryntu", kiedy to straciliśmy na jakiś czas naszego drugoplanowego bohatera z oczu. Jest czymś, co uzupełnia lukę w głowach czytelników pomiędzy oddaleniem się Newta od grupy, do jego ostatniego spotkania z Tommym.
Jestem bardziej niż zachwycona tym, że po tylu latach Dashner postanowił pozwolić nam zajrzeć do umysłu Newta. Wszyscy, którzy czytali trylogię, wiedzą co się wydarzyło, jednak nigdy nie wiedzieliśmy, co ON myślał i czuł w tym czasie. Przy kilkuletniej przerwie w pisaniu czegokolwiek o tej historii jest kilka niedociągnięć i luk, kilka rzeczy nie zgadzało mi się z oryginalną historią, choć klimat pozostał ten sam i wciągnął mnie ponownie w świat Labiryntu. Jestem wdzięczna za tę krótką przygodę, pełną łez wzruszenia i emocji. Dziękuję Autorowi, że pozwolił mi się pożegnać z Newtem.
Polecam wszystkim fanom trylogii!
Po więcej zapraszam na IG: @strazniczka_ksiazekx - codziennie newsy książkowe, update czytelnicze oraz nowe recenzje.