W Jaguarze widać, że wiedzieli, co robią, gdy przyszło im wydawać „Nevermore. Kruk” Kelly Creagh. Nietuzinkowa okładka i naprawdę dobry papier połączone z przemyślanym marketingiem zrobiły swoje. Pierwsza część historii inspirowanej twórczością Edgara Allana Poego okazała się hitem. Sięgnęłam po nią dużo później od większości blogerów, ale i mnie zachwyciła swoją niebanalnością.
Kelly Creagh, autorka książki, jest uzależnioną od kawy miłośniczką Poego. Pasjonuje się również tańcem brzucha, którego jest instruktorką. Mieszka w Louisville w Kentucky wraz ze swoją terierką Annabel. Pomysł na napisanie „Nevermore. Kruk” zrodził się z jej zamiłowania do twórczości Poego i muszę przyznać, że mimo kilku niedociągnięć, książka jest świetna.
Jej główną bohaterką jest Isobel, popularna cheerleaderka, spotykająca się z najprzystojniejszym futbolistą w szkole. Życie Isobel wydaje się być sielankowo idealne do momentu, gdy zostaje zmuszona do pracy nad projektem z Panem Ciemności – gburowatym, ubranym i umalowanym na czarno gotem, Varenem Nethersem. Wszystko wskazuje na to, że w przypadku tej dwójki jakiekolwiek porozumienie nie ma racji bytu, ale projekt trzeba skończyć, a tylko Varen posiada jakąś wiedzę na temat literatury. Isobel nie ma wyjścia i wkracza do świata tajemniczego chłopaka o zabójczym spojrzeniu. Czy wyjdzie z niego bez szwanku? Przekonajcie się sami.
Mają rację ci, którzy mówią, że jest to typowy paranormal o dwójce odmiennych osób, którym z czasem udaje się do siebie przekonać. Nic nowego, prawda? Trochę rozczarowałam się tą znaną mi z innych książek konwencją, bo w sumie niczego oryginalnego autorka nie stworzyła. No, może poza tym, że nie mamy tutaj do czynienia z historią dziewczyny i istoty innego gatunku. Varen jest bowiem człowiekiem z krwi i kości – nieco dziwnym, ale mimo wszystko… ludzkim.
Paranormalny jest tutaj świat snów. I wszyscy dobrze o tym wiemy, bo spotykamy się z tym niemal każdej nocy. Któż z nas nie miewał dziwnych snów? Idę o zakład, że większość z nas od czasu do czasu śni o czymś, co jest nierealne i wręcz absurdalne. W końcu jednak budzimy się ze snu i wszystko wraca do normy. Nic się nie zmienia. W „Kruku” K. Creagh mamy zasadniczą różnicę: sny mają tutaj moc stwórczą. To, co Varen sobie wyobrazi, zostaje powołane do życia. Dlatego też genialnym hasłem dla książki jest znane wszystkim fanom: „Uważaj, czego pragniesz… Możesz to otrzymać”. Autor tego krótkiego sloganu musiał być geniuszem, bo to właśnie ten krótki tekst przyciągnął mnie najbardziej. Jest zapowiedzią czegoś nadnaturalnego, niebezpiecznego, a zarazem pociągającego.
Sam wątek Poego nie jest aż tak rozbudowany, jak by się mogło wydawać, ale ładnie spina całą fabułę. Dowiadujemy się kilku szczegółów z życia pisarza, a autorka wplata wątek paranormalny w tajemnicę jego śmierci. Dzięki temu otrzymujemy trzymającą w napięciu, niekiedy budzącą strach historię, od której trudno się oderwać. Zarówno sposób jej przedstawienia, jak i użyty do tego język, nie budzą moich zastrzeżeń. Całkiem grubą książkę czyta się gładko jak po maśle - jest napisana prostym, acz niebanalnym językiem, choć momentami można naciąć się na fragmenty, w których fabuła zwalnia i może nas nieco przytłaczać.
W „Kruku” najbardziej spodobał mi się nie wątek Poego, ani też wyśniony świat, w którym ziszczają się najgorsze koszmary bohaterów. Najbardziej zapadł mi w pamięć… Varen. Słowo daję, im głębiej w lekturę, tym większe miałam ciarki. Nie dziwię się, że chłopak aż tak bardzo zafascynował Isobel. Varen jest niewątpliwie postacią wyjątkową – nawet na kartkach książki ma na czytelników ogromny wpływ. Czytając ją, wyobrażałam sobie te ciemne ciuchy, kolczyki, łańcuchy i glany. I, o dziwo, podobało mi się to, co wyprodukowałam oczami wyobraźni. Varen ma w sobie to coś, tę ikrę, której brakuje większości bohaterów książkowych. Jest ekstrawagancko odmienny, ale przy tym normalny, ułożony, porządny. Wielu chłopaków ubranych jak książę William nie mogłoby się równać z tym dobrze wychowanym (ale raczej przez życie, niż ojca) gotem. Z pewnością pozostanie on na długo w mojej pamięci, zwłaszcza za sprawką zbliżającej się premiery drugiej części pt.: „Nevermore. Cienie”.
Isobel, mimo urody i sportowej sylwetki, przywodzącej na myśl idealne Mary Sue, również wydaje się sympatyczna. Nie drażni nas nawet fakt, że była popularną cheerleaderką z mięśniakiem uczepionym jej ramienia. Dziewczyna jest zwyczajna, a poprzez znajomość z Varenem dodatkowo zyskuje w oczach czytelnika. Co prawda na tle Nethersa wypada blado, jednak nie można zaprzeczyć temu, że jest to postać przemyślana i porządnie skonstruowana przez autorkę. Jak dla mnie jest królową przeciwieństw – tchórzliwa, ale i odważna, dumna, ale i pokorna. Z pewnością dodaje książce uroku.
Biorąc pod uwagę niebezpieczny świat snów, historię Poego i magnetyzm Varena, nie sposób nie nazwać tej książki magiczną. Spodoba się każdemu, kto choć na chwilę chce odpocząć od wtórności rynku wydawniczego i monotonii wciąż powtarzających się, podobnych historii, ubranych jedynie w nieco inne słowa i tytuły. „Nevermore. Kruk” to idealny dowód na to, że nie potrzebujemy już wampirów i wilkołaków, aby paranormalna historia miłosna dla młodzieży przypadła nam do gustu. Wystarczy z pozoru odpychający dziwak i wzdychająca do niego blondynka, aby książkę okrzyknąć hitem, a Jaguarowi przybić piątkę za doskonały wybór. Dziękujemy.
Ocena: 6/6