Nic dziwnego, że Leonardo Patrignani napisał Wszechświaty - książkę z fabułą opartą na teorii wieloświatów. Sam jest przecież człowiekiem-orkiestrą: pisarzem, aktorem dubbingującym, kompozytorem, a nawet piosenkarzem. Posiadając tak szeroki wachlarz zainteresowań, siłą rzeczy musiał mieć do zaproponowania coś niezwykłego. I faktycznie teoria wieloświatów należy do rzadziej podejmowanych tematów, zwłaszcza w powieściach. O ile można spotkać wiele publikacji naukowych na ten temat, o tyle już literatury niefachowej opartej na owej teorii - już nie bardzo. Patrignani zrobił odważny krok do przodu w literaturze science fiction i konkurencję zostawił daleko w tyle. Tylko czy obronił się ze swoim dziełem?
Alex i Jenny są rówieśnikami - zwyczajnymi nastolatkami chodzącymi do szkoły i posiadającymi identyczne problemy. Tyle że ta normalność to tylko pozory, bowiem oboje posiadają dar telepatii, a co za tym idzie, potrafią ze sobą rozmawiać pomimo dzielącej ich odległości. Codzienne rozmowy doprowadzają do tego, że mieszkający we Włoszech Alex chce za wszelką cenę spotkać się z Jenny, która pochodzi z Australii. I nie byłoby w tym nic dziwnego - wszak nie takie rzeczy się robi dla miłości! Kłopot w tym, że gdy oboje stawiają się w ustalonym miejscu spotkania - na molo - okazuje się, że... nie widzą siebie nawzajem.
– Alex, dlaczego nie przyszedłeś? Proszę cię, nie mów mi, że nie istniejesz.
– Jenny, jestem na molo. Jestem tutaj!
– Ja także, dokładnie tam, gdzie ty mówisz, że jesteś.
Oto kilka faktów na temat Wszechświatów:
1) Książka porusza problem teorii wieloświatów, o którym dość szeroko dyskutuje się w kręgach naukowych. Trudno mi nawet sobie wyobrazić jak wyglądałoby moje życie, gdybym istniała w kilku wymiarach jednocześnie. Autor, niestety, nie pomaga mi ustalić swojej własnej wizji takiego życia, bowiem wymyślona przez niego historia jest chaotyczna i ciężko się w niej połapać. Tak naprawdę do dzisiaj nie jestem w stanie logicznie opisać tego, co stało się z Alexem i Jenny. A szkoda, bo gdyby wytłumaczyć wszystko jaśniej, fabuła byłaby dużo atrakcyjniejsza. Fakt, całość potężnie fascynuje i buduje nieustanne wręcz napięcie, ale idzie to w parze z frustracją wynikającą z tego, że właściwie nie wiadomo o co chodzi.
2) Jako główne postacie Alex i Jenny są niedojrzali i dziecinni, nie przeszkadza im to jednak w obracaniu się w świecie dość specyficznym, niedopasowanym do ich osobowości. Z uwagi na to, że oboje nie mieli szans dojrzeć do ról, jakie przydzielił im los, ich dialogi są bezpłciowe - brak im polotu, naturalności i dojrzałości. Jako główni bohaterowie zupełnie nie przypadli mi do gustu, niemniej mają w sobie pewien urok, któremu trudno się oprzeć. Szczenięca miłość i walka z przeciwnościami losu w ich wykonaniu wypada dość interesująco. Tak, myślę, że dla wielu osób Jenny i Alex będą bohaterami godnymi naśladowania. Nie twierdzę bowiem, że ich niedojrzałość w jakikolwiek sposób wpływa na prawość i szlachetność, z jakimi się spotkałam, śledząc ich niespotykane przygody. To akurat muszę im przyznać - są to naprawdę wspaniali, młodzi ludzie i na pewno wypadliby lepiej, gdyby autor potrafił ubrać ich myśli w dojrzalsze słowa.
3) Powieść wydana jest w absolutnie oryginalny sposób, który nie do końca mi się spodobał. Fakt, okładka wygląda obłędnie, ale dlaczego, u licha, nie jest jednolita? By zobaczyć ten piękny obrazek powyżej, trzeba posiadać nie tylko książkę, ale i obwolutę, a one koszmarnie szybko i łatwo się niszczą! Bez obwoluty Wszechświaty są nagie i z pewnością nie jest to wtedy ta sama okładka, w której wszyscy się tak zakochali. Zamysł zapewne był taki, by ukazać dwa wymiary dla tej samej osoby, ale można to było inaczej załatwić. Można było dać ten drugi obrazek na tył. Albo zostawić obwolutę, ale nie pozbawiać okładki tytułu i autora.
4) Cena książki nijak się ma do rzeczywistości. Prawie 45 zł za niecałe trzysta stron tekstu to dla mnie niecodzienny zabieg i zupełnie go nie rozumiem. Za taką cenę można kupić knigi na przeszło pięćset stron, ewentualnie trzysetki w twardej oprawie. Skąd ten pomysł? Nie mam pojęcia i nie wnikam, ważne że książka jest ciekawa i zaspokaja moje czytelnicze gusta.
Jak widzicie, wady Wszechświatów przeplatają się z zaletami. To prawda, że fabułę powieści Leonarda Patrignaniego cechuje chaos, ale nie można odmówić mu oryginalności. Jego pomysł jest nietuzinkowy i inni pisarze powinni brać z niego przykład. Teoria wieloświatów jest tak fascynująca, że stanowi nieskończone źródło inspiracji! Myślę, że po prostu należałoby przysiąść do książki na dłużej i starać się rozwikłać zagadki zawarte w tekście, a także ogarnąć umysłem chaotyczny ciąg zdarzeń opisanych przez autora. Kto wie, może taki był jego zamysł, aby pozostawić czytelnika z mętlikiem w głowie i wyjaśnić całość w kolejnej części? Nie byłoby to znowu takie dziwne. Tak samo nie byłoby dziwne, gdyby Patrignani z upływem czasu dał swoim bohaterom dojrzeć - jakby nie patrzeć, uczestniczą oni w przełomowych wydarzeniach i z pewnością wywrą one na nich odpowiednie piętno. Bardzo liczę na to, że zarówno postacie, jak i styl autora ulegną poprawie. Trzymam również kciuki za zmiany okładkowe!
Wszechświaty to lektura nietuzinkowa i bardzo oryginalna. Nie spotkałam się do tej pory z żadną inną książką podejmującą tak trudną i skomplikowaną tematykę. Przed autorem jeszcze długa droga do osiągnięcia literackiego kunsztu, ale wierzę, że uda mu się go osiągnąć. Dla mnie jego dzieło wciąż stanowi zagadkę i nie pozwala mi o sobie zapomnieć. Muszę przyznać, że powieść jest fascynująca, choć niepozbawiona drobnych mankamentów. Jestem przekonana, że wielu osobom przypadnie ona do gustu, także serdecznie polecam, byście dali jej szansę, gdyż najzwyczajniej w świecie warto!
Ocena: 4,5/6