Marzenia. Coś co utrzymuje nas przy życiu, wyznacza cele, mobilizuje. Dążymy do ich spełnienia, a gdy wreszcie się ziszczą czujemy albo bezgraniczną radość albo… bezbrzeżne rozczarowanie.
On – miał jedno, największe marzenie. Ona – nie wiadomo. Oni – zachwycali się ich historią i polecali dosłownie wszystkim. A ja? Stałam jak ostatnia sierotka nie znając tej książki. Więc sięgnęłam (chociaż zazwyczaj nie sięgam) i co otrzymałam?
Isobel i Varen zostają zmuszeni do robienia wspólnego projektu z języka angielskiego. Temat: Edgar Allan Poe. Dziewczyna nie jest zachwycona. Piękna cziliderka mająca przystojnego chłopaka, kochających rodziców i pierwsze miejsce w swoim zespole ma pracować… z nim? Odpychającym Gotem, który nie wypowiedział jeszcze żadnego słowa w stronę swojej klasy? Ponurym i zamkniętym w sobie? Jednak trzeba się przełamać, bo to właśnie on może pomóc zdobyć dobrą ocenę z przedmiotu, który nie jest jej mocną stroną.
Już po kilku dniach okazuje się, że jedno zadanie domowe może zmienić wiele. Przyjaciele odwracają się, chłopak odchodzi i Isobel zaczynają nawiedzać koszmary… Co za tym stoi?
Otóż kolejny romans paranormalny.
Co prawda, niektórzy czytelnicy mogą te słowa uznać za krzywdzące, lecz faktów nie da się oszukać. Nie podciągniemy tego pod horror, pełnoprawny romans, czy komedię. Nad „Nevermore” będzie wisieć etykieta: „romans paranormalny – najlepszy dla młodzieży” i to czytelnik zadecyduje, czy uznać to za komplement, czy może obelgę.
Jednak trzeba jednocześnie oddać „Nevermorowi” co nevermorskie i przyznać, że pani Creagh tchnęła trochę nowego oddechu w ten, jakby się mogło wydawać, wypisany do reszty gatunek.
Po pierwsze tradycyjnych już Ją i Jego zestawiła z klasykiem – Edgarem Allanem Poe’m.
Jako, że sama nie znam jeszcze tego pana, oczekiwałam od autorki przybliżenia czytelnikom jego postaci i nie zawiodłam się. Ciekawe powiązania metafizyczne, wiele fragmentów z jego książek, słowem – ten element zdecydowanie na plus.
Poza tym wątek miłosny, zazwyczaj wszechobecny, nie wysuwał się tu na pierwszy plan, nie dominował aż do przesady. Było w nim, co prawda, trochę utartego schematu (mam tu na myśli szczególnie postawę chłopaka Isobel), jednak miał więcej atutów niż wad.
Przez tę parę przepływał jakiś niewerbalny magnetyzm. Siła, która sprawiała, że przywiązywaliśmy się do bohaterów, szczególnie Varena (postaci intrygującej, lepiej nakreślonej i zdecydowanie bardziej tajemniczej).
Niestety wad książka się nie ustrzegła.
Czasem pani Creagh kluczyła, niekiedy niedopowiedzeń było za dużo (czyli nie podnosiły one aury tajemniczości, a dezorientowały czytelnika). Ogółem fabuła nie była porywająca. Powolna, daleka od większego napięcia (poza niektórymi fragmentami).
Do tego postać Isobel. Co prawda, dziewczyna zmienia się na kolejnych kartach, jednak nie przekonała mnie do siebie. I co gorsza, nie było w tym zasługi autorki. Czasem bohaterowie nie podobają się nam, bo tak wymyślił sobie twórca dodając mu różne cechy odrzucające. Nie w tym wypadku. Isobel jest po prostu nijaka. Oczywiście, coś tam czuje, gdzieś tam myśli, martwi się, jednak nie do tego stopnia, by mnie przekonać. Już lepiej pod tym względem wypadła jej (trochę schematyczna) matka!
Na szczęście autorka nadrobiła to całą gamą innych postaci. Po pierwsze Varena, następnie wszystkich stworów z równoległego świata, czy szkolnych kolegów i koleżanek.
Elementy dwóch światów, fascynujących postaci (których opisów było zdecydowanie za mało) działały zdecydowanie na plus, choć jednocześnie odczuwałam niedosyt. Autorka zostawiła nam przestrzeń dla wyobraźni, lecz czasem aż prosiło się o więcej. Dlatego świetny pomysł po części zabiła w zarodku.
Podsumowując, „Nevermore” JEST kolejnym paranormalem, jednak NIE JEST kolejnym z tych schematycznych i jeżeli ktoś ze starszych czytelników szuka oderwania, to polecam serdecznie, a dla młodzieży uwielbiającej takie klimaty jest to lektura obowiązkowa. Poza tym swoim zakończeniem sprawia, że z przyjemnością, jeśli tylko się ukaże, sięgnę po kolejną część. Teraz natomiast wezmę się za czytanie Poe’go.