Jesienne deszczowe dni zawsze wprawiają mnie w podły nastrój. Najchętniej aż do wiosny nie wychodziłabym z domu, a w ogóle najlepiej byłoby, gdybym mogła na ten czas zapaść w sen. 🙄
Na szczęście mam książki, dzięki którym, choć na chwilę mogę przenieść się w zupełnie inne miejsce, mogę żyć życiem bohaterów, wzruszać się i śmiać razem z nimi. „Niezdobyta twierdza” to książka, która zapewniła mi to wszystko, a nawet dała jeszcze więcej.
Jestem niesamowicie szczęśliwa i dumna mogąc obejmować tę powieść patronatem. Dziękuję Iwona za zaufanie.❤️
Iwona Jaworska rozpieszcza nas. Po rewelacyjnej „Szklanej fortecy” i wielu skradzionych przez Kenneta serc przyszła kolej na młodszego z braci Covill.
Nie znasz dnia ani godziny, w których trafisz na swoją drugą połówkę. Pierwsze spotkanie Eliota i Vanessy ma miejsce w dość nietypowych okolicznościach, powiedziałabym, że w bardzo creepy scenerii. Zdecydowanie nie należało ono do udanych i nie sądzę, by liczyli na kolejne. A jednak...
Jakimś cudem tych dwoje wyrusza we wspólną podróż na Malediwy. Dwa dominujące charaktery znajdujące się blisko siebie są zapowiedzią tylko jednego — zatrzęsie się ziemia, spadnie słońce, a oceany zapłonął. Jesteście na to gotowi?
Kochani, już dawno żadnej książki nie czytało mi się tak dobrze, jak „Niezdobytej twierdzy". Nie będę oszukiwać, że nie zrobiła na mnie wrażenia objętość książki, jednak uwierzcie mi, że zbliżając się do ostatniego rozdziału, było mi najzwyczajniej smutno. Chciałoby się jeszcze więcej Eliota, więcej Ness, babci, małej Mii i całej reszty. Już wiem, że nie raz i nie dwa będę wracać do tej książki.
Uwielbiam styl pisania Iwony Jaworskiej i rewelacyjny humor, którym potrafi zarazić czytelnika. Właśnie takiej książki w te jesienne ponure dni było mi trzeba. Poprawa nastroju gwarantowana.
Żałujcie, że nie widzieliście miny mojego męża, jak kolejny raz wybuchałam niekontrolowanym śmiechem. Niewiele brakowało, a zacząłby pukać się palcem w czoło.
Pod warstwą humoru autorka umieściła również ważne i trudne tematy, zachowując w powieści odpowiedni balans.
Bolesne i traumatyczne wydarzenia, jakich była świadkiem Vanessa sprawiły, że wokół jej serca powstał wysoki i gruby mur, przez który nie był w stanie przebić się żaden mężczyzna. Dziewczyna przeżywa żałobę po przyjaciółce i ma wyrzuty sumienia, że nie zrobiła wystarczająco dużo, by ją ochronić. Praca w policji daje jej możliwość wyłapywania i karania mężczyzn, którzy wykorzystują seksualnie kobiety. Daje to Vanessie pewną satysfakcję i zagłusza w niej poczucie winy.
Eliot z kolei to taki wolny ptak, nierozumiejący tych wszystkich facetów, którzy dali się usidlić kobiecie do czasu, aż sam w takowe sidła nie wpada. Pod powłoką beztroskiego, nieco bezczelnego lowelasa ukrywa się jednak wrażliwy i empatyczny facet, który rodzinę stawia ponad wszystko.
„Mogę zdobyć wszystkie kobiety na świecie, a nie cały mój świat, którym jest właśnie ona. Ta jedna, której nie mogę mieć".
Kochani, jeżeli szukacie książki, która skutecznie oderwie was od rzeczywistości, zahipnotyzuje i sprawi, że uśmiech nie będzie schodził wam z twarzy to „Niezdobyta twierdza” jest znakomitym wyborem. Gwarantuję, że emocji i czytelniczych wrażeń z pewnością wam nie zabraknie.