"Przyjdzie taki dzień,
Gdy życie przemknie Ci przed oczami.
Zrób wszystko, by było warte obejrzenia."
Franciszka i Wawrzyniec zrobili naprawdę wszystko.
Mimo lęku i niepokoju o własną rodzinę udzielili dachu nad głową uciekinierowi z obozu. Człowiekowi, który na kolanach błagał ich o schronienie i pomoc w oddaleniu się od depczących mu po piętach Niemców.
Poświęcili własne dobro i spokój swoich dzieci, by pomóc obcemu człowiekowi.
Człowiekowi, który ich potem wydał.
"Ale jak można było nie pomóc nędzarzowi, uciekinierowi z obozu?"
Nie ma sprawiedliwości na tym świecie. Ani wojna nie jest sprawiedliwa, ani idea obozów zagłady, ani tym bardziej zachowanie Jana Nowaczka. W czasie ucieczki mężczyzna był w stanie obiecać wszystko, by ratować własną skórę. Niestety, ta skóra była mu droższa niż słowo dane komuś, kto udzielił mu schronienia.
Jakim to trzeba być człowiekiem, by bez mrugnięcia okiem wydać niewinnych ludzi, wiedząc jaki los czeka ich za pomoc udzieloną więźniowi?
"Postanowiłam być szczęśliwa tu i teraz i nie oglądać się na innych."
Franciszka i Wawrzyniec to byli prości ludzie, mieszkający na wsi w dwuizbowej chałupce z trójką dzieci, ich babcią oraz jej siostrą. Mimo trudnych warunków mieszkaniowych i wojny, która mocno wpływała na ich życie, byli ludźmi o wielkich sercach, których nie była w stanie złamać nawet chwila najcięższej próby. Tych dwoje ludzi kochało się miłością prawdziwą i szczerą, zdolną do największych poświęceń. Nawet nie jestem w stanie sobie wyobrazić, co ja zrobiłabym w ich sytuacji...
"Nie wyobrażam sobie, by ktokolwiek o zdrowych zmysłach dobrowolnie chciał przekroczyć zasieki drutu."
Choć los dał Wawrzyńcowi szansę na normalne życie i pozwolił mu uciec z rąk oprawców, mężczyzna zdecydował dobrowolnie oddać się w ręce Niemców, w zamian za uwolnienie ukochanej Frani, która była w zaawansowanej ciąży. Taki czyn wymagał ogromnego samozaparcia i niewyczerpanych pokładów siły. Choć nie był zbyt często spotykany w czasie wojny, jednak zdarzał się.
Widzicie różnicę?
Z jednej strony Jan Nowaczek, krętacz i zdrajca, z drugiej Wawrzyniec - wierny mąż, który dobrowolnie poświęcił swoje życie na rzecz małżonki.
Lata wojenne pełne były takich bohaterów dnia codziennego, ludzi, którzy w ukryciu robili bardzo wiele dla innych. Byli tacy, co dostarczali więźniom jedzenie, inni udzielali im schronienia, a jeszcze inni pomagali w ucieczce. Choć działania te często kończyły się niepowodzeniem, niosły radość i nadzieję oraz budowały moralność społeczeństwa w najczarniejszej godzinie życia.
Czuję się wstrząśnieta tą lekturą. Choć nie epatuje żadnymi drastycznymi scenami, to mocno wpływa na percepcję czytelnika. Przedstawia losy prostych ludzi żyjących w bliskim sąsiedztwie obozu, ludzi, których dobre serce ściągnęło na nich niewyobrażalne kłopoty. Pierwsza myśl, jaka nasuwa się w tej sytuacji to: "nie pomagać", ale czy można zabronić sobie być człowiekiem? Można odmówić sobie odruchów człowieczeństwa w czasach, gdy tak bardzo tego potrzeba, by nie zwątpić, że jeszcze będzie dobrze?
"Ocalona z Auschwitz" to historia, która porusza najczulsze struny ludzkiej duszy. Wywołuje łzy i żałość w sercu, oraz złość wobec złośliwości ludzi i losu.
Wciąż nie mogę się otrząsnąć po jej lekturze...
Moja ocena 9/10.