Główna bohaterka "Wyprawy po szczęście", Melka, jest nieco naiwną, młodą dziewczyną, której zaraz po skończeniu anglistyki udaje się dostać wizę, dzięki czemu wyjeżdża do Stanów Zjednoczonych aby zarobić na mieszkanie w Polsce. W samolocie do Nowego Jorku poznaje Pawła, przystojnego, młodego chłopaka, z którym wikła się w dziwny, nawet toksyczny związek. W Stanach przeżywa również różne przygody, zdobywa doświadczenie, ale odkrywa również sekret swojej nieżyjącej już ciotki i znajduje nieznaną sobie rodzinę. Nie można o niej powiedzieć zbyt wiele, bo nie jest postacią z nakreślonym mocno charakterem czy historią. Po prostu jest w tej powieści, przeżywa różne przygody, ale niewiele wiemy o niej samej.
Pomysł na tę powieść jest bardzo dobry, jednak wykonanie nie jest do końca udane. Książka jest bardzo nierówna, są w niej momenty interesujące i wciągające, ale bywają również wątki nudne, nawet niepotrzebne, nie mające sensu. Bywa też dość chaotycznie, niektóre fragmenty są nagle urywane, a z kolei inne poprowadzone trochę bez pomysłu, autorka przeskakuje bowiem z tematu na temat, zostawiając czytelnika z przerwanymi, niedokończonymi wątkami. Również narracja jest dość irytująca, tu również pani Giers lubi sobie przeskakiwać z pierwszoosobowej relacji Melki, która stanowi większość książki, do narracji trzecioosobowej i opowieści o postaciach niekoniecznie ważnych dla całej historii.
Mam wrażenie, że autorka chciała zawrzeć w tej powieści za wiele treści, zbyt wiele opowiedzieć czytelnikowi, opowiada bowiem zarówno o emigracji zarobkowej, jak też o warunkach życia Polonii w Chicago, o miłości i o tajemnicach rodzinnych, a nawet o sielskiej, polskiej wsi. Przez tę szeroką rozpiętość tematów, każdy z nich został potraktowany dość pobieżnie, nawet płytko. Zabrakło wgłębienia się, a momentami nawet ciągu przyczynowo-skutkowego.
Zaletą tej historii jest pokazanie ciekawego obrazu Polonii w Chicago, ale też życia emigrantów zarobkowych, tych wszystkich kombinacji, problemów, ale też radości i ciekawych stosunków międzyludzkich panujących w polskiej dzielnicy - Jackowie. Wszystkie te wątki i sytuacje opisujące Polaków w Stanach są barwne i interesujące, to zdecydowanie najlepsze momenty w tej książce, szkoda, że autorka nie skupiła się na nich.
Wątek romansowy jest z kolei dość dziwny, według mnie nierealny, ale też za mało rozbudowany, żeby można było cokolwiek na ten temat powiedzieć. Między bohaterami brakuje chemii, prawie nie rozmawiają ze sobą, on jej tylko rozkazuje, rządzi nią, a ona na zmianę rozpacza, albo rozpływa się nad swoim Pawłem. Z kolei dobrze zapowiadający się wątek z tajemnicą ciotki został bardzo spłaszczony, opisany bez emocji, a mógł być najciekawszą częścią książki, bo pomysł był.
"Wyprawa po szczęście" to debiut literacki Ewy Giers, więc na niektóre wady tej książki można popatrzeć z przymrużeniem oka i ocenić ją jako całkiem przeciętną powieść obyczajowo-romansową, lekką, nieskomplikowaną, może nieco płaską, ale z ciekawymi momentami. Gdyby autorka skupiła się bardziej na opisie emigracyjnych perypetii Melki, a mniej na wątku romansowym, to mogłaby wyjść z tego bardzo dobra i interesująca powieść. A tak jest po prostu przeciętna.
Cała recenzja znajduje się na blogu.