Piekielna umowa recenzja

Nie wiem jak inni, ale ja gdy widzę na książce napis Anna Wolf to już wiem, że będzie to dobra książka bo mnie osobiście autorka nigdy nie zawiodła i tak jest, i tym razem bo za tą piekielnie gorącą okładką kryje się równie ogniste wnętrze.

Samantha Baker to pewna siebie kobieta, od najmłodszych lat jest samodzielna i opiekuńcza w stosunku do młodszej siostry, dla której jest gotowa na wszytko. Oliv ma kłopoty a Sam zgadza się na układ, dzięki któremu jej siostrze nie grozi więzienie. Kobieta dziwnym trafem dostaje w spadku budynek, w który inwestuje i otwiera klub ze striptizem. Siostry mają nadzieję na nowe życie, nie wiedzą jednak, że klub o nazwie Hell narobi w ich życiu kolejnego zamieszania.

Patrick to biznesmen, który uparcie dąży do celu, którym teraz staje się klub Hell. Mężczyzna jest zdezorientowany, bo był pewien że budynek będzie należał do niego, a nie do tajemniczej osoby, na którą jego ojciec go przepisał. Wraz z bratem zatrudniają się jako ochrona, żeby zdobyć więcej informacji i przejąć biznes.

Książka nie należy do najgrubszych w połączeniu z dynamiczną fabułą i szybką akcją czyta się ją niemal ekspresowo. Fabuła jest lekko skomplikowana, nic nie jest takim czym się wydaje, wciąż otaczają nas sekrety i tajemnice. Autorka wodzi za nos nie tylko bohaterów ale także i czytelników niemal do końca nie zdradzając wszystkiego. Postacie w książce są świetnie wykreowane, na mnie największe wrażenie robi postać Sam, która stawia na swoim, nie bawi się w kompromisy, umie manipulować, jest silna na tyle żeby sprowadzić nie jednego faceta do parteru.

Historia bardzo mnie wciągnęła, relacja Sam i Patricka jest bardzo skomplikowana i opiera się głównie na słownych przepychankach i pożądaniu, jest ona także dobrym przykładem motywu slowburn. Z tą książką nie można się nudzić, mamy sporo bójek, kłótni, zaskakujących zwrotów akcji, gorących i zmysłowych scen erotycznych i skomplikowanych relacji rodzinnych. Zakończenie mnie zaskoczyło i sama nie wiem co mam o nim sądzić.