Faza pierwsza: Niepokój recenzja

Początek ETAP-u

Autor: @Kala95 ·3 minuty
2011-07-27
Skomentuj
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!
Wyobrażaliście sobie kiedyś świat w którym nie ma dorosłych? Bez rodziców, którzy kazaliby wam wcześnie kłaść się spać. Bez wścibskich sąsiadek, które komentują każdy wasz ruch i wydają się dostrzegać wszelkie potknięcia. I wreszcie bez nauczycieli, a tym samym również i bez przymusu nauki. Życie przypominające jedną, wielką, niekończącą się imprezę? Tyle, że w kreacji tego idealnego świata z pewnością nikt nie wziął pod uwagę faktu, że wraz z nimi zniknęliby też i inni dorośli. Lekarze, strażacy, policjanci, rolnicy... Świat bez dorosłych wcale nie jest tak idealny jak mogłoby się wydawać... Sam Temple, czternastoletni pasjonata surfowania, zakochany w Genialnej Astrid, znajdował się na lekcji historii w momencie, gdy rozpoczął się ETAP. W jednej chwili patrzył się na swojego nauczyciela, a już w następnej ten zniknął. Co gorsza wkrótce okazuje się, że nie jest on jedyny. W obrębie całego ETAP-u zniknął każdy kto ukończył piętnaście lat. Nie ma lekarzy, nauczycieli, policjantów, przedszkolanek, ani rodziców. Gdyby tego było mało dochodzi do pożaru. Pozbawionym pomocy dzieci mimo usilnych starań nie udaje się uratować dziewczynki. Tragedia jest niczym kubeł zimnej wody. Przerażone dzieci szukając chociaż pozornego poczucia bezpieczeństwa, starają się stworzyć iluzję poprzedniego świata, obsadzając na dawne stanowiska starszych. Władza jednak deprawuje, w szczególności, gdy znajduje się ona w rękach nieodpowiednich osób. Całą sytuację pogarsza dodatkowo fakt, że nie które dzieci wydają się różnić od reszty. Sam, Astrid i Edilio muszą wyjaśnić co tak naprawdę spowodowało ETAP i zapobiec dalszym zniknięciom. Czasu jest jednak coraz mniej. Wkrótce piętnaste urodziny Sama, wtedy również i on zniknie. Co z całą sytuacją ma wspólnego elektrownia? Gdzie znaleźli się wszyscy dorośli z Perdido Beach? I jak dostać się z powrotem do normalnego świata? „Świat jest taki, jakim go uczynimy. Ale myślę też, że czasami możemy prosić Boga o pomoc, a On pomoże. Czasami mi się wydaje, że siada i mówi: "Jejku, co te głupki teraz wyprawiają. Chyba lepiej trochę im pomóc.” Michael Grant kreśli przed nami świat, który z pewnością każdy z nas wyobrażał już sobie jako dziecko. Jest on jednak bardziej nieprzewidywalny i przerażający. Bohaterowie, dzieci, które nie ukończyły jeszcze piętnastu lat, pozostawione same sobie nie potrafią odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Brakuje mi tu początkowej euforii, stanu w którym wszystko wydaje się być spełnieniem marzeń, urzeczywistnieniem najpiękniejszych snów. Czytając "Gone" miałam dziwne wrażenie, że bohaterowie dojrzali zbyt szybko. Zupełnie jakby w kreacji świata, autor pominął kilka istotnych etapów. O ile nie mogę się doczepić do dalszej części powieści, o tyle samym początkiem nie czuję się w pełni usatysfakcjonowana. Jeżeli zaś chodzi o samych bohaterów, jest ich pełno, ale tylko kilku zostaje wysuniętych na pierwszy plan. I właśnie te postaci można by podzielić na dwie oddzielne grupy, z kilkoma małymi wyjątkami. Dobrzy i źli, przy czym ci drudzy wydają się lustrzanym odbiciem pierwszych. Sam i Caine. Astrid i Diana. Edilio i Drake. Momentami miałam wrażenie, że postacie były kreowane na zasadzie kontrastów. O dziwo jednak wcale nie wpływało to negatywnie na książkę. Wręcz przeciwnie, był to zabieg, który raczej działał na jej korzyść. To co urzekło mnie w powieści Michael Granta to fakt, że tak jak i w "Małym bracie" Cory'emu Doctorowi tak i jemu udało się wpleść do akcji właściwej wątki, który nierozerwanie wiążą się z nastolatkami. Czytamy więc o pierwszej młodzieńczej miłości, o przyjaźni, która swoją drogą zostaje wystawiona na ciężką próbą, ale także odpowiedzialności i gotowości do poświęcenia. "Gone" to więc książka z przesłaniem, która nie tylko bawi, ale i w pewnym stopniu uczy. Czytałam wiele opinii na temat serii "Gone". Jedni ją wychwalali, inni podchodzili do lektury bardziej sceptycznie. Nie zaliczyłabym się do żadnej z tych grup bo choć byłam zachwycona twórczością pana Granta, dostrzegłam również i kilka "minusów". Mimo wszystko jednak zachęcam wszystkich, którzy wciąż nie sięgnęli po serię "Gone" do lektury. Jest to bez wątpienia powieść warta uwagi, wyróżniająca się pośród innych oryginalnością
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Faza pierwsza: Niepokój
2 wydania
Faza pierwsza: Niepokój
Michael Grant
8.1/10
Cykl: Gone, tom 1

W mgnieniu oka wszyscy znikają… Zostają najmłodsi. Nastolatki. Uczniowie. Niemowlęta. Nie ma nikogo poza nimi. Nagle milkną telefony. Przestaje działać Internet. Nie ma telewizji. Nikt nie wie, co ...

Komentarze
Faza pierwsza: Niepokój
2 wydania
Faza pierwsza: Niepokój
Michael Grant
8.1/10
Cykl: Gone, tom 1
W mgnieniu oka wszyscy znikają… Zostają najmłodsi. Nastolatki. Uczniowie. Niemowlęta. Nie ma nikogo poza nimi. Nagle milkną telefony. Przestaje działać Internet. Nie ma telewizji. Nikt nie wie, co ...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

Czasami mamy dość rodziców i ich ciągłych zasad. Gdzieś głęboko w sobie w niektórych sytuacjach chcemy by po prostu zniknęli. Chcemy stać się samodzielni, nieograniczeni, stać ponad prawem. Ale czy z...

@werbalna @werbalna

"Gone. Zniknęli" - chyba mogę powiedzieć, że jest to seria mojego dzieciństwa. Będąc w gimnazjum znalazłam pierwszą część w bibliotece, opis mnie zaintrygował i musiałam ją wypożyczyć. Pochłonęła mni...

@bethwithbooks @bethwithbooks

Pozostałe recenzje @Kala95

Charlotte street
Wziąć życie w swoje ręce...

Kto powiedział, że termin "dobre komedia romantyczna" zarezerwowany został wyłącznie dla filmów? Danny Wallace obala takowe stwierdzenie. Swoją ciepłą i dowcipną historią...

Recenzja książki Charlotte street
Dom na Sycylii
Dom na Sycylii

Wakacje to idealny moment na poznawanie nowych, egzotycznych miejsc - takich spokojnych i pełnych ciepła, które pozwolą na oderwanie się od trosk dnia codziennego. A jeś...

Recenzja książki Dom na Sycylii

Nowe recenzje

Wojna stuletnia 1337-1453
Historia pewnego konfliktu
@Carmel-by-t...:

Ojciec miał trzech synów i córkę. Łobuziaki nie doczekały się męskich potomków.(*) Córka wyszła za mąż za wroga rodziny...

Recenzja książki Wojna stuletnia 1337-1453
Grzechòt
Klimatyczna powieść grozy dla nastolatków i dor...
@Uleczka448:

Zapewne zgodzicie się ze mną, że brakuje nam dziś dobrych, polskich powieści spod znaku horroru, które jednocześnie bę...

Recenzja książki Grzechòt
Reina Roja. Czerwona królowa
Spiskowcy ratują Hiszpanię
@Meszuge:

Tytuł dziwny, bo „reina roja” to po hiszpańsku właśnie „czerwona królowa”. Jakaś nowa moda czy maniera na powtarzanie t...

Recenzja książki Reina Roja. Czerwona królowa
© 2007 - 2024 nakanapie.pl