Historia Ziemi recenzja

Puls Ziemi

WYBÓR REDAKCJI
Autor: @Carmel-by-the-Sea ·9 minut
2023-11-19
Skomentuj
12 Polubień
Walorem podręcznika, który prezentuje całość zagadnienia na zadanym poziomie zaawansowania, jest jego użyteczność i duży ładunek ustabilizowanej wiedzy. Chodzimy po czymś, oddychamy czymś, w jednym miejscu są góry czy lodowce, w innym nizinne lasy deszczowe czy głębiny z pracującym wytrwale nad opadającą materią strzykwami. To wszystko ma wyjaśnienie – skąd się wzięło, co z czym się łączy, dlaczego jest tak a nie inaczej, czemu obserwujemy zmienność w czasie dla jednego miejsca i zmienność właściwości miejsc w jednym czasie. Nauki o Ziemi to z definicji rozległe interdyscyplinarne konglomeraty naszej aktywności budowane na bazie biologii, chemii i fizyki. Nie ma dużo nowoczesnych podręczników geologii i ewolucji życia dostępnych po polsku, więc praca „Historia Ziemi” wyróżnia się, i to nie tylko z tego powodu. Steven Stanley i John Luczaj (profesor paleobiologii i doktor geologii) stworzyli solidny tekst. Postaram się skupić na opowiedzeniu czego sam się nauczyłem, co mnie zaskoczyło, z czym się nie zgadzam (w elementach, w których mogę nawiązać merytorycznie do tematyki) i zebrać w sposób zobiektywizowany walory i wady całości, by jasno przygotować innych na to, co ich czeka podczas lektury. Książka jest duża, długa i nie da się jej śledzić godzinami bez odpoczynku. Zresztą konstrukcja tekstu jednoznacznie sugeruje technikę dawkowania sobie wiedzy. Setki rysunków, zdjęć, grafik i tabelek uzupełnia tekst dostarczając przykładów stanowiących integralną cześć prezentowanego kursu. Struktura rozdziałów, paragrafów, wstępy, zakończenia, podsumowania i listy pytań – to sztywne elementy pozwalające osobom, które traktują książkę formalnie jako źródło wiedzy, weryfikować postępy w przyswajaniu zagadnień. Nieokiełznany czasem ‘amerykocentryzm’ kłuje w oczy, a kilku miejscach nadreprezentacja ‘geologicznej etykietującej nadbudowy’ obniża nieco zasadnicze atuty publikacji. To książka godna swojego tytułu.

Najważniejszym elementem budującym spójność książki jest układ treści i jakość zagadnień. Pierwsza jej część, to zapoznanie czytelnika z przedmiotem badań – technikami stosowanymi w analizie historii Ziemi (tej ożywionej i nieożywionej), ze specyfiką języka nauk ‘geo-paleobiologii’, sposobami poszukiwania odpowiedzi i relacji między modelami i weryfikującymi je doświadczeniami czy wykopaliskami. Procesy dynamicznie jednokierunkowe, sprzężenia zwrotne, cykliczność obiegu materii, zmyślne techniki przenoszenia kluczowych pierwiastków między życiem i nie-życiem, fundamentalne przyczyny ograniczające odtwarzanie opowieści o miliardach lat formowania się naszej planety – to wszystko musimy jako odbiorcy przypomnieć sobie lub zrozumieć, by w pełni świadomie zapoznać się z częścią drugą. W niej z kolei autorzy chronologicznie prześledzili klimat, dominujące procesy geologiczne, system fauny i flory, które charakteryzowały kolejne epoki. Przewijają się wszystkie popularne hasła – ‘rozpad Gondwany’, ‘pokłady węgla w karbonie’, ‘powstanie Himalajów’, ‘dominacja dinozaurów’, ‘eksplozja kambryjska’, ‘cykle zlodowaceń’. Obok nich dostajemy daleko więcej, czasem ciekawych, zdumiewających faktów o plastyczności Ziemi. Może jeden przykład ‘łazienkowy’. Kto wie, że używane do czyszczenia sanitariatów proszki to wydobyte po milionach lat i rozdrobnione szkielety budujące dawno temu jednokomórkowe okrzemki (str. 65)?

Ponieważ to podręcznik, a nie ulotka aktywistów, to fakty które powinny niepokoić w związku z globalnym ociepleniem należy wydobyć z kontekstu i całej gamy przywołanych zjawisk, które przez miliardy lat redefiniują stabilność równowagową Ziemi. Formułowanie ważnych i radykalnych stwierdzeń wymaga od fachowców potwierdzonej wiedzy i ostrożności i diagnozach (str. 554):

„Niektóre zmiany środowiskowe w późnym plejstocenie i wczesnym holocenie zachodziły z przerażającą prędkością. Znajomość niestabilności naturalnego systemu Ziemi musi wzmóc nasz niepokój w związku z przyszłymi efektami działalności człowieka, ze szczególnym uwzględnieniem niszczenia lasów deszczowych oraz wzrastającej emisji gazów cieplarnianych do atmosfery.”

Jeśli do tego dodamy mechanizmy wietrzenia skał, pojemność cieplną oceanów i ich zasolenie, klatraty ‘uśpionego’ metanu, to budujemy rozumny obraz globalnego układu elementów, na których lokuje się ogromne ‘być albo nie być’. W „Historii Ziemi” te 4 elementy tworzyły i niszczyły biosferyczne wytwory, a poprzedzające nas organizmy były niemal tak samo jak my bezsilne wobec konsekwencji ich siły nieznoszącej sprzeciwu. Mamy jedynie tę przewagę, że ewolucja dała nam rozum i świadomość faktów. Wiemy już sporo. Wiemy na przykład, że kwiaty, trawy, gryzonie – to wynalazki zaskakująco nowe (każda z tych struktur organicznych powstała w innym momencie, chodzi o ich względną ‘młodość’ bliższą nam, niż dinozaurom), tylko czy chętnie takie eksplozje gatunkowe wszyscy akceptujemy (str. 507):

„(…) suchy klimat miocenu sprzyjał kaskadowej radiacji taksonów roślinnych i zwierzęcych ku coraz wyższym ogniwom łańcuchów pokarmowych, od traw i roślin astrowatych, przez szczury, myszy i ptaki śpiewające, do węży. Wyłączając śpiewające ptactwo, świat współczesny można by określić jako ‘wiek chwastów i robactwa’!”

Subiektywnie mogę jedynie wyliczyć te treści, które mnie bardzo zaciekawiły z różnych powodów. Jest nieoczywista konsekwencja ograniczeń w zastosowaniu kladystyki (str. 63), piękny opis życia raf koralowych i tworzenia się atoli (str. 103, 125-126), dyskusja nad wymieraniem kończącym mezozoik (str. 464). Są inspirujące opisy zjawiska nagłego ochłodzenia na progu holocenu z odkryciem w pokładach sprzed 13-tu mileniów naturalnych fulerenów (str. 557-560). W kontrze do wspominanych niżej minusów wspomnę, że pojawia się bardzo ciekawa opowieść o zjawiskach, które uformowały Amerykę Południową. Większość tego kontynentu to przedpole basenu z ryftem, którym płynie Amazonka (str. 226-227), a całościowa morfologia tej akurat płyty kontynentalnej, to konsekwencja nietypowej subdukcji, która wypiętrzyła Andy. Sporo dowiedziałem się też o ciekawych zjawiskach ogólnej natury, które stanowią bazę codzienności badaczy ziemskiej przeszłości. Przykładowo, jednym z kluczowych wyznaczników temperatury danej epoki są stosunki ilościowe izotopów tlenu i węgla. Te indykatory stanowią bazowy fakt, na którym autorzy budują wnioski o zmienności różnych poziomów (fizyko-chemicznego i cykliczności obfitości gatunków biosfery). Uwagi o ziemskim magnetyzmie i powiązanie cykli zlodowacenie-ocieplenie w plejstocenie z periodycznością zmienności eliptyczności orbity Ziemi i kierunku osi rotacji w funkcji obfitości izotopu tlenu – to dla mnie zadziwiająco odkrywczy fakt (polecam str. 513 i genialny opis pod rysunkiem).

Bez wątpienia opowieść o życiu to głównie Stanley, zaś za geologię odpowiada Luczaj. Zdecydowanie lepiej ocieniam jakość tekstu tego pierwszego. Być może bardziej do mnie przemawia, uznaję jego specjalizację za ciekawszą? Wydaje mi się, że geolog zbytnio wgryza się w detale (sedymentacji i inkluzji minerałów było za dużo). Stosuje momentami nieuzasadniony technicyzm języka, który graniczy ze zwykłą żonglerką etykietami (np. str. 140, 147, 394), przez co przekaz traci na czytelności. Chyba najdłużej trawiłem pojawiające się od czasu do czasu teksty w stylu (str. 207):

„Cały zbiór skał powstający w ten sposób wzdłuż strefy subdukcji tworzy tzw. pryzmę akrecyjną, zwaną kompleksem subdukcyjnym. Miedzy pryzmą akrecyjną i łukiem wysp wulkanicznych znajduje się średniej głębokości basen przedłukowy, w którym gromadzą się turbidyty i inne osady.”

Podałem ten cytat z dwóch powodów. By pokazać, jaki tekst pojawia się w książce (choć dominują w niej zdecydowanie mniej wyszukane semantycznie fragmenty). Nie jest tak, że trudne (naukowo-branżowe) pojęcia nie są wyjaśnione. Są, bo jest nawet słownik pojęć. Jednak natłok nazw skał i minerałów uznaję za nieco barokowy. Drugim powodem było pokazanie wspomnianego żonglowania. Innej klasy problem to dobór przykładów. Ameryka Północna to ok. 16% powierzchni lądów. Jednak w książce przykłady zjawisk, zdjęcia lokalizacji, omówione procesy geologiczne oparte są mniej więcej w połowie na tym kontynencie. Pewne fenomeny ‘geo-paleologii’, jako unikaty, musiały się pojawić (upadek meteorytu na Jukatanie, kometa wzbudzająca mikro-glacjał młodszego dryasu, stanowiska wielkich pokładów szczątek dinozaurów, wyjątkowość Kanionu Kolorado i osadów delty Missisipi), ale czemu zawsze jako realizacje pewnych globalnych zjawisk dobierać tak nieproporcjonalnie? Do tego bardzo wartościowe grafiki przekrojów stratygraficznych dotyczą wyłącznie wybranych cięć geologicznych na strukturach Ameryki. Szkoda tego skrzywienia, bo traci na tym uniwersalizm treści. W kontrze, nieco optymistycznie i humorystycznie, można stwierdzić, że są i ‘nasze ślady’. Kraton Baltikia (obecna płn.- wsch. Europa) zasłużył na śledzenie w opowieści paleozoicznej, bo ostatecznie uderzył w Laurencję (przyszły kontynent amerykański). Trochę to wygląda jak współczesne mechanizmy uprawiania polityki przez supermocarstwo – ‘zwracamy uwagę tylko na te rzeczy, które nam przeszkadzają, zaburzają nam spokój’.

Niezawinionym przez autorów minusem jest fakt, że wszystkie zdumiewające ‘oczywistości’ trzeba skrupulatnie wydobyć samemu z dość formalnej narracji. Przykładowo - obieg pierwiastków, które czasem budują minerał, czasem tkanki, czasem zalęgają w głębinach, czasem ‘podróżują’ w atmosferze. Nad tym faktem nie ma zachwytu, który charakteryzuje czasem popularne teksty. Są za to liczne przykłady, czasem nieoczywistych cykli, obiegu elementów materii. Jeśli się nad tym w skupieniu ‘pochylić umysłowo’, to można nabyć interesujących perspektyw. Zabrakło mi więc trochę spojrzenia na Ziemię nie jako układu zamkniętego (z domykającymi się cyklami, które z zewnątrz aktualnie zasila Słońce i w niewielkim stopniu meteoryty), ale z optyką i przepracowaniem syntetycznym tych procesów, które czynią z niej układ otwarty (może pół-otwarty). Być może dyskusja nad bilansem i pytaniem – ile jest w stanie ta planeta wytrzymać samoorganizujących się struktur o niskiej entropii (zwanych życiem), by dotrwać w sensownym stanie do katastrofy Słońca, jest zbyt trudne, tak obiektywnie?

„Historia Ziemi” to książka wymagająca. Zapewne to podręcznik dla studentów młodszych lat kierunków w ramach nauk o Ziemi. Z punktu widzenia człowieka, który ma dostęp do Internetu jako potencjalnej alternatywy dla czegokolwiek, widzę kilka zalet sięgania po takie książki. Po pierwsze jasna odpowiedzialność imienna autorów za treść. Skoro to specjaliści, to mamy gwarancję dbania o fakty. Poza tym, w jednym ‘dwukilogramowym miejscu’ dostajemy ciekawą ofertę dla laika, który przyswajając podręcznik zyskuje podstawy z dużą gwarancją, że podane treści są fundamentalnego znaczenia dla opisu geologii czy paleobiologii językiem naukowym. Oczywiście Internet świetnie uzupełnia każdy książkowy zbiór ogromną bazą informacji, ale trzeba wiedzieć czego i jak szukać. Tekst uznaję za wymagający głównie w związku z naszym XXI-wiecznym rozegranym sposobem komunikowania się ze światem. Tu dostajemy opowieść, która jest czasochłonna i nie służy jej rozpraszanie uwagi czymś innym. To dość oczyszczająca lektura. Do tego same treści. Prześledzenie zmienności systemów Ziemi – atmosfery, oceanów i lądów z ich plastycznością, skalami czasu, które stały się do tego sceną bujności życia - dostarcza chyba rdzenia dla świadomości poznawczej człowieka, który szuka wyjaśnienia w tym, co go otacza. Ekologia, problemy klimatyczne, masowe wymierania i niemal nieskończona sieć zawiłych relacji sprzęgających świat w układ naczyń połączonych, wymagają społecznego obycia na tyle, by zrozumieć wagę napomnień naukowców, których czasem słychać w mediach jako zaburzenie dla wszechobecnej konsumpcyjnej oferty. Być może nie siedzimy na tykającej bombie, być może ktoś za nas zdecyduje, albo damy radę? Ale skoro masa wszystkich ssaków żyjących naturalnie (od myszy po płetwale błękitne) to już mniej niż 10% wagi ssaków, które hodujemy jako pokarm ludzki, to między posiłkami wypada uzupełniać wiedzę o tym, jakie zasady w tym świecie obowiązują od miliardów lat?

BARDZO DOBRE – 8/10

=================

/numeracja stron na podstawie wydania: PWN 2023/

Moja ocena:

Data przeczytania: 2023-11-18
× 12 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Historia Ziemi
2 wydania
Historia Ziemi
Steven M. Stanley, John A. Luczaj
6.7/10

Historia Ziemi jest znanym i cenionym podręcznikiem akademickim z zakresu geologii historycznej. Autorzy opisują dzieje Ziemi, od jej powstania do czasów współczesnych, oraz rozwijającego się na niej...

Komentarze
Historia Ziemi
2 wydania
Historia Ziemi
Steven M. Stanley, John A. Luczaj
6.7/10
Historia Ziemi jest znanym i cenionym podręcznikiem akademickim z zakresu geologii historycznej. Autorzy opisują dzieje Ziemi, od jej powstania do czasów współczesnych, oraz rozwijającego się na niej...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Pozostałe recenzje @Carmel-by-the-Sea

Czarne dziury. Klucz do zrozumienia Wszechświata
„(…) chwila bez jutra (…)”(*)

W zasadzie nie mamy wyboru interesując się czarnymi dziurami, szczególnie jeśli szukamy najgłębszych fundamentów realności. Einstein rozumiał, że jego teoria dopuszcza r...

Recenzja książki Czarne dziury. Klucz do zrozumienia Wszechświata
Krótka historia prawie wszystkiego
Poniekąd wspaniała opowieść o nauce

Kultowa w kręgach popularnonaukowych książka, która doczekała się świetnych ocen mnóstwa czytelników, to ciekawe wyzwanie do zbudowania własnej oceny. Nie chodzi silenie...

Recenzja książki Krótka historia prawie wszystkiego

Nowe recenzje

Chłopak z sąsiedztwa
Patrz sercem nie oczami
@kd.mybooknow:

„Żadne dziecko ani żadna kobieta nie powinna przechodzić przez to, przez co my przechodziliśmy . Nikt nie powinien żyć...

Recenzja książki Chłopak z sąsiedztwa
100 dni bez słońca
Historia Tessy jest jedną z tych, obok której n...
@xbooklikex:

"- O rany - odzywa się. - Należysz do tego rodzaju ludzi? - To znaczy jakiego rodzaju? - pytam z uśmiechem. - Ludzi, kt...

Recenzja książki 100 dni bez słońca
Czas Adeptów
Nick i jego czas w MAOS
@maitiri_boo...:

„Sieć. Czas Adeptów” to powieść, która wciąga od pierwszej strony i nie pozwala oderwać się od lektury nawet na chwilę....

Recenzja książki Czas Adeptów
© 2007 - 2024 nakanapie.pl