Mroźny listopadowy wieczór spędziłam z kubkiem herbaty i Niesamowitymi opowieściami ze Świątyni Sei'a, jak się okazało, to był zestaw idealny.
Współpraca barterowa z wydawnictwem Kirin.
Kiedy już pierwsza osoba zabrała głos, jasnym się stało, że teraz goście będą po kolei, jeden za drugim, opowiadać sobie historie o duchach...
Książka rozpoczyna się od wprowadzenia wydawcy, dotyczącego autora i różnych powiązanych z nim ciekawostek, uwielbiam to jak wydawnictwo Kirin potrafi ułatwić czytelnikom lekturę, zaintrygować by jej nie odkładać za wcześnie, a jednocześnie nie zdradzając zbyt wiele.
Wiedzieliście, że to właśnie Kidoo Okamoto stworzył pierwszą postać wampira w japońskiej literaturze? Niegdyś byłam ogromną fanką wampirów, więc ta informacja bardzo mnie podekscytowała!
Po tym krótkim wstępie dostajemy już poszczególne opowiadania i wiecie co? Myślałam, że to będzie "zwykły" zbiór opowiadań i tak, to zbiór opowiadań, ale są one ze sobą powiązane, każde jest kontynuacją poprzedniego! W pierwszym autor gromadzi towarzystwo w świątyni i rozpoczyna się magiczna noc, każdy kolejny rozdział jest opowieścią o niezwykłych przeżyciach kolejnych uczestników! Bo tak, to nie są zwykłe opowiadania grozy rodem z mitów i legend, to niepokojące sytuacje, które przytrafiły się bohaterom lub osobom im znanym! Ich relacje są osobiste, nieraz emocjonalne i bardzo łatwo jest się wczuć w daną opowieść.
Przez wszystkie historie towarzyszy nam klimat niepokoju i lekki dreszczyk. Zaznaczam, to nie jest horror, nie jest to nic przerażającego, to po prostu lekka groza, wprowadzająca odpowiedni klimat.
Wszystkie opowiadania są bardzo proste, gdyby nie japońskość, która od nich bije, to pewnie nie podobałyby mi się aż tak, ale mówiąc "japońskość" nie mam na myśli tylko tła wydarzeń, po prostu w japońskiej literaturze istnieje taka specyfika, że nawet to co proste potrafi intrygować! Tak też jest i tutaj. Nie są one jakoś bardzo rozbudowane czy mocno zaskakujące, jest to dość typowy schemat, ale naprawdę pochłaniają i satysfakcjonują! Nie wiem jak to działa.
To wspaniała lektura na jesienny wieczór, a już zwłaszcza taki śnieżny jesienny wieczór! Gwarantuję, że czytając w trakcie śnieżycy jeszcze bardziej wczujecie się w klimat, bo właśnie tak rozpoczyna się ta książka! Pssst, dostajemy tu dwanaście solidnych opowieści.
Muszę przyznać, że po jej skończeniu byłam pewna, że jest moim faworytem w tej serii, ale po czasie, gdy emocje opadły, chyba jednak Miasto kotów podobało mi się ciut bardziej, jednak co by nie było, bawiłam się super, nie mogłam się oderwać, nie byłam w stanie czytać rozdziałów na raty, jak już jeden zaczęłam, tak musiałam dokończyć. Świetny zbiór! Idealnie pasuje do serii, już wyczekuję kolejnego jej tomu, bo zapowiedź brzmi dobrze!