Chociaż do czasu wydania „Gwiazdy Północy, Gwiazdy Południa” Joanna Lampka nie zajmowała się fikcją literacką, widać w owej fikcji, że zna się na rzeczy. Wie, jak pisać i robi to dobrze. Książka jest bardzo starannie napisana. Na próżno szukać w niej jakichkolwiek błędów. Widać, że autorka w przygotowanie powieści włożyła naprawdę sporo pracy. Nie chodzi oczywiście wyłącznie o poprawność stylistyczną, ortograficzną czy interpunkcyjną, chociaż tę poprawność zauważyłam i oczywiście ją doceniam. Przede wszystkim chodzi o stworzony w powieści świat, skonstruowany misternie i z dbałością o szczegóły. Świat pełen kontrastów, w którym nic nie jest oczywiste, poczynając od jego funkcjonowania, na poczynaniach bohaterów kończąc. Autorka potrafi posługiwać się słowem, odmalowując nim bardzo plastyczny obraz. Obraz, którego nie odkrywamy od razu, bo od samego początku zostajemy wrzuceni w sam środek trwającej akcji. A sekrety świata odkrywamy stopniowo i na pewno nie wszystkie w tym tomie, bo świat i jego bohaterowie skrywają w sobie wiele tajemnic.
Jeśli mam być całkowicie szczera, nie od razu odnalazłam się w powieści. Natłok początkowych informacji sprawił, że czułam się odrobinę zagubiona. Trwało to jednak bardzo krótko, bo autorka dokładnie wszystko w powieści tłumaczy. Muszę się też do czegoś przyznać. Od początku założyłam, że akcja będzie toczyć się w którejś z wcześniejszych epok. Nie wiem właściwie dlaczego, ale początkowe strony nawet mnie w tym przekonaniu utwierdziły. Przeżyłam jednak niemały szok, kiedy okazało się, jak bardzo się mylę. Bo akcja powieści rozgrywa się w przyszłości, być może nie jakoś bardzo odległej, ale jednak w przyszłości, a nie, jak sądziłam, w przeszłości. Nie dziwi fakt, że nie od razu można odnaleźć się w tej opowieści, bo naprawdę dużo się w niej dzieje. Mamy dwa wrogie, prezentujące skrajnie różne poglądy królestwa – Cesarstwo Słońca i Królestwo Żeglarzy, które kiedyś były sojusznikami, ale teraz wisi nad nimi wojna. Jest jeszcze neutralna Sagesia. I właśnie jako oficer wywiadu Sagesii główna bohaterka książki – Aline dostaje się niepostrzeżenie na wrogie terytorium, gdzie ma do wykonania misję, a nawet kilka. Aby tego dokonać musi zbliżyć się do księcia Iana – następcy tronu Cesarstwa Słońca. Ian jest przystojny, nonszalancki i czarujący. Za tą fasadą skrywa jednak zupełnie innego człowieka. Nie jest łatwo rozszyfrować jego prawdziwe zamiary, nie jest łatwo naprawdę się do niego zbliżyć. Ten człowiek jest chodzącą zagadką. Aline ulega urokowi Iana, ale nie jest głupia. Wie, że nie może ufać nikomu, a w szczególności następcy tronu. Relacja tej dwójki rozwija się naturalnie i w swoim tempie. I chociaż oboje są bardzo ostrożni, wyraźnie między nimi iskrzy, a atmosfera jest tak gęsta, że można ją kroić nożem. Nie brakuje też między nimi namiętności, z powodu której wydarzeniom towarzyszą umiarkowanie częste sceny seksu. Są one napisane z wyczuciem i smakiem. Nie odstraszają, a czyta się je z zaciekawieniem i z wypiekami na twarzy.
Chociaż może wydawać się, że wątek romantyczny zdominował fabułę powieści, bo sporo się w tym temacie dzieje, co jest zresztą uzasadnione, bo logicznie wynika z toczących się wydarzeń, nie do końca jest to prawda. Akcja jest tak bardzo dynamiczna, a wydarzeń tak dużo, że jest miejsce na wszystko, łącznie z rozbudowanym wątkiem romantycznym. Któremu zresztą nie mam nic do zarzucenia, bo jest świetnie napisany. Nieprzesłodzony, nieprzesadzony, wypadający przekonująco. Sporo jest w powieści polityki i nie bez powodu, bo przecież wojna między Królestwem a Cesarstwem wisi na włosku. Każda ze stron szuka sojuszników, w związku z czym nie brakuje intryg i knowań, a zagrania z obu stron nie zawsze są czyste. Nawet neutralna Sagesia nie jest końca tak neutralna jak powinna. Każdy dba o własne interesy i ciężko jest przewidzieć przebieg nie tylko tego zaogniającego się coraz bardziej konfliktu, ale też poszczególnych ruchów bohaterów. Tym bardziej, że oni sami są mocno niejednoznaczni. Aline nie jest słodką panienką, za którą mogłaby uchodzić, gdyby żyła życiem, jakie wymarzył dla niej ojciec. Chociaż też nie do końca, bo Królestwo Żeglarzy jest bardzo konserwatywne, a kobieta nie jest tam traktowana na równi z mężczyzną. Aline kocha wolność i nie chce wieść życia u boku wybranego przez ojca mężczyzny. To wojowniczka, silna, twarda, zbuntowana i niewiarygodnie dobrze wyszkolona. Przebywając na ziemiach Cesarstwa musi bardzo uważać, żeby nie zdradzić swojej prawdziwej tożsamości, a wystarczy jeden mały błąd, aby rozpętało się piekło. Misja, a właściwie misje, jakie dziewczyna wraz ze swoim kobiecym oddziałem ma wykonać nie należą do najłatwiejszych, ale Aline ma pewną umiejętność, potrafi programować umysły i sprytnie tę zdolność wykorzystuje. Równie ciekawą i intrygującą kobiecą postacią jest Mia, wygadana, bezpośrednia, nieprzebierająca w słowach. Podobnie jak większość bohaterów, również ona nie jest postacią, którą można byłoby łatwo rozgryźć. Powieść jest krótka, lecz bogata w wydarzenia, jak na szpiegowskie fantasy przystało, z którym zresztą miałam okazję obcować po raz pierwszy. Akcja powieści, jak już wspomniałam, jest szybka, ale wyrównana i bogata w niespodziewane zwroty akcji. Dobrze się tę książkę czyta, a zakończenie trzyma w napięciu i zaskakuje, sprawiając, że natychmiast chcemy sięgnąć po kolejny tom.
„Gwiazda Północy, Gwiazda Południa” to kawał bardzo ciekawej, rozbudowanej, wielowymiarowej historii, która wciąga jak piaski pustyni i nie puszcza do ostatniej strony. Zachwycił mnie stworzony od podstaw alternatywny świat, niby nie tak odległy realiami od naszej rzeczywistości, a jednak całkiem inny. Kierujący się własnymi prawami, barwny, niejednoznaczny, a przede wszystkim dopracowany i dobrze przemyślany. Oprócz genialnie skonstruowanego, pełnego tajemnic świata otrzymałam ciekawych bohaterów i dynamiczną akcję, która nie pozwalała na nudę. Jestem więcej niż usatysfakcjonowana i z całego serca polecam!