I oto jest ostatnia - choć mam nadzieję, że jednak nie - cześć trylogii Delirium, która podbiła serca wielu Czytelniczek na całym świecie. Od początku wiedziałam, że całość muszę przeczytać i skompletować w swojej biblioteczce. I tak też się stało. Teraz dla Was mam okazję zrecenzować Requeim.
Rewolucja zapoczątkowana przez Odmieńców zamieszkujących Głuszę rozprzestrzenia się na cały kraj. Mimo trudów i bólów pragną postawić się rządowi i udowodnić, że amor deliria nervosa nie jest śmiertelną chorobą, której wszyscy się boją.
Głównej bohaterki nie trzeba przedstawiać. Lena - dziewczyna z Portland, która na krótki czas przed swoim zabiegiem zapadła na chorobę jaką jest miłość. Teraz żyje w Głuszy wśród Odmieńców i pragnie przekonać ludzi, że miłości nie trzeba się bać. Jednak czy jest to możliwe, kiedy normalni ludzie mają liczebną przewagę? Czy Lena przełamie się i wróci do swojego rodzinnego miasta, żeby walczyć w imię miłości? Jaką cenę będzie musiała za to zapłacić?
- Są straty, po których nigdy się nie otrząśniemy.
Po drugiej stronie muru jest Hana. Przyjaciółka Leny z dawnych czasów, kiedy jeszcze obie miały szanse wieść spokojne życie. Hanie poniekąd się to udaje. Znajduje dobrze ustawionego męża, ma dom "kochającą" rodzinę. Ma to wszystko do dnia, kiedy do Portland wkraczają Odmieńcy. Wtedy rozpętuje się prawdziwe piekło.
Czymś nowym, co pojawia się w Requiem są rozdziały prowadzone na zmianę przez Lenę i Hanę. Przez pierwsze dwa tomy brakowało mi informacji o przyjaciółce głównej bohaterki, tak więc takie wyjście mnie usatysfakcjonowało. Mamy wtedy okazję zaobserwować wewnętrzną walkę statecznej, dorosłej Hany a jednocześnie dziewczyny, która tęskni za Leną i w jakimś stopni chciałaby być taka jak ona. Zazdrości jej.
Lena i Hana są po dwóch stronach barykady, jednak kiedy przyjdzie do ostatecznego starcia odnajdą w sobie pokłady dawnej przyjaźni, lojalności i zaufania. Jednak czy to wystarczy, aby zapomnieć o krzywdzie, jaką wyrządziła Hana?
Wszyscy w jakiś sposób ponosimy winę za życie, które wybraliśmy.
Książka Requiem wydaje się być dużą pod względem objętości, jednak ten, kto czytał pierwsze dwie części tej trylogii wie, iż niezależnie ile ta pozycja miałaby stron i tak przeczytalibyśmy ją w oka mgnieniu. I to jest jeden z największych plusów całej trylogii - bardzo szybko się ją czyta. Bardzo szybko się czyta i od razu chce więcej. Także jeśli macie taką możliwość, przeczytajcie Delirium, Pandemonium i Requiem jednym ciągiem.
Requiem jest również prawdziwą skarbnicą wartościowych cytatów. Te, które umieściłam w swojej recenzji są jedynie namiastką tego, co możecie znaleźć czytając tę książkę.
Warto również zwrócić uwagę na okładki wszystkich trzech tomów. Wszystkie są równie magnetyzujące, hipnotyzujące i przyciągające wzrok. Na pewno przyczyniły się do popularności trylogii, ale nie możemy im przypisać tak wielu zasług, jak np. bohaterom, którzy są niezwykle barwni, prawdziwi i wyraziści, fabule - niebanalnej, ale jakże prawdziwej, jak i językowi, stylowi pisania, prostym, ale potrafiącym przemówić do samego serca.
W ostatnich słowach mojej recenzji chciałabym serdecznie zachęcić wszystkich do przeczytania Requiem lub całej trylogii, jeśli jeszcze tego nie zrobili. Naprawdę warto.