Nadir recenzja

Umysł wymiętoszony

Autor: @fprefect ·5 minut
2020-01-10
2 komentarze
6 Polubień
Ostatnio na którymś kanale przypomniał się taki fajny horrorek "Ukryty wymiar" (Event horizon) z 1997 roku. Jeśli nie znacie, to warto zobaczyć (ale lepiej nie czytajcie dalej bo będzie spojler, przejdźcie zatem do następnego akapitu), a tym którzy znają, tak tylko z lekka przypomnę. Wyprawa ratunkowa dociera do zaginionego siedem lat wcześniej super nowoczesnego statku Event horizon. Statek miał eksperymentalny napęd grawitacyjny, który pozwalał na pokonanie prędkości światła poprzez przeniesienie statku do innego wymiaru. Tyle że ten inny wymiar okazał się iście piekielnym zjawiskiem, które zlikwidowało załogę i ożywiło statek. A ten wrócił coby zapolować na jeszcze kilku ludziów. Czemu wspominam o tym filmie albowiem autor dziś opisywanego dzieła również stworzył iście piekielne warunki swoim bohaterom. I wcale nie powiem, pomysł był niegłupi ale coś nie pykło, jak z tym napędem grawitacyjnym, nie wiem czy autorowi zabrakło odwagi czy fantazji.

Uwielbiam czytać blurby, oczywiście po przeczytaniu samej książki, zazwyczaj jest to humorystyczny dodatek. Nie inaczej jest w tym przypadku. Trzy blogerki (których blogi będę omijał szerokim łukiem) wywaliły tak piękne laurki, że można dostać cukrzycy od samego patrzenia na te ich wypociny. Gorsze jest to, że dwie z nich na sto procent nie przeczytały tej powieści, co do trzeciej mam tylko podejrzenia, bo jej laurka jest tak ogólnikowa, że po zmianie tytułu można to przypiąć do każdej książki. Skąd mam pewność, że nie czytały.

Gdyby przeczytały do wiedziałby, że tyłówka i pierwsze sto osiemdziesiąt stron tego dzieła to tylko wstęp, a całość ma zupełnie inny wydźwięk. Ja też na początku chciałem swoją opinie zatytułować "Dziesięciu murzynków"  (Ten little niggers) (choć w dobie poprawności politycznej powinienem podać tytuł neutralny czyli "I nie było już nikogo" ale kim ja jestem żebym Agathe poprawiał). Ale ta książka jest jakieś 40 lat świetlnych za "murzynkami" (swoją drogą uwielbiam murzynka zwłaszcza przy dobrym kryminale i z kubkiem kakao, oczywiście jak to u mnie, przesłodzonego). Więc o czym to jest? I tu właśnie pojawia się problem, nie wiem. Miało być o zniewoleniu i wyzwoleniu (chyba), a w sumie to się jakoś tak rozlazło po kontach okrągłego statku kosmicznego. Zapomniałem wspomnieć, że jedna z laurkotwórczyń nazwała międzyukładowy statek kosmiczny: promem. Już byście wzięli kogoś z jakąś choć ogólną wiedzą w temacie. Ale nie ma się co dziwić, jak sam autor nie ustrzegł się dość poważnych błędów.

Co zrobi grupa kryminalistów różnej maści, jak się ich zostawi bez dozoru w jakimś pomieszczeniu. Zwłaszcza, że dobrze wiedzą, że nie są załogą ale towarem przewożonym w ładowni. Postara się wykombinować jak zwiać. O ile ciężko jest zwiać ze statku kosmicznego, bo próżnią się ciężko oddycha, to zawsze można zwiać statkiem. Ale ze statku też można było, bo był na nim prom (to taki statek do krótkich podróży). Przez trzydzieści lat można plastikowym (ależ ja dziś niepoprawny politycznie jestem no no) widelcem czołg rozkręcić na części, a co tu pisać o tak skomplikowanym tworze jak statek kosmiczny. W nieważkości nie da się biegać panie autorze, no nie ma sposobu na to. Można coś na kształt biegu uprawiać ale trzeba być bardzo mocno i dokładnie przypiętym do bieżni i to w taki sposób aby uniemożliwić wykonywanie salt (bo akurat wykonywanie nieskoordynowanych salt w nieważkości jest bardzo proste), A jakby się pan choć trochę zainteresował, poczytał dostępną literaturę, pooglądał co tam w kosmosie piszczy (choć teoretycznie nie powinno, bo dźwięk się w próżni kosmicznej ciężko niesie, może temu że nie ma za bardzo na czym) to wiedziałby pan jeszcze jedno. Po czterech miesiącach w nieważkości, jakiekolwiek próby eksploracji jakiejkolwiek planety, a już zwłaszcza planety o ciążeniu prawie półtora G, są awykonalne. Astronauci po powrocie na naszą planetę mają problemy z poruszaniem się, a tu jest tylko 1 wielkie G. Co się stało z ogrodem, rośliny w nieważkości kompletnie głupieją, nie ma zielonym do góry, bo nie za bardzo wiadomo gdzie jest góra. Skąd kurz w nieużywanej części statku? I kilka mniejszych i drobniejszych potknięć ale to pomińmy.

Ale autor jest chyba jeszcze dość młodym człowiekiem ma czas się poprawić. Nie wyrósł jeszcze z idealizmu (to taki chorobowy stan przejściowy pomiędzy młodością, a dostrzeżeniem w co się tu gra) o czym świadczy zakończenie (chyba najgorsza część tej powieści). A mogło być tak pięknie, bo pomysł niegłupi. Stanowczo za długi i zupełnie niepotrzebny ten brutalny wstęp, który właściwie nie ma dalszego ciągu ani większego wpływu na drugą część powieści. Którą to właśnie z chęcią przeczytałbym bardziej rozwiniętą, a nie tylko te kilka ostatnich dni. Serio, odkrywanie i eksploracja obcej cywilizacji znacznie bardziej ciekawi niźli nieporadność i mordercze skłonności naszej własnej rasy. Co się stanie z naukowcami wiadomo było, zaś zupełnie nie wiem co stało się z dwoma przestępcami, którzy uczestniczyli w kontakcie trzeciego stopnia, co z nimi panie Struno? Gdzie się podziały ich umysły wyzwolone?

Myśląc o wolności, myślimy raczej o wolności naszego ciała niż umysłu. Może rzeczywiście ograniczanie wolności poprzez wsadzanie przestępców za kratki, to jakaś aberracja. Toż ciało jest tylko narzędziem jak nóż czy pistolet. Może właśnie należałoby zamykać umysł. Odciąć go od możliwości sterowania ciałem, a ciału pozostawić tylko podstawowe funkcje, aby mogło zarabiać na siebie jako prosty robotnik przy nieskomplikowanych pracach. Jest to jakaś myśl, tylko czy aby na pewno moja własna?

To mogło być fajne, to się całkiem dobrze czytało miejscami, mimo tych błędów, ale czegoś zabrakło jak przypraw w chili con carne. Wszystko zostało jakoś tak wymemłane, rozwleczone, nieostre i jeszcze to tragicznie idealistyczne zakończenie. Nie, to nie tak być winno, a może tylko ja jakiś taki niedomyślny ale jestem na nie i dam tylko 5/10 i ciężko mi to polecić, bo nie za bardzo wiem komu mógłbym.

Tym razem podziękowania na końcu. Na kanapie bardzo dziękuję za zaufanie, zaś wydawnictwu Novae Res za udostępnienie książki (mam nadzieję, że nie zrazi Was zła recenzja, a da asumpt do wnikliwszej oceny wydawanej powieści).

Moja ocena:

Data przeczytania: 2020-01-10
× 6 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Nadir
Nadir
Edward Strun
7.3/10

Jedynym sposobem na ucieczkę z tego więzienia jest śmierć. Załoga Nadira, promu kosmicznego klasy C, składa się wyłącznie z więźniów. Zwyrodniali przestępcy, których skazano na dożywotnią tułaczk...

Komentarze
AS
@as.martin · prawie 5 lat temu

„W nieważkości nie da się biegać...” 

Normalnie szok! Tak bym pomyślał, gdybym tej książki nie przeczytał i nie wiedział, że wielokrotnie (wręcz do z nudzenia) w niej mowa o elektromagnesach w podeszwach i o metalowych podłogach. Jak widać, do wszystkich i tak ta informacja nie dotarła :D. Można oczywiście się zastanawiać, czy takie rozwiązanie faktycznie dobrze zdałoby egzamin, jak elektromagnesy byłby zasilane, jak wyglądałaby synchronizacja włączania i wyłączania napięcia podczas kroków. Bieg byłby raczej bardzo nieudolny – ale to już dyskusja na zupełnie inny temat. 

„... rośliny w nieważkości kompletnie głupieją, nie ma zielonym do góry...” 

Nie ma zielonym do góry, ale jest zielonym do światła, a korzeniami w poszukiwaniu wody. Jak wykazują doświadczenia, rośliny w stanie nieważkości radzą sobie całkiem nieźle. Tutaj link: https://www.rp.pl/artykul/1054247-Rosliny-w-Miedzynarodowej-Stacji-Kosmicznej.html

Zresztą informacji o eksperymentach z roślinami w stanie nieważkości jest mnóstwo. Wystarczy poczytać ;). W każdym razie w ciągu kilku miesięcy rośliny na pewno by nie zwiędły. 

„Skąd kurz w nieużywanej części statku?” 

Kurz osadza się wszędzie tam, gdzie jest przepływ powietrza. Pył napływa wraz z powietrzem. Więc jeżeli pomieszczenie nie jest idealnie szczelne i na dodatek posiada wentylację, kurz po latach na pewno w nim będzie. 

„Po czterech miesiącach w nieważkości, jakiekolwiek próby eksploracji jakiejkolwiek planety... są awykonalne”. 

Tu muszę zawierzyć autorowi recenzji, bo sam nie wiem. Czytałem tylko, że ludzie po roku przebywania w nieważkości mieli problemy z chodzeniem. Standardowe misje NASA trwają pół roku... No... to może faktycznie racja. 

Reasumując: Z wyłapanych „błędów” tylko jeden być może (!) jest uzasadniony, reszta to stek bzdur, po przeczytaniu których musiałem założyć tu konto, bo nie lubię pseudonaukowych wywodów pozostawionych bez odpowiedzi.
× 1
@fprefect
@fprefect · prawie 5 lat temu
Jak widzę znajomość sportów jest Ci obca więc wyjaśnię czym różni się chód od biegania. W chodzie co najmniej jedna noga musi mieć kontakt z gruntem czy podłogą i tu ok pełna zgoda da się iść, bieg zaś to skoordynowane skoki. Czym kończy się skok w nieważkości nie muszę (czy muszę?) tłumaczyć.

Och nowalijki były już hodowane na Salutach (ponoć rzodkiewki też się udawało wyhodować tylko bardzo gazowały kosmonautów). Eksperymentowano z pomidorami, ogórkami i fasolą ale nie udawało się za bardzo. Próbowano nawet w centryfudze (wiecie co to czy tłumaczyć?) ale też nie za bardzo się udawało. My zaś mówimy o drzewach, krzewach, bananowcach i innych, chyba że nie czytało się książki zbyt uważnie lub pisało. Ja nie wiem co by się z nimi stało (choć śmiem podejrzewać, że szybko by zwiędły, transport wody w pniach i takie tam grawitacyjne nawyki), sam jestem ciekaw, ale z pewnością nie byłoby to dla nich obojętne.

Najpierw ten kurz musi powstać. Najlepiej nadają się do tego organizmy żywe: rośliny tracą liście, które schną i się kruszą, kwiaty mają pyłki a potem też schną, kora się złuszcza, ludzki naskórek, resztki pokarmowe, pył z ubrań i innych materiałów podlegających tarciu, włosy. Tylko tyle, że my znów mówimy o odciętej od reszty, nie używanej przez nic i nikogo części statku.  Jak w niej wytworzył się kurz i to w takiej ilości, że rzucił się w oczy w części używanej, a więc zapewne bardziej zakurzonej (jeszcze w plamę oleju bym uwierzył, ale to zostawiłoby ślad na obuwiu)?

Przypominam na Ziemi panuje ciążenie 1G, do którego jesteśmy przyzwyczajeni, a i tak nasze kręgosłupy się męczą. Mięśnie przykręgosłupowe, które wspomagają kręgosłup w walce z grawitacją, w nieważkości wiotczeją. Tu nie chodzi o problemy z błędnikiem, które też występują po powrocie ale i bardzo silne bóle wywoływane przez niestabilny kręgosłup. W nieważkości następuje też bardzo szybkie odwapnienie kości, co zwiększa ich kruchość. Przy 1,4 G kości by im pękały.

Ot i tyle.
× 1
AS
@as.martin · prawie 5 lat temu
 
Bogatszy o tajemną wiedzę na temat sportów, mogę już wyjaśnić, jak wygląda bieg z elektromagnesami w nieważkości (myślałem, że to oczywiste, ale jak widać, myliłem się): Otóż zacznijmy od prawej nogi :). Prawa noga ma kontakt z podłogą, elektromagnes jest włączony. Elektromagnes w lewej nodze jest wyłączony. Delikwent wybija się z prawej nogi, elektromagnes się wyłącza. Przez chwilę delikwent nie ma kontaktu z podłogą, a oba elektromagnesy są wyłączone. Lecz ułamek sekundy później włącza się elektromagnes w lewej nodze i (uwaga!) wytwarza POLE MAGNETYCZNE, cudowne oddziaływanie na odległość, które przyciąga lewą stopę wraz z elektromagnesem do podłogi, dzięki czemu delikwent nie odfrunie w przestrzeń i nie wykona trzech salt. Teraz delikwent wybija się z lewej nogi, elektromagnes się wyłącza, i tak dalej, i tak dalej. Kluczem do zrozumienia tego  trudnego zjawiska jest POLE MAGNETYCZNE, które w tej sytuacji zastępuje pole grawitacyjne (choć oczywiście to duże uproszczenie). Pisałem, że synchronizacja elektromagnesów byłaby trudna, wymagałaby zaawansowanej technologii. A samo bieganie wprawy. 

Ale trzeba być obiektywnym. Strun nie opisał łopatologicznie biegania z elektromagnesami. Nie wyjaśnił również, jak działa POLE MAGNETYCZNE (wiadomości z fizyki na poziomie szkoły podstawowej). Zatem w książce są dwa poważne błędy ;). 

Rośliny, ach te rośliny. Nie wiem, co działoby się z drzewami i krzewami w stanie nieważkości. Prócz Recenzenta, nikt tego nie jest pewien, bo nikt nie przeprowadził żadnych doświadczeń. Wszystko opiera się na spekulacjach. Przewertowałem drugą część książki i nie znalazłem w niej żadnego opisu roślin w stanie nieważkości. Autor albo o tym zapomniał, albo wolał tego tematu nie tykać. A przecież powinien napisać, że by uschły, bo tak uważa szanowny Recenzent. Kolejny poważny błąd. 

Demoniczny kurz :). Myślałem, że wspomnienie o wentylacji pomieszczeń wystarczy, ale jak widać nie. Naprawdę muszę tłumaczyć, jak działa wentylacja? No trudno. Otóż ludzie do życia potrzebują tlenu. Tlen wytwarzają rośliny w procesie fotosyntezy. Zatem na statku kosmicznym czerpnie powietrza muszą znajdować się w sektorze roślin (chyba nawet w książce było o nich coś wspomniane). Powietrze z sektora roślin, razem z pyłkami, kawałkami kory, ziemi i całym syfem, dzięki pracy wentylatorów (wentylacja musi być oczywiście wymuszona) jest wsysane przez czerpnie i wyrzucane w pomieszczeniach statku przeznaczonych dla ludzi. Również w tych niedostępnych dla więźniów (pamiętajmy o tym, że statek nie był zaprojektowany z myślą o więźniach, a ww. pomieszczenia są przystosowane do pobytu ludzi). Jak widać z powyższego, w niedostępnej części statku po kilkudziesięciu latach nie tylko może być kurz, a wręcz MUSI (!) i to w sporych ilościach. 

Na korytarzu naturalnie będzie go mniej, bo po korytarzu ktoś czasem chodzi, rozdeptując kurz, wywołując ruch powietrza, który zdmuchuje kurz do kątów. 

Czy Szanowny Interlokutor nigdy nie był w piwnicy, do której nikt nie chodzi? Czy w tej piwnicy nie było więcej kurzu niż w korytarzu do niej prowadzącym? 

Ale znów będąc obiektywnym, Strun nie opisał łopatologicznie, jak działa wentylacja dla tych, co nie wiedzą. Co więcej, nie wyjaśnił w żaden sposób pochodzenia fascynującego kurzu. Mógł on być tam już przedtem, mogły podrzucić go ufoludki lub też mógł pojawić się na skutek działania czarów. Zatem w książce jest poważny błąd! 

Tak, przy 1,4 g kości na pewno by pękały, bo w ciągu czterech miesięcy odwapniłyby się jaka cholera. Przekonuje mnie to. Na pewno Szanowny Rozmówca to matematycznie wyliczył. I tym sposobem udowodniliśmy kolejny błąd! 

Idąc tym tropem wykryłem jeszcze jeden błąd. Otóż przez całą powieść żaden z bohaterów nie wydalił moczu ani się nie wypróżnił. Przynajmniej autor nic o tym nie napisał, więc zapewne nic takiego nie zaszło. Zatem po takim czasie zapewne wszyscy bohaterowie umarliby, rozerwałoby im pęcherze i jelita. Kolejny poważny błąd! :) 

Pozdrawiam i gratuluję przenikliwości :) 

× 1
@fprefect
@fprefect · prawie 5 lat temu
A więc brniemy dalej w nieznajomość fizyki. Wspaniałe pole elektromagnetyczne wytwarzane przez każdy układ elektryczny. Kiedyś  by mi się chciało i policzyłbym jak silne musiałoby być (tylko po co) aby zmienić kierunek lotu 70 kilogramów masy (przyjmuję, że taką masę miał przeciętny biegacz na tym statku), ale musiałoby być bardzo silne. Na dokładkę musiałoby być kierunkowe, coby nie przyciągnąć naszego biegacza do dowolnej najbliższej ferromagnetycznej rzeczy na metalowym statku kosmicznym. Zatem jakaś wymyślna konstrukcja do zasilania której bateryjka z zegarka nie wystarczy, dołóżmy zatem jakieś dziesięć kilogramów. Mamy już osiemdziesiąt, masa w nieważkości nie ma znaczenia ale moment pędu i bezwładność już tak. Kiepsko to widzę.

I właśnie to jest dziwne, że w drugiej części cicho sza o ogródku. Bo w pierwszej tam koncentruje się lwia część powieści. Trzeba też zaznaczyć, że te rośliny miały wytwarzać tlen dla ludzi na statku. Coby się stało możemy domniemywać na podstawie nieudanych doświadczeń z próbą wyhodowania bardziej złożonych roślin na mirze i salutach. Tak więc dla mnie nadal błąd i to poważny.

Ciekawe, że wspomniałeś o piwnicznym korytarzu. Jak jeszcze raz przewertujesz, tylko uważnie, to doczytasz, że nie był to używany korytarz (ten wiodący do prezbiterium). Musiało się tam zatem zgromadzić sporo kurzu. W przeciwieństwie do nieużywanej i odciętej części statku. Gdyby prowadziły tam otwarte przewody wentylacyjne to mogę się założyć o każde pieniądze, że więźniowie by je wykorzystali nawet jakby były wąskie. W nieważkości każdy pyłek to zagrożenie (choćby w układach elektrycznych elektromagnesów do biegania mógłby doprowadzić do zwarcia), dlatego powietrze się filtruje we wszystkich obiektach kosmicznych, kanałami powietrznymi kurz nie mógłby się zatem dostać do odciętej części statku.

Było o wypróżnianiu się i jedzeniu gówna, radzę jeszcze raz przeczytać.

A jako że dyskusja z pana strony zapewne z powodu braku argumentów zamienia się w bełkot (który zapewne miał mnie rozśmieszyć, zupełnie zresztą niepotrzebnie, wystarczająco dobrze się bawię) dlatego bez żalu kończę rozmowę. EOT
× 1
@Wiesia
@Wiesia · prawie 5 lat temu
Zgadzam się z opinią choć dla mnie pierwsza część była spójniejsza a w drugiej się rozmymłało. Ja z chęcią przeczytała bym rozwinięcie części pierwszej :) ale to jest kwestia gustu. Zgadzam się natomiast z tym że to razem nie zagrało, że brakło ostrości a idąc w kulinarne porównania - brakło pikanterii w tym daniu. 
@fprefect
@fprefect · prawie 5 lat temu
Nie czytałem wolności urojonej ciężko mi więc polemizować. 
W tej pozycji, jak na fizyka miłującego teorię strun, jakoś wiedzy fizycznej mi zabrakło :)  i jakby się autor pogubił w tym co chciałby przekazać, a może przestraszył?
@Wiesia
@Wiesia · prawie 5 lat temu
Gdyby autor skupił się na Nadirze i rozwinął wątek kryminalny lub dopracował wątek naukowców na planecie... Było by chyba lepiej. 
A tak zostajemy z takim właśnie niedosytem i mieszanymi uczuciami. 
Czasem mam wrażenie że autorzy piszą na ilość, nie na jakość :) 


Nadir
Nadir
Edward Strun
7.3/10
Jedynym sposobem na ucieczkę z tego więzienia jest śmierć. Załoga Nadira, promu kosmicznego klasy C, składa się wyłącznie z więźniów. Zwyrodniali przestępcy, których skazano na dożywotnią tułaczk...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

"Wciągająca i trzymająca w napięciu historia z pogranicza science-fiction i kryminału, stawiająca niepokojące pytanie - dokąd zmierza ludzkość?" (z okładki) Tytułowy Nadir to nazwa statku kosmicz...

@Katarzyna_Wasowicz @Katarzyna_Wasowicz

Pozostałe recenzje @fprefect

Jutro nie nastąpi
Wyrób książkopodobny

Nie wszyscy pamiętają czasy wyrobów czekoladopodobnych (jak chcecie poznać smak i konsystencję owych, to kupcie sobie nowe czekolady i batoniki Wedla). Z grubsza przypom...

Recenzja książki Jutro nie nastąpi
DonnerJack
Ty mi tu mitu tumanie nie nituj

Kiedyś Słońce było bogiem. Teraz wiemy, że jest termonuklearnym reaktorem chłodzonym kosmosem (swoją drogą muszą tam panować niezłe przeciągi jak te kilka miliardów gala...

Recenzja książki DonnerJack

Nowe recenzje

Glennkill. Sprawiedliwość owiec
Świeży, oryginalny i pełen humoru kryminał, w k...
@burgundowez...:

Jeśli sądzicie, że widzieliście już wszystko w literaturze kryminalnej, „Glennkill. Sprawiedliwość owiec” udowodni Wam,...

Recenzja książki Glennkill. Sprawiedliwość owiec
Noc spadających gwiazd
Magiczna noc
@ela_durka:

Jakiś czas temu miałam okazję, a w zasadzie wielką przyjemność przeczytać powieść "Nowe życie Kariny" pani Marty Nowik....

Recenzja książki Noc spadających gwiazd
Wzgórze psów
Recenzja książki "Wzgórze psów" Jakuba Żulczyka
@natala.char...:

Jakub Żulczyk w Wzgórzu psów zabiera czytelników na mroczną podróż do małego miasteczka, które skrywa więcej tajemnic, ...

Recenzja książki Wzgórze psów
© 2007 - 2024 nakanapie.pl