Nadeszła mało oczekiwana sesja, kilka egzaminów, trochę więcej podręczników i mnóstwo kserowanych notatek. I jak w takiej sytuacji znaleźć czas na czytanie? Ano, prosto, nie spać po nocach, doczytywać w busie, ukrywać książkę pod stolikiem na wykładach. Rozwiązań jest masę. A jak się chce to można. Właśnie dzięki takiej sposobności mogłam oddać się błogiemu czytaniu nowej książki Helen Fielding.
Przed zapoznaniem się z tekstem zastanawiałam się, ile jeszcze można napisać o takiej specyficznej kobiecie jaką jest Bridget Jones. Jej odchudzaniu, objadaniu się i wiecznej gonitwie za mężczyznami? Otóż można i to całkiem sporo. Autorka przedstawiła przesympatyczną, niesamowicie zabawną powieść nadającą się na długie zimowe wieczory i wiosenne popołudnia. Oczywiście, każdy, kto już wcześniej czytał wcześniejsze pozycje wie, że książka opowiada o głupiutkiej kobiecie, która nie odróżnia zmywarki od pralki. Jednak sposób, w jaki pisarka ujęła całą historię zasługuje na pochwałę.
Bridget Jones jak wiemy strasznie przeżywała swoje staropanieństwo, kiedy wreszcie usidliła Marka Darcy’ego miała żyć długo i szczęśliwie. Jednak w czasie jednej z wypraw jej mąż ginie. Zostaje sama z dwójką dzieci. Trudno pogodzić się jej ze stratą męża. Nie potrafi się odnaleźć w nowych realiach. Z biegiem czasu odzyskuje równowagę psychiczną i postanawia poszukać swego szczęścia. Bez wątpienia, nie obejdzie się bez dziwnych epizodów. Począwszy od wszawicy, trawki, podrywaniu facetów i wiecznemu objadaniu się. Oj, będzie się działo. Dodatkowo sytuacja mocno się skomplikuje, kiedy w życiu wdowy pojawi się niezwykle przystojny mężczyzna. Nic już nie będzie takie same.
Książkę czyta się szybko nie tylko dzięki lekkiemu językowi, ale również dlatego, że akcja toczy się niezwykle szybko. Przeskakujemy z jednego wątku do drugiego. Nie podobało mi się to, że roztrząsamy niektóre kwestie takie jak dieta, picie, palenie i seks na okrągło . Nie są to najważniejsze rzeczy w życiu. Wydaje mi się, że pisarka chciała wyłuszczyć te największe kobiece przywary. Ukazała to w przesadny sposób i dzięki temu osiągnęła zamierzony efekt. Urzeka mnie za każdym razem roztargnienie Bridget. Jej głupota i bezmyślność wręcz zaskakuje. To sprawia, że lubimy główną bohaterkę. Darzymy ją sympatią i kibicujemy w trudnych sytuacjach.
Pozycja jest dla wszystkich, niezależnie od płci i wieku. Świadczy o tym niezwykle bogaty wachlarz ludzkich trosk, problemów i obsesji. Ukrytych pod powłoką absurdalnych rzeczy. Pojawiają się pytania o macierzyństwo, miłość, samotność, z którą trzeba się zmierzyć, trudne relacje z rodzicami, strach przed gwałtownością zmian jakie dokonują się w społeczeństwie. Autorka porusza problem straty, żałoby, czy sieroctwa. Nie są to tylko głupawe sytuacje w jakie notorycznie wplątuje się bohaterka. Chociaż tych jest dużo więcej. Sposób ujęcia bohaterów, nie uległ zmianie. Autorka bazuje na postaciach z poprzednich pozycji. Każde z nich posiada jakąś dziwną manierę, jest albo maniakiem seksualnym albo pijakiem albo gejem. Nie przypominam sobie, żeby był ktoś względnie „normalny”. Ale jest to niewątpliwie zaleta coś, co wyróżnia twórczość pani Fielding.
Bardzo miło wspominam ponowne spotkanie z Bridget. Podejrzewam, że wrócę do niej w niedalekiej przyszłości. Będzie świetnym lekiem na gorsze dni. Jeśli ktoś ma ochotę poszukać szczęścia razem z panią Darcy zapraszam do czytania.