Bardzo chętnie sięgam po książki z gatunku paranormal romance- w zasadzie czytam najwięcej właśnie ich. Uwielbiam magiczny klimat, który nad sobą roztaczają, a także to, jak "proste" i przyjemne są. A jeśli pojawia się romans- to jeszcze lepiej! Bądźmy szczerzy - przy takich powieściach nie musimy wysilać za bardzo swoich szarych komórek. I to jest najlepsze; fakt, iż po ciężkim dniu czeka na mnie lekka lektura, która odwróci moją uwagę od problemów i obowiązków.
"Urodzona o północy" otwiera serię Wodospady Cienia autorstwa amerykańskiej pisarki C.C Hunter. Główną bohaterką tej powieści jest Kylie Galen, szesnastoletnia dziewczyna, której życie zmienia się niewyobrażalnie za sprawą kilku czynników. Najpierw umiera jej babcia, potem rzuca ją chłopak, jej rodzice się rozwodzą, a na dokładkę tego widuje tajemniczego mężczyznę, którego nie widzi nikt oprócz niej samej i nie ma pojęcia dlaczego tak jest. Ciężko tu mówić o szczęściu, prawda? Udział w nieodpowiedniej imprezie pociąga za sobą kolejne wydarzenia, w efekcie których Kylie ląduje w obozie dla trudnej młodzieży w Wodospadach Cienia.
Kylie trafia w sam środek nowego miejsca i pośród osób, które nie tylko są "trudne", ale także i dziwne. Dziewczyna szybko się przekonuje, iż sama jest częścią tego świata, nie ma tylko pojęcia kim dokładnie...
Nie sposób nie zwrócić uwagi na mankamenty tej powieści, które znowu nie są tak jakoś specjalnie liczne, ale za to często spotykane. Autorkom YA chyba bardzo ciężko jest się wyzbyć schematyczności. C.C Hunter także to się nie udało. Jest nastolatka, całkiem zwyczajna, niczym się nie wyróżniająca, która trafia w nowe miejsce, gdzie przykuwa uwagę dwóch przystojnych chłopaków. I tak oto na moich oczach zrodził się trójkąt, ale żeby było jeszcze lepiej, trójkąt ostatecznie okazał się być kwadratem, więc kompletnego braku oryginalności pisarce nie zarzucę. Pomijając sztampową fabułę, Hunter spisała się świetnie we wszystkim innym. Ja i główna bohaterka nie polubiłyśmy się. Jak dla mnie okazała się ona zbyt płaczliwa i mało asertywna. Doceniłam za to kreację Lucasa, Holiday, Delli i Mirandy. Te postacie naprawdę okazały się być pełnokrwiste, a nie płaskie, mało wymiarowe i po prostu nudne. Najbardziej swoją osobowością ciekawi mnie Lucas, więc nie ciężko się domyślić, że to właśnie mu, a nie Derekowi kibicuję.
Autorka od początku nie pozostawia czytelnikowi żadnych złudzeń, iż to wątek miłosny będzie machiną napędową jej dzieła i wcale mi to nie przeszkadzało, bo ja lubię dobre romanse, a ten w "Urodzonej o północy" jest całkiem niezły. Moim zdaniem Derek pojawiał się za często, bo to Lucas intrygował mnie swoją tajemniczą osobowością. Mam nadzieję, że w kontynuacji będzie go o wiele więcej.
Akcja, akcja i jeszcze raz akcja - to główny plus "Urodzonej o północy". Czytelnik od początku zostaje wrzucony bez litości w wir wydarzeń. Tym samym autorka zagwarantowała sobie mocne i dobre wejście. Przy takiej konstrukcji akcji oderwanie się od książki jest naprawdę ciężkie i potrzeba do tego silnej woli. Ponadto tempo akcji jest-rzekłabym- równomierne. W jednej chwili rozdział po rozdziale coś się dzieje, a w drugiej wszystko toczy się spokojnym torem. I to okazało się strzałem w dziesiątkę, bo mi, jako czytelnikowi pozwoliło na spokojne rozeznanie się w wydarzeniach i zrozumienie fabuły.
Koncepcja istot nadnaturalnych według C.C Hunter spodobała mi się, mimo iż wielkich rewelacji tutaj nie znajdziemy. Występują wilkołaki, wampiry, Fae... Wszystko to jest przedstawione w interesujący sposób. Zauważyłam, iż autorka w "Urodzonej o północy" w pewien sposób stworzyła sobie drogę do rozbudowania świata fantastycznego swojej powieści, tzn. mamy tutaj zaczątki jakichś większych koncepcji. W tej książce stworzenia nadnaturalne nie zamykają się jedynie w prostym schemacie, w jednym miejscu. Widać, iż pisarka wie, co robi i zmierza w dobrym kierunku do uczynienia kolejnych części jeszcze lepszymi. Jestem bardzo ciekawa jak rozwinęła swoje pomysły w kontynuacji.
Nie byłabym sobą, gdybym nie wspomniała o świetnym wydaniu graficznym książki. Okładka, na której widzimy młodą dziewczynę, otoczoną przez las nie dość, że jest trafiona to jeszcze przyjemna dla oka. W rzeczywistości prezentuje się jeszcze lepiej i bardziej magicznie.
Podsumowując: "Urodzona o północy" pochłonęła mnie na kilka dni i gdyby nie fakt, że czekały na mnie obowiązki, skończyłabym ją w kilka godzin. Książkę tę polecam nie tylko wielbicielom paranormal romance, ale także osobom, które poszukują czegoś lekkiego i nieskomplikowanego do przeczytania. C.C Hunter stworzyła barwną, fantastyczną powieść z mocno zarysowanym wątkiem miłosnym, którą warto przeczytać. Polecam!