Kay Fisher to trzydziestodwuletnia rozczarowana życiem i sfrustrowana rozwódka. Życie rzeczywiście nie obeszło się z nią jakoś specjalnie delikatnie, więc Kay nie ma powodu, by być miła i grzeczna dla innych ludzi. Kiedy na dodatek do jej wszystkich problemów, któregoś dnia przychodzi do niej starszy mężczyzna i twierdzi, że jest jej ojcem, kobieta bezpardonowo i wręcz impertynencko go wyrzuca. Jednak gość jest uparty i dotąd nachodzi naszą bohaterkę, iż ta w końcu nie dość, że go nie wyrzuca, to na dodatek na swój koszt postanawia zawieść faceta do Lizbony, pod warunkiem, że w drodze, on jej opowie wszystko ze szczegółami. Tak zaczyna się ich podróż ta fizyczna i ta mentalna w opowiadaniu starszego pana. Przenosimy się więc i my czytelnicy z opowieścią Salvadora Carriscanta do Manili z roku 1902. A tam, dopiero się dzieje!
Właściwie przewodni temat tej opowieści to miłość, a co za tym idzie romans. Jednak nie jest to jakaś młodzieńcza chmurna i durna miłość, która każe palić za sobą wszystkie mosty i wszystkie drogi ewentualnego odwrotu. Jest to miłość prawdziwa, dojrzała i przede wszystkim... zakazana. Tłem do tego wielkiego uczucia, które zadziwia nawet samych zainteresowanych, jest mało chwalebna wojna prowadzona przez Amerykanów z Filipinami w latach 1899 - 1902. Niektórzy mówią, że historia kołem się toczy, a ludzie niczego się nie uczą. Ja bym mogła jeszcze dodać, że krajowi w jarzmach niewoli w sumie wszystko jedno kto jest kolejnym uzurpatorem i ''wyzwolicielem'' od poprzednich grabieżców. Wojna filipińsko - amerykańska, jak każda wojna, wyzwoliła najgorsze instynkty, mnożą się czyny bezprawne i z ludzi wyłażą prawdziwe bestie. Nawet przyjaźń, wydawałoby się szczera i oddana, jest li tylko przykrywką do osiągnięcia własnych celów. W jaki sposób w takim chaosie można ocalić miłość, zwłaszcza kiedy trzeba się z nią ukrywać ?
Czy zakochanym uda się sprawić, że w końcu będą razem bez ukrywania ? Czy Kay jest rzeczywiście córką Salvadora Carriscanta ? Przyznaję, że intryga uknuta przez Salvadora, by w końcu połączyć się z ukochaną, pierwsza klasa. Opowieść snuta jest zupełnie nie spiesznie, ale i nie nudno, wydarzenia postępują jedno za drugim we właściwym tempie i przedstawione są drobiazgowo, ale nie rozwlekle. Ponieważ Salvador w Manili w roku 1902 jest lekarzem, chirurgiem (chociaż leczy też wszystkie inne przypadłości) więc dowiemy się też całkiem sporo o tym jak wtedy leczono, jak operowano i jakie doświadczenia na ludziach i na zwierzętach (brrrr.) przeprowadzano. Poczytamy też o tym, że człowiek od zarania dziejów tęsknie patrzył w niebo i chciał latać jak ptaki i co był w stanie zrobić, by tego dokonać. To naprawdę dobra książka i dziwię się, że tak mało osób ją przeczytało.