"Wsiąść do pociągu byle jakiego..." śpiewa beztrosko cała Polska z panią Marylą Rodowicz. Dla Ewy, bohaterki książki "Pociąg", kupno biletu gdziekolwiek, było ucieczką, jedyną drogą wyjścia z beznadziejnej sytuacji. Pociąg w nieznane okazał się transportem do nowego, lepszego życia.
Fabuła
Ewa traci w pożarze córeczkę. Mąż obwinia ją o stratę, bo w czasie wypadku była z kochankiem. Mimo, że od od tragedii minęło kilka miesięcy, a małżeństwo się rozpadło mężczyzna ciągle ją dręczy. Ewa jest zmuszona uciekać przed byłym mężem, który jest policjantem. Wsiada do pierwszego lepszego pociągu, w którym poznaje panów Michała i Stanisława. Ta dwójka odmieni, życie Ewy. Przemieni pech w radość. Czy były mąż da jej spokój, a może uruchomi wszelkie znajomości, żeby dalej mścić się na żonie.
"Gdy jest się zbyt łasym na pokusy, to pewnego dnia można strasznie tego pożałować."[1]
"Pociąg" to powieść to dwójce rozgoryczonych ludzi.
Na pierwszym planie mamy Ewę, która straciła córeczkę i ucieka przed byłym mężem oraz Michała, bezwzględnego komornika, który tkwi w nieudanym małżeństwie. Te dwie postacie, przy małej pomocy osób trzecich, połączy smutek i namiętność
Skoro jestem przy bohaterach to muszę wspomnieć, wszyscy zostali wykreowani rewelacyjnie. Pan Stanisław – szarmancki starszy mężczyzna, prawdziwy gentlemen, Dominika – przyjaciółka Ewy, rudowłosa piękność, a przede wszystkim silna charakterna babka, Filip – przyjaciel Michała, wrażliwy lowelas, Marta – żona Michała, nudna egoistka, Tomasz – były mąż Ewy, opętany zemstą policjant psychopata. Uwielbiam każdego z osobna i wszystkich razem. Szczególnie uwielbiam Izę Maciejewską za to, że ich wszystkich wymyśliła.
Autorka połączyła w swojej powieści wiele skrajnych elementów. Obok strachu i zła położyła radość i dobro. Przy gigantycznym gniewie postawiła wielki spokój. Mamy bohaterów, którzy są oazą szaleństwa i agresji i takich od których emanuje harmonia. Powieść rozpoczyna się niczym rasowy thriller, żeby przekształcić się w pełen pasji romans. Środek jest dość spokojny. Jest w nim sporo uczuć (dobrych i złych). Pod koniec akcja zaczyna się nakręcać i robi się niebezpiecznie. Wyjątkowo podoba mi się, że w "Pociągu" nie zostawiono punktu kulminacyjnego na koniec. Po finałowej konfrontacji autorka spokojnie domyka otwarte wątki i daje czas na pożegnanie się z bohaterami. A zakończenie - "baja bongo!". Doczytałam tę powieść do ostatniego słowa, żeby z uznaniem pokiwać głową.
Wspomnieć jeszcze muszę, że Iza Maciejewska nie przebiera w słowach. Mi wulgaryzmy w książkach nie przeszkadzają, ale mam świadomość, że wywołują wiele kontrowersji. Zawsze stawiam sobie pytanie, czy były one potrzebne i w tym przypadku się bronią. Dodają pasji (szczególnie w scenach 18+) i charakteru oraz potęguję złość, smutek i strach.
Załapałam autorkę na kilku powtórzeniach. Przykład: Michał kilka razy opowiada o swoich stosunkach z żoną i odniosłam wrażenie, że te fragmenty są napisane w bardzo podobnych słowach. Autorka mogła też wymyślić więcej określeń na określenie męskiego przyrodnia niż fiut czy siusiak (swoją drogą nie macie wrażenia, że siusiak brzmi nieco śmiesznie, dziecinnie?). Tak naprawdę jest to jedyna, drobniutka wada jaka rzuciła mi się w oczy przy tej powieści. Wybaczam, bo ogólny bilans książki jest na dużym plusie.
Podsumowanie
Co musicie wiedzieć o "Pociągu"? To nie jest cukierkowy romans z patrzeniem głęboko w oczy. To książka pełna strachu, smutku, złości i ostrego seksu. Jest to bardzo udany, a przede wszystkim pełen pasji, debiut. I to chyba ta pasja tak mnie zauroczyła. Bo książki mają być jakieś. Mają nas porywać i mają angażować czytelnika. Podczas czytania trzeba się cieszyć, wkurzać, bać, rumienić, a w tym przypadku emocji podczas czytania mi nie zabrakło.
[1] Iza Maciejewska, "Pociąg", wyd. Edito Red, Gliwice 2020, s. 17.