Mężczyzna po przejściach, kobieta z przeszłością - „pachniało” romansem, a w środku niepowtarzalna historia, której napisania nie powstydziłoby się samo życie. Sięgając po „Łatwopalnych” liczyłam na ciekawą i przyjemną lekturę, ale nie przypuszczałam, że autorka zabierze mnie na emocjonalny rollercoaster i pozostawi rozsypaną z mętlikiem w głowie.
Agnieszka Lingas – Łoniewska, autorka popularnych powieści m.in: „Bez przebaczenia”, „Zakład o miłość”, „W szpilkach od Manolo” oraz trylogii „Zakręty losu”. Propaguje polską prozę i tworzy w internecie stronę „Czytajmy Polskich Autorów”. Miłośniczka zwierząt i ostrych dźwięków. Proces twórczy wspomaga muzyką, a listę utworów towarzyszących Jej podczas pisania publikuje na końcu książki w formie playlisty.
„Łatwopalni” to historia dwojga ludzi, których drogi nieoczekiwanie krzyżują się. Ona - trzydziestoletnia nauczycielka z małego miasteczka. Była dziewczyna syna lokalnych Carringtonów. Zmagająca się z duchami przeszłości i mająca problemy w relacjach z matką, przekonaną, że jedną decyzją Monika przekreśliła swoją szansę na szczęście. On – uciekający od przeszłości samotnik, który sam wymierzył sobie najwyższy wymiar kary. Zmierzający donikąd nomada, przeświadczony, że nie zasługuje na spokój, wytchnienie czy szczęście. Tych dwoje więcej dzieli niż łączy, a jednak ślepy los sprawił, że doszło do spotkania, które na zawsze odmieniło życie każdego z nich.
Autorka z pozornie banalnej historii stworzyła niesamowitą opowieść o miłości, walce z samym sobą i dokonywaniu trudnych wyborów. Pozwoliła czytelnikowi wejść z butami w życie bardzo „poharatanych” ludzi, którzy nie potrafią poradzić sobie z widmem przeszłości powracającej, jak zły duch, męczącej i zamieniającej życie w koszmar. Monika i Jarek mają szansę zacząć wszystko od nowa i pójść za głosem serca, ale wcale nie jest ławo kochać, kiedy nie dokonało się ostatecznego rozrachunku z tym, co było. Czas leczy rany, ale niektóre obrażenia są tak głębokie, że niekiedy wybaczenie nigdy nie przychodzi.
„Łatwopalni” to książka którą pochłania się, zbyt szybko osiągając drugi brzeg. Autorka gra na emocjach czytelnika, jak na pianinie uderzając w najbardziej wrażliwe struny. Uczucie i emocje towarzyszące bohaterom są tak namacalne, że wylewają się wprost na odbiorcę i nie sposób zachować objętości. Czułam suchość w gardle, momentami miałam oczy mokre od łez i mętlik w głowie. Pisarka bardzo sprawnie operuje słowami i nie potrzebuje ich wielu, żeby wprowadzić czytelnika w odpowiedni nastrój i bawić się jego uczuciami.
Bohaterzy wykreowani są po mistrzowsku, a ich portrety psychologiczne dopracowane w każdym szczególe. Nie miałam najmniejszego problemu ze zrozumieniem ich postępowania, rozterek i targających nimi uczuć. Choć nie zawsze zgadzałam się z ich wyborami, a czasem miałam ochotę wstrząsnąć jednym czy drugim, to rozumiałam, że mają prawo do własnych decyzji. Autorka nie zapomniała też o postaciach drugoplanowych, którym nie zabrakło wyrazistości, charakteru i bagażu doświadczeń.
Pisarce udało się oddać klimat małej miejscowości, gdzie trudno zachować prywatność, a najmniejszy incydent staje staje się źródłem plotek i sensacji. Pokazała wścibskie sąsiadki, które nie mają czasu „posprzątać” na własnym podwórku, a za płotem dostrzegą najmniejszy szczegół i wyciągną „odpowiednie” wnioski. Nie zabrakło też wycieczki po Dolnym Śląsku – pojawia się Zamek Czocha, Zamek Grodno, Zamkowa Góra w Wałbrzychu, Palmiarnia w Lubiechowie i zlot motocyklowy w Bielawie.
Mnie książka pochłonęła od pierwszych stron, wzbudziła moje zainteresowanie do tego stopnia, że walczyłam ze snem o każdą stronę. Na pozór prosta historia okazała się zaskakującą, fascynującą i nieprzewidywalną opowieścią, o miłości, podejmowaniu trudnych decyzji, popełnianiu błędów, poświęceniu i życiu, które nie zawsze układa się tak, jak byśmy chcieli. O figlach losu, który pozwala poczuć smak szczęścia, aby za chwilę zabrać wszystko, co najcenniejsze. Nie ckliwa, nie nasycona wyznaniami a mimo wszystko pokazująca potęgę uczucia, które przychodzi, mimo że wcale go nie zapraszamy i niczym tornado burzy poukładany świat.
Po spotkaniu z „Łatwopalnymi” trudno się pozbierać. Ja długo po zamknięciu książki nie mogłam dojść do siebie, a rozbudzone emocje nie dawały mi spokoju. Ta lektura na zawsze pozostanie w moim sercu i żałuję, że nie mogę zresetować „kawałka” pamięci, żeby przeżyć to jeszcze raz. Powieść polecam wszystkim dziewczynom starszym i młodszym, marzycielkom i tym twardo stąpającym po ziemi. Jeżeli nie boicie się wystawić na ciężką próbę swojej wrażliwości, narazić głowy na mętlik, a serce na tachykardię, to ta lektura jest dla Was. Pani Agnieszko "chapeau bas".