Powieści Veroniki Roth bardzo lubię i miło wspominam lekturę cyklu Niezgodna. Kiedy dowiedziałam się, że w Polsce ukaże się kolejna książka tej autorki, zaczęłam zacierać ręce. Co więcej, po pozytywnej opinii Zuzy z kanału Zaksiążkowane, jeszcze bardziej zapragnęłam sięgnąć po tę pozycję. Jak wyszło? O tym opowiem w dzisiejszej recenzji.
Historia rozpoczyna się tym, czym kończą inne powieści - zwycięstwem dobra nad złem. Piętnaście lat wcześniej, piątka Wybrańców staje do walki z Mrocznym – bytem niosącym zniszczenie Ameryce. Zrównał on z ziemią całe miasta i mordował tysiące ludzi. Wybrańcy poświęcili wszystko, by go pokonać. Po odejściu Mrocznego świat odzyskał równowagę, jednak oni sami nie do końca. Co mogą zrobić, będąc celebrytami z magicznym wykształceniem, jeśli nikt już go nie potrzebuje? Jednak czy na pewno tak jest?
Ogromnym plusem tej powieści jest główna bohaterka. Sloane, bo tak ma na imię, zachwyciła i zaciekawiła mnie od samego początku. Nie jest ona bohaterką, która użala się nad sobą, lecz postacią czynu – potrafi się postawić, choć ma niemałe problemu z agresją. To właśnie to często naraża ją na różne problemu i konflikty, ale czy ona się tym przejmuje? Absolutnie nie. Sloane jest niezwykle wyrazista, przez co (w moim odczuciu) cała reszta bohaterów rozmywa się we mgle. Nie wszystkim może się to spodobać, ale ja nie miałam z tym problemu, chociaż rzeczywiście lepiej byłoby poznać pozostałe postaci.
Jeśli chodzi o styl pisania autorki, to od pierwszej strony widać, jak bardzo rozwinął się warsztat pisarski autorki. Ponadto, powieść ta została napisana w stronę bardziej dorosłych czytelników i taki język również został zastosowany - obecność przekleństw jest na to dowodem. Lektura Wybrańców była dla mnie ciekawym doświadczeniem szalenie cieszę się, że udało mi się poznać tę historię, jednak... to nie było do końca to, czego się spodziewałam. Pierwsze sto stron wlekło się okropnie, przez co czytanie było dla mnie bardziej męką niż przyjemnością. Później zaczęło robić się ciekawie i naprawdę czułam, że chcę zaangażować się w tę historię całą sobą. Jednak dla mnie lektura tej pozycji przypominała sinusoidę: raz było superciekawie i wciągająco, a zaraz potem robiło się nużąco.
Ostatnie sto stron sprawiło, że moje serce zabiło szybciej i tak naprawdę ta końcówka uratowała całą książkę. Szczerze mówiąc, po Roth spodziewałam się czegoś wciągającego od samego początku i tu się bardzo rozczarowałam. Jednak mimo tego, nie uważam, że jest to zła pozycja. Wybrańcy to naprawdę świetna książka, którą można przypisać do gatunku Sci-Fi, którą czyta się szybko i na swój sposób przyjemnie. To, że mnie nie zaspokoiło czytelniczo w taki sposób, jak chciałam, nie oznacza, że nie zaspokoi kogoś innego. Ostatnie strony sprawiły, że jeśli pojawi się kontynuacja, na pewno się z nią zapoznam bliżej, bo liczę na to, że tam dopiero zacznie się dziać.
Jeżeli szukacie dobrej i ciekawej powieści na zimowy wieczór, Wybrańcy jak najlepiej się polecają - skutecznie odetną Wasze myśli od brutalnej rzeczywistości.