Załatwiaczka recenzja

Załatwię ci to i tamto...

Autor: @iziu08 ·3 minuty
2011-05-30
Skomentuj
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!
Każdy by coś chciał. Lecz nie każdy może mieć to, czego pragnie, z różnych różnistych powodów: brak pieniędzy, czasu miejsca. Do tego nie wszystko zdobyć się da… Nie, czekajcie. Kto powiedział, że się nie da?! Dobra, ja. ; ) Ale to nie jest prawda, możecie to uznać za żart. Właśnie, że się da. Pod warunkiem, że wiemy, do kogo i w jaki sposób należy się zwrócić…

Takich ludzi jest tylko setka. Jeśli potencjalny klient zna właściwą formułkę, może dostać, co tylko zechce. Słoń w przydomowym ogródku? Żaden problem. Wygrana w totolotka? Nic prostszego. Zwrócenie straconego przed laty serca? Też nic trudnego. Nie mówiąc już o zdobywaniu nadludzkiej potęgi, wskrzeszaniu z martwych, podróżach w czasie, podpisywaniu cyrografów z demonami czy innych tego typu „drobiazgach”. Załatwiacze mogą wszystko.

Małgorzata Brzeska jest właśnie jedną z takich osób. Sympatyczna młoda Polka, która do angielskiego Exeter przyjechała na stypendium i zupełnie przypadkowo wplątała się w dość nietypową pracę załatwiaczki. Dziewczyna, która kiedyś zdobyła nawet tytuł Miss Studentek, teraz ani trochę nie przypomina osoby, którą dawniej była. Została zmuszona zamienić sukienki na ogrodniczki z jak największą ilością jak największych kieszeni (tylko mnie kojarzy się tu jeden z odcinków „Krecika”..? ;) ) i bluzę, a zamiast butów na obcasie przyzwyczaiła się ubierać trampki. W ilościach wskazujących na poważne przedawkowanie zażywa leki „przeciwsenne”, żeby nie marnować cennego w jej zawodzie czasu na tak „przyziemne sprawy” jak sen. No cóż, taka praca…

Oprócz Małgosi, w książce Mileny Wójtowicz spotykamy wiele ciekawych postaci, do tego niekoniecznie żywych… Mamy więc wampira Philipa, gustującego w młodych, damskich szyjach i miejscowego czarodzieja-patriotę Bena, który za wszelką cenę usiłuje pozbyć się krwiopijcy ze swojego ukochanego Exeter. Zwariowaną druidkę, która niewiele mówi, a swoje przepowiednie maluje na… gipsowym koniu i wiecznie konkurujących ze sobą czytaczy marzeń, wróżki i wróżów. Śmierć, który podobnie jak w książkach Terry’ego Pratchetta jest płci męskiej, lecz niestety pozbawiony został „kościotrupowatego” konia, a sam jest jak najbardziej żywym (?) facetem. Wszyscy są znajomymi Małgosi i przy jej zleceniodawcach wydają się być jak najbardziej normalni. Bo czy można nazwać zwyczajnym człowieka, który pozbawiony jest serca, albo dwoje satanistów, którzy pragną podpisać cyrograf z demonem, aby zostać gwiazdami? No nie wiem, nie wiem… ;)

Czyli na pierwszy rzut oka wszystko ładnie, pięknie, mogłoby się wydawać: genialna lektura. A jak jest naprawdę? Nieco gorzej, jednak nie najgorzej. Owszem, plusy należą się za fabułę (czy raczej: fabuły), ciekawe postaci i przede wszystkim za humor, jednak cały czas zastanawiałam się: dlaczego opowiadania, a nie normalna powieść? Nie chodzi o to, że mam coś przeciwko właśnie zbiorom opowiadań, ale „Załatwiaczka”, no cóż… Wygląda to tak, jakby autorka aż do samego wydania książki nie mogła zdecydować się, w jakiej formie przedstawić nam przygody Małgosi. Do czego piję… A no do tych wszystkich powtórzeń. I nie chodzi tu nawet o powtarzanie wyrazów, a całych jakby to… faktów. Po dwóch, trzech opowiadaniach może nie wydawać się to takie straszne, jednak na dłuższą metę robi się irytujące, żeby nie powiedzieć wkurzające. Ja już chyba do końca życia zapamiętam, że Małgosia „w razie poczucia zagrożenia mogła wezwać całe komando półtrolli z Ubezpieczalni”, którzy by owo zagrożenie zlikwidowali, że ma włosy w kolorze oberżyny, chodzi w ogrodniczkach, trampkach i bluzie z kapturem, że w kontrakt wplątała się niczego nieświadoma i teraz nie ma na nic czasu, itp., itd. No przecież ileż można?

Jednak jeśli ktoś ma stalowe nerwy, jakoś to przetrwa i nie porzuci książki po 50 stronach, będzie miał zagwarantowaną dobrą zabawę. Opowiadania może i są oparte na tych samym schemacie „zlecenie-wykonywanie zlecenia-inne przygody-koniec”, ale jednak każde z nich jest o czym innym, nieco różni się od poprzedniego, a te wszystkie powtórzenia, użalania się i schematyczność nadrobione zostały dużą dawką humoru. Może i nie jest to książka, podczas czytania której człowiek wręcz turla się po podłodze ze śmiechu, ale nie powiem, czyta się przyjemne :) „Załatwiaczki” raczej nie dorzuciłabym do spisu lektur obowiązkowych fana tegoczyczegośinnego, ale naprawdę warto poświęcić jej trochę czasu, chociażby po to, żeby poprawić sobie humor i miło spędzić czas. Mimo kilku mniejszych czy większych minusów jest to całkiem sympatyczna lektura, a i bohaterka niczego sobie… :)

Moja ocena:

Data przeczytania: 2011-05-08
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Załatwiaczka
Załatwiaczka
Milena Wójtowicz
7.8/10

Emigracja inaczej? Załatwi ci to "Załatwiaczka”. Urocza młoda Polka, która wygrywa nawet konkurs Miss Studentów, wyjeżdża do Exeter na studia. Jednak co dobrze się zaczyna, skończyć się może… dziwnie....

Komentarze
Załatwiaczka
Załatwiaczka
Milena Wójtowicz
7.8/10
Emigracja inaczej? Załatwi ci to "Załatwiaczka”. Urocza młoda Polka, która wygrywa nawet konkurs Miss Studentów, wyjeżdża do Exeter na studia. Jednak co dobrze się zaczyna, skończyć się może… dziwnie....

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Pozostałe recenzje @iziu08

Bezgrzeszna
Wampiry, wilkołaki i... mechaniczne biedronki

Alexia Tarabotti vel lady Maccon to postać co najmniej niezwykła, która może i ma co nieco wspólnego z damą, ale to, że chodzi w sukniach, uczestniczy w balach i zna zasa...

Recenzja książki Bezgrzeszna
Bezzmienna
Wampiry, wilkołaki i... sterowiec

Po raz kolejny za sprawą pewnej amerykańskiej autorki cofamy się do wieku XIX, do tego do Londynu. Trzeba przyznać, niezwykle klimatyczne połączenie. Nowe wynalazki, szan...

Recenzja książki Bezzmienna

Nowe recenzje

Wegetarianka
Od wegetarianizmu do choroby psychicznej
@sweet_emily...:

Miałam się zachwycić, a pozostał niesmak, rozdrażnienie i ścisk w żołądku. Podjęcie decyzji, aby zostać wegetarianką w...

Recenzja książki Wegetarianka
Sytri
Po takim zakończeniu chętnie przeczytałabym więcej
@distracted_...:

Późna jesień zdecydowanie sprzyja czytaniu książek paranormalnych. Dziś o książce, która nie jest romansem a erotykiem ...

Recenzja książki Sytri
Trzymaj się z dala, kochanie
Trzymaj się...droga Afryko, wcale nie chcę być ...
@sweet_emily...:

Wśród niepokoju i niesprawiedliwości, w oddali i ukryciu, w szczelinach życia codziennego ukrywa się ona. Miłość. "Trz...

Recenzja książki Trzymaj się z dala, kochanie