Instagram: @violet.and.dog
.
Wybuch pandemii covid-19 w 2020 r. a następnie zagrożenie ze strony Rosji już bezpowrotnie zmieniło nasze postrzeganie rzeczywistości. Mimo że świat nie skończył się tak, jak obwieszczali niektórzy, to na pewno się zmienił. A wraz z nim zmieniliśmy się także my. Każdy z nas żyje w nieustannym lęku i stresie. Boimy się choroby, śmierci, utraty pracy czy rozstania z bliskimi. Przemęczeni, wypaleni zawodowo i rodzinnie, pozbawieni nadziei na lepsze jutro potrzebujemy wskazówek, drogowskazów, które naprowadzą nas na właściwą ścieżkę. Tajemniczo brzmiący tytuł jest zbiorem rozmów, jakie w ostatnich latach przeprowadziła Katarzyna Kazimierowska z ekspertami z różnych dziedzin. Jest to książka o tyle interesująca, bo poruszająca tak wiele różnych tematów, że na pewno każdy znajdzie w niej coś dla siebie. Od psychologii, po ekonomię, politykę społeczną czy kwestie przyrodnicze.
.
Czas pandemii sprzyjał wielu rozważaniom i stał się źródłem niewyczerpanych materiałów do badań naukowych. Mimo że może się nam wydawać, że był to czas zmarnowany to dla badaczy takich jak autorka i jej rozmówcy (i rozmówczynie, żeby żadna z feministek nie poczuła się przeze mnie pominięta) był to czas intensywnej pracy. Dlatego autorka i jej goście dzielą się z nami wnioskami z badań prowadzonych na polskich uczelniach w ostatnich latach i zachęcają do spojrzenia na ten czas z optymizmem. Dzięki tym miesiącom izolacji mieliśmy możliwość nie tylko przyjrzeć się z bliska kondycji naszej rodziny, ale i spróbować innych form pracy czy nauki.
.
„Życie. Strategie przetrwania” Kazimierowskiej to także zbiór rozmów o seksie, macierzyństwie i socjalizacji płci. Wiedzieliście o tym, że wg najnowszych badań kobiety ciężarne świadome płci żeńskiej dziecka częściej do niego mówią? Jest to tzw. socjalizacja stereotypowa wyrażająca się także w postrzeganiu dziewczynek jako tych wrażliwszych i delikatniejszych od mężczyzn. Jednym z tematów, który szczególnie mnie zainteresował, był ten związany ze snem i bezsennością. Problemy ze snem stają się powoli tak powszechne, że traktowane są jako choroba cywilizacyjna. Jeden z gości (a może jedna z gościni już nie pamiętam) poleca co robić, a czego nie robić na chwilę przed snem co na pewno i ja uwzględnię w planowaniu swojego odpoczynku. Zachęca także do zaopiekowania się swoim ciałem i potraktowania go podmiotowo, a nie przedmiotowo. Radzi jak czuć się dobrze nie będąc w związku i podkreśla zalety terapii poznawczo behawioralnej w leczeniu zaburzeń snu. W trakcie lektury dowiedziałam się także, jak wygląda aktualna piramida zdrowego żywienia. Wiedzieliście, że u jej podstawy leży aktywność fizyczna, bo ja nie?
.
Z kolejnej z rozmów dowiecie się także czy jesteście osobą wysoko, czy nisko reaktywną i jaka forma wypoczynku jest dla was najlepsza. Dlaczego boimy się odpoczywać i dlaczego nie umiemy tego robić? Sama często zadaję sobie takie pytania. Czym jest rezyliencja i stres, jak nauczyć się mówić bez skrępowania o swoich zaletach i talentach? To kolejne z zagadnień, na jakie znajdziemy tu odpowiedzi. Może nie do końca zgadzam się z tym, że „nuda to stan zmęczenia długim wypoczynkiem”, bo moja praca mnie nudzi, a nie jest formą wypoczynku. Jednak być może i w tym stwierdzeniu jest ziarnko prawdy, a ja zrozumiałam je nie tak, jak powinnam.
.
Najbardziej jednak zainteresował mnie tzw. cohousing, czyli popularna w Szwecji i Niemczech forma wspólnoty mieszkaniowej, z bardzo rozsądnym podziałem na to, co prywatne i publiczne. Poczytałam co nieco na ten temat i mimo że na chwilę obecną jestem sceptycznie nastawiona to sytuacji współdzielenia z obcymi ludźmi mieszkania i dóbr osobistych. Jednak w krajach skandynawskich cohousing wydaje się doskonałą alternatywą dla domów seniora czy problemów z otrzymaniem przysłowiowej szklanki wody od dorosłych dzieci niegarnących się do opieki nad rodzicami.
.
Jednak, żeby nie było, że wszystko mi się w tej książce podobało, to wspomnę o porażającej ilości przedziwnych feminatywów tu obecnych. Ta książka pobiła wszelkie możliwe rekordy. Pozwólcie, że wymienię niektóre z nich (no muszę, bo się uduszę). I tak znajdziemy tu takie słowa, jak np. naukowczyni, psycholożka, wykładowczyni, coachka, adiunkta i pedagożka. Nie wiem nawet, czy dobrze je napisałam, bo z wymówieniem również mam problemy. Do tego zacnego grona dodać możemy jeszcze chirużdżkę, ministrę i posełkę, bo też takie feminatywy pojawiają się w przestrzeni publicznej. Na szczęście nie w tej książce, bo wtedy chyba bym ją już odłożyła. Podział na rozmówców i rozmówczynie wydaje się jeszcze zasadny, ale po co tak kaleczyć język polski i utrudniać wymowę. Skoro można coś powiedzieć prościej, to należy to robić. Nazwanie kobiety pedagogiem czy panią pedagog nie jest absolutnie żadną formą umniejszenie jej roli społecznej, czy atakiem na płeć. Co ciekawe autorka książki mówiąc o sobie, używa już stwierdzenia: „w swojej pracy jako psychologa”, a nie psycholożki. Ciekawe, prawda? Czyli jednak nie do końca jest przekonana do owych zmian.
.
A wy co sądzicie o tego typu feminatywach? Jesteście ZA takimi zmianami w języku czy PRZECIW? Dajcie znać w komentarzu.
.
Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki dziękuję @wydawnictwo_zwierciadlo