Na wstępie muszę zaznaczyć, że żadna ze mnie znawczyni ani nawet miłośniczka science fiction w literaturze i filmie. Po pozycje z tego gatunku sięgam rzadko, wyłącznie gdy mam na to ochotę (co zdarza się rzadko), zachęcona najczęściej opisem fabuły, który musi mnie po prostu zaabsorbować i przekonać. Większość pozycji o podobnej do "Złotych klatek" tematyce, które do tej pory przeczytałam, miały w sobie elementy utopii. W przypadku powieści Elizabeth Smal jest nie inaczej, jednak po lekturze mam mocno mieszane uczucia, co postaram się uzasadnić poniżej.
Akcja powieści toczy się w bliżej nieokreślonej, ale niezupełnie odległej przyszłości. Posiadacze smartfonów już dziś korzystają z ich coraz bardziej nieograniczonych możliwości. W świecie autorki ludzkość rozbudowała ich funkcjonalności tak, aby jak najbardziej ułatwiały życie. Do zapewniania ludziom bezpieczeństwa służą ponadto drony i system monitoringu CCTV oraz chipy i inne superinteligentne mikrourządzenia, mogące np. uratować życie i wezwać pomoc medyczną, gdy parametry życiowe człowieka się pogorszą. Niestety, świat ten nadal nie jest idealny i wolny od zła i przemocy. Bandy wyrostków, ukrywające się przed władzami i systemem monitoringu, atakują bezbronnych ludzi i pewnego dnia ich ofiarą pada dziadek detektywa Colina Moore'a. Policjant obiecuje sobie zrobić wszystko, aby wykryć sprawców, w czym obiecuje mu pomóc inny detektyw, John Anderson, prywatnie najlepszy przyjaciel Moore'a. Jednakże śmierć dziadka Colina niespodziewanie okazuje się katalizatorem, uruchamiającym lawinę zdarzeń, doprowadzających świat na skraj paranoi. Ktoś chce sprawić, by zło i przemoc na zawsze zniknęły z powierzchni Ziemi, jednak proponowane metody, którymi chce ten cel osiągnąć, są delikatnie mówiąc, mocno kontrowersyjne.
Do fabuły powieści w zasadzie nie mam większych zastrzeżeń - solidnie przygotowane opisy nowoczesnego uniwersum, technologii przyszłości, intryga dość trzymająca w napięciu. Gorzej z wykonaniem, bo język powieści jest dosyć ubogi, zdania krótkie, częstokroć naszpikowane wulgaryzmami, co niezmiennie mi przeszkadza w książkach, o ile nie jest szczególnie uzasadnione (tu obyłoby się bez nich spokojnie). Momentami źle przenoszone sylaby boleśnie kłuły w oczy. Najgorsze, że nie jestem w stanie wyłuskać z tej książki jakiegokolwiek konkretnego przesłania przewodniego. Bo owszem, można założyć, że autorka chciała jednak udowodnić że czynnik ludzki jest ponad automatem i zawsze będzie górą nad robotami czy sztuczną inteligencją, ale bardzo wiele nacisku w trakcie całej akcji kładzione było na kwestie wychowania, które kształtuje człowieka, kierując go na dobre lub złe tory, co nie miało wiele wspólnego ze zdobyczami cywilizacji w postaci wynalazków. Nie do końca jednak wiem, jaką tezę autorka ostatecznie starała się udowodnić, gdyż na końcu powieści, mówiąc wprost zupełnie nie wiadomo czemu, cytuje zasady metody Montessori. To zakończenie zupełnie nie pasuje mi do całości, "brzmi" tam sztucznie i na siłę.
Każde czytelnicze doświadczenie jest cenne, cennym więc jest dla mnie i spotkanie z Elizabeth Smal. Za egzemplarz dziękuję Klubowi Recenzenta nakanapie.pl Niestety, nie jest to pozycja, która sprawi, że science fiction będzie częściej gościć wśród moich czytelniczych wyborów.
Chociaż w ulepszonym świecie przyszłości rozwój technologii pozwolił rozwiązać wiele z problemów, z którymi od wieków borykała się ludzkość, policja wciąż nie może poradzić sobie z zamaskowanymi ban...
Chociaż w ulepszonym świecie przyszłości rozwój technologii pozwolił rozwiązać wiele z problemów, z którymi od wieków borykała się ludzkość, policja wciąż nie może poradzić sobie z zamaskowanymi ban...
„Złote klatki” Elizabeth Smal zmusiły mnie do odkurzenia na własny użytek pojęcia „ofiary ironii”. Uwaga, nie wykładam tu niczego, nie mądrzę się, poprawiam jedynie własną znajomość teorii lite...
@Orestea
Nowe recenzje
Świeży, oryginalny i pełen humoru kryminał, w k...
@burgundowez...:
Jeśli sądzicie, że widzieliście już wszystko w literaturze kryminalnej, „Glennkill. Sprawiedliwość owiec” udowodni Wam,...