Powieść biograficzna o żonie autora "Wielkiego Gatsby'ego" to książka, która wywarła na mnie duże wrażenie i pomimo początkowych obaw, stała się jedną z najważniejszych, jakie było mi dane do tej pory poznać. Francis Scott Fitzgerald jawił mi się jako bystry obserwator rzeczywistości, w której żył i jako człowiek obdarzony sporą wrażliwością. Jak się okazało, było tak w rzeczywistości, lecz obydwie te cechy przyczyniły się zarówno do jego sukcesu, jak i wielu osobistych dramatów, w których wydaje się najbardziej ucierpiała właśnie jego żona, Zelda.
W powieści Theresy Fowler, to Zelda jest narratorką. Dziewczyna wychowana w konserwatywnej południowej rodzinie, jest niczym chochlik - gotowa łamać zasady, choćby miałoby to polegać na zadarciu spódnicy o centymetr wyżej niż uznawane jest za granicę dobrego tonu. I ta właśnie odważna i zabawna dziewczyna, spotyka na zabawie młodego oficera z Północy, który ma na życie sprecyzowany plan - chce zostać pisarzem. Ze wszech miar Francis Scott Fitzgerald nie jest dobrą partią, ale Zelda zakochuje się w nim z wzajemnością i w początku lat 20' - rozkwitu epoki jazzu - bierze z nim ślub. Wyjazd do Nowego Jorku jest jak sen dla niedoświadczonej prowincjuszki. Jednak Zelda jest dziewczyną z charakterem. Wkrótce to ona staje się siłą swego męża i królową salonów.
Bale, ekscesy, hektolitry alkoholu wypijane na imprezach w dobie prohibicji, słynni ludzie, podróże - to wszystko przewija się niczym kryształki w kalejdoskopie, na kartach powieści. Ale to, co na zewnątrz jest symbolem blichtru i sukcesu, widziane od środka, przypomina dramat. Bo choć miłość Zeldy i Scotta była z pewnością autentyczna, obydwoje zagubili gdzieś jej sens w obopólnym dążeniu do spełnienia i sukcesu. Spotkali też na swojej drodze ludzi, którzy ich szczęście w pewien sposób zniszczyli. Żyli szybko, umierali młodo, w wyścigu do spełnienia niczym ćmy lecące do światła, z tą różnicą, że byli świadomi, iż w zetknięciu z płomieniem, mogą zginąć na zawsze...
Na kartach powieści Coco Chanel, Ernest Hemingway i śmietanka towarzyska niemego kina tamtych lat. Romanse, skandale, trudy życia celebryty, choć wciąż jeszcze człowieka o wielkiej wrażliwości. I choć autorka chciała myślę tą powieścią, oddać hołd Zeldzie, stojącej za największymi sukcesami męża, lecz samej nie mogącej się wybić w indywidualnej dziedzinie, to znów Scott "skradł całe show". To pokazuje jedynie, że ani on nie byłby tym, kim był, gdyby nie było Jej, tak i ona nie stałaby się tym, kim była, gdyby nie On. Byli sobie przeznaczeni, lecz nie była to łatwa miłość.
Książka zasługuje na uwagę, jest świadectwem przeminięcia pewnej epoki. Ma walor historyczny, jak i biograficzny. Na pewno usatysfakcjonuje miłośników prozy Scotta Fitzgeralda oraz tych, którzy chcą poznać bliżej autora "Wielkiego Gatsby'ego" i jego inspiracje. Polecam.