Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "lecz ta dzis", znaleziono 99

Czworo dorosłych ludzi w kwiecie wieku. Ona - czarna królowa, i my - trzej dzicy, wysocy mężczyźni, którzy zawsze siali pogrom na froncie. Nasze ręce były splamione litrami przelanej krwi, ale ona nie obawiała się żadnego z nas.
Mam obsesje na punkcie czytania. Jestem w stanie pochłonąć dwie książki dziennie, jeśli tylko mam czas. Przez całe wakacje czekam, aż ludzie skończą swoje wyprzedaże garażowe, bo wtedy mogę wygrzebać coś w niesprzedanych książkach, które rozdają na sam koniec.
Daj każdemu prawo głosu, a zaraz zacznie myśleć, że ma prawo wypowiadać swoją opinię i chociaż owszem, teoretycznie każdy ma prawo wyrazić swoje zdanie, ale teoretycznie każdy ma też prawo wysrać się raz dziennie, co jednak nie znaczy, że ja chcę o tym słuchać.
Nigeria jest również najzamożniejsza spośród krajów tego kontynentu, jej produkt krajowy brutto wynosi 568,5 miliarda dolarów. W skali globalnej to szósty co do wielkości eksporter ropy naftowej. Niestety, ponad 100 milionów Nigeryjczyków żyje w ubóstwie, utrzymując się za mniej niż dolara dziennie.
Jestem znanym wszem wobec podpalaczem, który lubi podsmażać ludzi. Pójdź za mną, będziemy uprawiać dziki seks, podczas gdy nad głowami będą nam świstały kule policjantów próbujących rozwalić mi mózg. A kiedy się znudzę, dla uciechy zrobię sobie z ciebie barbecue. - Już, już, skoczę tylko po buty.
Potem poszliśmy z Emilem na najbliższą polanę, gdzie kiedyś stała bartna buda. W jej miejscu teraz obficie rosły niezapominajki. Podeszłam bliżej i kucnęłam, chcąc dotknąć drobnych kwiatków, a wtedy stało się coś, czego się nie spodziewałam. Na mojej dłoni usiadła dzika pszczoła.
Sensacja!
To było to, czego wszyscy naprawdę potrzebowali. Góry, wspinaczka, piękne widoki, dzika przyroda, oscypki, litworówka do popicia, białe niedźwiedzie, słodkie szczeniaczki owczarków podhalańskich, ciupagi i co tam jeszcze oferowało Zakopane przyjezdnym - wszystko to było niczym w porównaniu z dobrą, najlepiej krwawą, sensacją.
Kiosk Ruchu stoi ze trzydzieści lat. Najpierw siedziała tu stara Agnieszczakowa i sprzedawała fajki i gazety. To były czasy, że ludzie palili po dwie paczki dziennie. Plotka głosiła, że jak ktoś dobrze pogadał, to mógł tu dostać pół litra i solidny kawał wiejskiej kiełbasy na zagrychę.
To były inne czasy. Już ich nie ma.
Słuchałam tej przemowy nieruchoma jak słupek, ale w tej chwili bezwład minął mi jak ręką odjął, za to ogarnął mnie, jak mówią, dziki wkurw. W jednej nanosekundzie doszłam do stanu wrzenia, zdolna w pojedynkę pacyfikować niewielkie osiedla mieszkaniowe, dusić staruszki moherowym beretem i urwać łepek temu misiu. Dowolnie.
Wszyscy oni weszli tymi wąskimi, bogatymi schodami do obszernego salonu na piętrze, którego progu on, Leonard, nigdy nie zdoła przestąpić, choćby czytał po dziesięć godzin dziennie. Na co mu ten nieustanny wysiłek? Kultura jest dla tych, którzy się w niej urodzili - inni zrobią najlepiej, zadowalając się byle czym. Szerokie horyzonty nie są dla takich jak on.
Co lepsze, czy być bandą wymalowanych dzikusów, jak wy, czy rozsądnymi ludźmi, jak Ralf?
Dzicy podnieśli wrzask. Prosiaczek znowu zaczął krzyczeń.
– Co lepsze, prawo i zgoda, czy polowanie i zabijanie?
Znowu wrzawa i znowu świst w powietrzu. Ralf przekrzyczał hałas:
– Co lepsze, prawo i ocalenie, czy polowanie i niszczenie?
Zawsze ja, prawda? Naprawdę wcale nie jestem bardzo miłą osobą, ale z jakiegoś powodu to zawsze ja muszę rozwiązywać ich problemy. "Och Dexterze, dziki, nieludzki potów porwał mojego chłopaka!" No, do cholery. ja sam, jestem dzikim, nieludzkim potworem - czy to nie daje mi prawa do chwili odpoczynku?
Westchnąłem. Najniewyraźniej nie.
- Och to znaczy, że ja tak cuchnę - krzywi się Klaun. Pociąga nosem. - Och nie. To ja.
- Mówiłam ci, weź prysznic - mamrocze Kamyk.
- Zasada Wyjców numer siedemnaście. Tylko Pixie myją się przed bitwą - poucza Sevro.- Lubię, gdy moi żołnierze są dzicy, seksowni i śmierdzą. Jestem z ciebie dumny, Klaun.
- Dzięki, szefie.
Oni nie uciekają przed policją osiem godzin dziennie. I to jest ich największa przewaga nad nami. Mają swoją silną motywację, czyli pieniądze albo jakieś patologiczne skłonności. Coś, co napędza ich dwadzieścia cztery godziny na dobę. A policja? Większość przychodzi jak do biura, poprzekładać papierki, odrobić pańszczyznę i do domu. A tak się nie da! To nie działa! Od nas zależy ludzkie życie!
Dziennie wypalał dwie paczki papierosów, koniecznie czerwonych Marlboro, i wypijał minimum sześć dużych, mocnych czarnych kaw. Normalnym ludziom od samego widoku stawało serce. On, gdy wypijał napój, w którym można było postawić łyżeczkę na środku kubka i ta stała nieruchomo, delektował się chwilą, w której kofeina wypełniała po kolei każdą komórkę jego ciała.
W drugiej połowie roku zespół ponownie wyleciał do Ameryki. Seria występów w polonijnych klubach stanowiła w tym czasie podstawę jego egzystencji. W kraju rozszalał się dziki kapitalizm, a rynek, przywykły do starych norm, wciąż daleki było od normalności. Niemniej to właśnie w Stanach po jednym z koncertów ktoś ukradł bas Piotra Urbanka z szatni klubu, w którym zespół występował.
To jedna z największych patologii systemu. Przepisy tak się zmieniły, że złodziej w wiezieniu czuje się jak w domu. A czasem nawet jeszcze lepiej! (...) Osadzony ma tu telewizor, konsolę, garnek do gotowania, czajnik, DVD i święty spokój. Czyli wszystko. Trzy razy dziennie go nakarmią, dodatkowo sam może coś ugotować, za zarobione pieniądze kupi, co mu się podoba. Rodzinka dośle jeszcze trochę hajsu. Niczym się nie martwi.
– Ja po bandzie jeżdżę osiem godzin dziennie, Robert. Nie żebym nie doceniał waszej roboty w terenie, ale jest dwa tysiące dziewiętnasty rok i na serio najgorszy syf nie dzieje się na ulicach. A co do kontroli, to od kiedy TikTok jest chiński, możesz tam robić, co chcesz. Chińczycy mają gdzieś kto, komu i za ile pokazał dupę. Nie po to władowali w ten projekt szmal, żeby to ograniczać. Z grubsza tak to wygląda, panie komisarzu.
Czasem zdarzało im się dzwonić do siebie kilka razy dziennie, czasem miewały tygodnie, a nawet miesiące przerw, ale kiedy tylko się spotkały, odnosiły wrażenie, że widziały się zaledwie wczoraj. Taki układ był możliwy tylko w prawdziwej przyjaźni. Żadnych pretensji, ustalonych odgórnie terminów i obowiązku informowanie się o wszystkim. Kiedy któraś czuła potrzebę, dzwoniła do tej drugiej i nagle świat wydawał się prostszy.
- A jak zdrowo żyć? - pytam.
- Trza pacierz mówić i trochę dupę ruszyć. Jakbym sama w polu nie robiła i drzewa nie rombała, i tymi pekaesami jeździła, to już bym na cmyntorzu leżała. Dupę trza ruszać, to najważniejsze. Czy zimnioki plewić, czy z chłopem, czy bez górę do tego drugiego sklepu, dzie chlep tańszy, czy w kółko kościoła trzydzieści razy. Dupa musi w ruchu być.
Jakże to jest, że nikt nie krzyknie, nie plunie w twarz, nie rzuci się na pierś? Zdejmujemy czapkę przed esmanami wracającymi spod lasu, jak wyczytają, idziemy z nimi na śmierć i – nic? Głodujemy, mokniemy na deszczu, zabierają nam najbliższych. Widzisz: to mistyka. Oto jest dziwne opętanie człowieka przez człowieka. Oto jest dzika bierność, której nic nie przełamie. A jedyna broń – to nasza liczba, której komory nie pomieszczą
Podnieceni brutalnością starcia, widokiem cierpienia, ludzie budzili w niej odrazę. Nie wiedziała, jacy są każdy z osobna, ale tu, w gromadzie, reagowali jak bestie, które poczuły krew. Wszyscy razem, ulegając prawom stada, jak na koncercie, dali się ogarnąć histerii, tracili kontrolę nad sobą, zapominali o pojęciach dobra i zła, a najgorszy, dziki instynkt brał górę nad tym, co wpojono im w procesie wychowania.
-Ona go nienawidziła. Nienawidziła ich obu.
- Mówiła o tym?
- Gorzej, milczała o tym.
- To można milczeć o nienawiści, a pan i tak to wypatrzy?
- Panie komisarzu, w moim zawodzie jestem świadkiem, jak ludzie plują nienawiścią po kilka razy dziennie. (...) Tym większe wrażenie robi, gdy ktoś nienawidzi bez słów.
(...) Nikt nie potrafi bardziej nienawidzić niż ci, którzy przysięgali sobie nawzajem, że póki śmierć ich nie rozłączy... w zdrowiu, w chorobie... i podobne głupstwa.
Od dzieciństwa niemal codziennie słyszałem o miłosierdziu, jakim obdarza nas Bóg, i nie mogłem zrozumieć, jak to możliwe, że kochający nas Allah pozwala na to, byśmy głodowali, mieszkali w tak złych warunkach, nie rozumiałem, dlaczego pozwala na łzy mojej mamy, na śmierć moich sióstr, ale wierzyłem w to miłosierdzie z rozpędu. Tak mnie nauczono. Modliłem się pięć razy dziennie, dziękowałem za wszystko, choć nie miałem nic. Prosiłem o pomoc, choć nigdy jej nie otrzymałem. Przepraszałem za swoje grzechy, choć niczemu nie zawiniłem.
“Ja wsysam w siebie lato tak jak dzika pszczoła wsysa miód(…). Zbieram wszystko w jedną dużą bryłę lata, żeby żyć nią, kiedy… kiedy nie będzie już lata(…). To jest taki wielki przekładaniec, są w nim wschody słońca i czarne jagody na gałązkach, i piegi na twoich ramionach, i blask księżyca nad rzeką wieczorami, i niebo pełne gwiazd, i las, i upał południa, kiedy słońce złoci sosny, i przelotne deszcze wieczorne, i wszystko inne, i wiewiórki, i lisy...”
No, no! – odezwał się Conway. – Posłuchajcie wiatru. Dzika noc. - Idealna dla duchów – rzucił Portal z zuchwałym uśmiechem. – W taką noc wszystkie diabły wychodzą z piekła. - Według lady Laury, nawet najczarniejszy z nich przyniósłby nam szczęście – zauważył Conway, śmiejąc się. Wiatr znów zawył przeraźliwie, a kiedy ucichł, rozległy się trzy głośne uderzenia w okute drzwi wejściowe. Wszyscy aż podskoczyli. - Kto to, na Boga, może być, o tej porze?
Moi ludzie uznali więc, że może coś jednak się za tym kryje, jakiś stwórca, wielki duch, i dziękowali mu, bo zawsze lepiej jest podziękować. Nigdy jednak nie budowaliśmy kościołów. Nie potrzebowaliśmy ich; sama ziemia była naszym kościołem, naszą religią. Ziemia starsza i mądrzejsza niż ludzie, którzy po niej stąpali. Dawała nam łososie, kukurydzę, bizony i gołębie, dziki ryż i szczupaki. Melony, dynie i indyki. A my byliśmy dziećmi tej ziemi, tak jak jeżozwierz, skunks i sójka.
Moi ludzie uznali więc, że może coś jednak się za tym kryje, jakiś stwórca, wielki duch, i dziękowali mu, bo zawsze lepiej jest podziękować. Nigdy jednak nie budowaliśmy kościołów. Nie potrzebowaliśmy ich; sama ziemia była naszym kościołem, naszą religią. Ziemia starsza i mądrzejsza niż ludzie, którzy po niej stąpali. Dawała nam łososie, kukurydzę, bizony i gołębie, dziki ryż i szczupaki. Melony, dynie i indyki. A my byliśmy dziećmi tej ziemi, tak jak jeżozwierz, skunks i sójka.
Ta choroba, Justusie, zniszczyła mnie zupełnie! Dawniej byłem człowiekiem pełnym sił, który otaczającym ludziom umiał okazać łagodność i wyrozumiałość. Wolny byłem od wiecznego rozdrażnienia, niecierpliwości i od nieznośnej potrzeby ciągłego skarżenia się drugim. Dopiero teraz odkrywam w sobie te obrzydliwe cechy zgonionej istoty, która niby dzika winorośl na każdy płot gotowa się wspiąć i do każdego płotu ma żal, że ją nie dość wysoko ku słońcu podnosi
Dowództwo sił powietrznych wysłało doborowy zespół mierniczych do czternastu baz lotniczych, aby zdjął miarę z łącznie 4063 osób. Każdego pilota zmierzono w stu trzydziestu dwóch różnych miejscach, włącznie z takimi klasykami jak położenie sutka, długość nosa, obwód głowy, obwód łokcia (zgiętego) czy odległość od pośladka do kolan. Ekipa pomiarowa obmierzyła jedną osobę w zaledwie dwie i pół minuty, co dawało 170 osób dziennie.
© 2007 - 2025 nakanapie.pl