Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "po ok ponad laurach", znaleziono 138

Adwokat, w każdym razie dobry adwokat, nigdy nie próbuje nikogo do niczego przekonać. Wręcz przeciwnie. Przypomina wszystkim, że niczego nie wiedzą na pewno.
O to właśnie chodzi z dobrem i złem. Nie różnią się tak bardzo - i często zaczynają się w tym samym miejscu, od pragnienia, żeby coś się zmieniło.
W ciszy uświadamiam sobie, jak bardzo nie chcę jej przeczytać. Nie chcę poznać jej zawartości. Pragnę się trzymać tej ostatniej chwili - chwili, gdy ciągle da się wierzyć, że to żart, błąd, absolutnie nic; gdy jeszcze nie wiem, że zaczęło się coś, czego nie mogę zatrzymać.
Kochać kogoś, to znaczy jeszcze bardziej uwierzyć w siebie samego, w to co się robi, w swoje doznania. Móc się doskonalić, rozwijać. Przedmiot miłości musi inspirować.
Bycie niewolnikiem oznaczało bycie słabym. Bycie potomkiem niewolnika stanowiło coś równie złego.
Skąpstwo nie jest złe, dopóki utrzymuje się je w tajemnicy. Okrutne jest tylko rozkoszowanie się różnymi rzeczami na oczach innych.
I nie uważał, że jestem słaba, bo się boję. Że jestem nadpobudliwa, bo emocjonalnie reaguję. Że jestem wściekła, bo łatwo się denerwuję.
On sprawił, że z przekonania o byciu pomyłką przeszłam do pewności, że jestem tym, kim być powinnam.
Przyjadę jutro tylko po to, żebyś się ze mną znowu pożegnała.
...musisz zrobić to, co jest najważniejsze dla ciebie, dobrze? Bo jeśli człowiek zaczyna żyć dla innego człowieka i przestaje żyć dla siebie, to wszystko zaczyna się walić.
Reaktywność przysłania faktycznie istotne rzeczy kwestiami, które są bezcelowe, które sztucznie napędzają, fundując marną dopaminę. Sprawia, że skupia się nadmierną, wręcz obsesyjną uwagę na tym, co nijak do życia niepotrzebne.
A jak według ciebie powinnam na niego patrzeć? – spytałam wyzywająco, kładąc łokcie na stole. Również się zbliżył i ułożył dłonie tak jak ja. – Jak na zakazany deser, który mama zabroniła ci zjeść przed obiadem. Jak na kogoś, przez kogo brakuje ci tchu, robi się gorąco w podbrzuszu, a uda drżą niecierpliwie. Twój oddech robi się płytki, a ty zapominasz języka w gębie. Powinnaś chcieć być na miejscu tej laski. Marzyć, by to tobie wsuwał język do gardła, a ręce pod sukienkę. I chcieć wyrwać wszystkie kłaki z głowy tej suki.
Bo jesteś najszczerszą osobą w tym zakłamanym świecie. Bo mówisz to, co myślisz. Bo wyzwiska od matołów i debili w twoich ustach tak naprawdę brzmią uroczo. Bo jesteś zadziorna i potrafisz czasem pokazać pazurki… I dlatego, że jesteś śliczna. Śliczna, gdy jesteś zła, i śliczna, gdy jesteś zawstydzona.
Pamiętam też, jak zlękniona byłaś moimi słowami. Pamiętam twoje wahanie i strach. Podoba mi się to bojowe nastawienie, ale oboje wiemy, że w środku nie jesteś tak twarda, za jaką się uważasz. A skoro już kilka razy udało mi się naruszyć tę skorupkę… to myślę, że i tym razem mi się uda.
– Opowiem ci o tym wszystkim. O tym, jak to jest, gdy z dnia na dzień walą się twoje marzenia. Jak to jest, gdy twój świat w sekundę obraca się do góry nogami. Czyli po prostu jak to jest, kiedy wpierdalasz się przy jakichś stu pięćdziesięciu kilometrach w drzewo.
Nie jesteś płatkiem śniegu, Tristan, i zrozum to w końcu. Tak, świat wciąż stoi przed tobą otworem, tylko przestań na niego patrzeć ciągle z góry.
Brzmisz, jakbyś...dalej czekała, aż twoje życie się w końcu zacznie. A ono już przecież od dawna trwa. Tylko od ciebie zależy, jak na nie spojrzysz i co z niego wyciągniesz, wiesz?
Przypomniałam sobie, że to, co czuję w pobliżu tego człowieka, jest śmiertelną pułapką. Powoli się od niego odsunęłam, choć bolało to jak zrywanie sobie skóry.
Bo nigdzie przy nikim nie odnalazłam tego, co kiedyś czułam przy Flynnie. Czegoś, co jednak dawno umarło. Tylko, że ja żyłam przecież dalej.
Nie kierowałam się w tej chwili pragnieniem dotknięcia go, pocałowania go i schowania się w jego rękach przed problemami. Odpowiedziałam jak dorosła kobieta, którą uczyłam się być. Zrobiłam to, co było dla mnie dobre, a nie łatwe.
Nienawidzę swojej twarzy. Nienawidzę swojego ciała. Nienawidzę osoby, którą widzę w lustrze. Nienawidzę tego, że potrafię zwabić do siebie ludzi jednym spojrzeniem czy rozkazem. Nienawidzę wszystkich moich cech, które sprawiają, że jestem sobą. Nienawidzę tego, że mimo to każdy może sprawić, że poczuję się słaba.
Musisz mi spłacić ponad trzysta przysług. Zanim skończymy, uświadomisz sobie, że Eli i ci wszyscy pozostali mężczyźni byli tylko rozczarowującym snem. Że to, i tylko to, istnieje naprawdę.
Bo nie mogę cię kontrolować. Bo znasz moje tajemnice. Bo przy tobie czuję się normalna. Bo wbrew logice i rozumowi chyba jestem w tobie zakochana.
Nieustannie myślałem, że coś ci się stanie (...) Ciągle widziałem, jak to zwierzę cię atakuje. Lękałem się, że nie zdążę dotrzeć do ciebie na czas.
Tęsknię za jego zapachem i dotykiem. Tęsknię za nim. Musiałam wrócić do swojego pustego domu, by sobie przypomnieć, jaka jestem samotna.
Będę cię torturować, torturować i torturować, i nie zrobię nic, by ci ulżyć. Zapłacisz za to, że mnie opuściłeś.
Znajoma ekscytacja od razu sprawia, że skóra zaczyna mi się lśnić. Nadarza się okazja, by pomóc staruszce, a jednocześnie ukarać najgorszego z kryminalistów: kogoś, kto żeruje na własnej rodzinie.
Zbyt wielu złych ludzi, za dużo wspomnień, które warto by wyrzucić z pamięci.
Za moimi plecami roztrzaskują się szklane drzwi na balkon i do środka wdziera się noc, pogrążając pokój w ciemności. Wraz z nią napływa tak wyczuwalna fala grozy, że przechodzą mnie ciarki.
Jest światłem, gdzie ja jestem ciemnością. Dobrem, gdzie ja złem. Prawdą i pięknem wobec obłudy i podłości. Stanowi moją odwrotność, powołano mnie, bym go nie lubił.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl