Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "poza marcin", znaleziono 612

Wspierała pierwszego męża. Opłakała jego śmierć. Ciężko pracowała, by zbudować z Willem coś cennego. Przetrwała wtrącanie się jego toksycznej byłej żony. Omijała rafy dziwnych układów Willa z szefową. Zaprzyjaźniła się z jego służbową partnerką. Zakochała się w jego psie.
Na szczęście dentystka chyba umiała obchodzić się z alkoholem. Pod jego wpływem nie stawała się uciążliwa ani głośna, lecz niesamowicie spokojna. Mercy znała jednak niejednego alkoholika i wiedziała, że ci spokojni często byli najgorsi.
Może jednak wcale tego miejsca nie kochał?
Co gorsza, gdzieś w głębi duszy obwiniał za wszystko Szakala. Począwszy od czasów, gdy obaj byli dziećmi, w życiu Willa nigdy nic się nie układało, kiedy ten dupek był w pobliżu. Sadystyczny kutas zawsze był chodzącym symbolem pecha.
Dopiero co skończył trzydzieści pięć lat, a wyglądał na osiemdziesiąt. Miał zaczerwienione, załzawione oczy. Nos poprzecinany siatką popękanych naczynek. Świszczący oddech. Znowu zaczął palić. Widocznie alkohol i prochy nie zabijały go wystarczająco szybko.
Jego gniew tylko narastał. Mogłaby srać sztabkami złota, a on w każdej z nich doszukałby się wad. Wiedziała, że Papa potrafi być wymagającym tyranem. Nie zdawała sobie jednak sprawy z tego, że jego małostkowość dorównuje okrucieństwu.
Uznał, że tydzień zaczął się całkiem nieźle. Poślubił piękną kobietę. Wdrapał się na górę. Uszczęśliwił Sarę. Ostudził zapędy napalonego nastolatka.
Dave sapał jak pociąg parowy, który nie zdoła dojechać do końca tunelu. Miał wybałuszone oczy i krwiste rumieńce na policzkach.
W zdradach nie chodziło mu o seks. Bóg jeden wiedział, że jego fiut nie zawsze staje na wysokości zadania. Tym, co uwielbiał, było oszukiwanie. Czajenie się. Potajemne wysyłanie wiadomości z telefonu kupionego specjalnie w tym celu. Przeglądanie aplikacji randkowych. Kłamanie w kwestii tego, dokąd idzie, kiedy wróci i z kim jest.
Duszenie stanowiło bardzo zły znak. A przynajmniej tak Mercy wyczytała w internecie. Jeśli mężczyzna decydował się zacisnąć dłonie na szyi kobiety, ryzyko, że padnie ofiarą dalszej bestialskiej przemocy lub zostanie zabita, rosło sześciokrotnie.
Jego uśmiech był lepszy niż jakikolwiek narkotyk, którym się w życiu odurzała. Powinna częściej go chwalić, żeby dać mu więcej szans na bycie jej dzieckiem.
Jej życie było pełne Chucków. Głupków, którzy mieli dobre chęci, przyzwoite posady i przestrzegali podstawowych zasad higieny. Spotykała się nawet z kilkoma. Poznała ich matki.
Jakob Steinhardt urodził się 23 maja 1887 r. w Żerkowie. Był najstarszym z czwórki dzieci małżeństwa Josefa (Josepha) i Therese z domu Posener. Rodzice Jakoba zajmowali się kupiectwem i mieszkali w domu na rogu ulicy Jarocińskiej i Kościelnej. Rodzina Jakoba, która nosiła nazwisko Schmuhl (Schmul) przeniosła się do Żerkowa z Gąsawy. W życiu przodków Jakoba pojawiały się też inne miejscowości, takie jak Szubin, Barcin, Janowiec oraz Gogółkowo.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl