nakanapie.pl: „Ostra jazda” pojawiła się w sprzedaży stosunkowo niedawno, a już można przeczytać pierwsze opinie czytelników. Czy czyta Pan recenzje swoich książek?
Ryszard Ćwirlej: Czy czytam? Oczywiście. Lubię wiedzieć, czy to, co napisałem, podoba się czytelnikom, a jeśli się nie podoba, to dlaczego. Na szczęście „Ostra jazda” raczej się podoba. A to oznacza, że wykonałem swoją pracę, jak należy. Bo efekt pracy pisarza, książka, to taki sam produkt jak na przykład chodnik. Jeśli majster przyłoży się do roboty i wykona równą nawierzchnię, wtedy i on, i użytkownicy są zadowoleni. Ale jeśli kostkę ułoży niechlujnie i krzywo, to ludzie będą sobie na jego chodniku łamać nogi. Źle napisana książką sprawia, że czytelnik łamie sobie dobre samopoczucie, a może nawet załamać własną wiarę w literaturę. Trzeba więc sprawdzać, czytając recenzję, czy ktoś nie jest na skraju załamania przez moją robotę
NK: Akcję książki umieścił Pan w 2015 roku. To dość niezwykłe, bo dał się Pan poznać raczej jako autor książek z klimatem lat 80. Skąd taki wybór?
RĆ: Jedna moja seria, ta, dzięki której stałem się rozpoznawalnym autorem, osadzona jest w latach schyłkowego PRL-u, druga, pewnie bardziej dojrzała, opowiada o czasach międzywojennych. To, co dzieje się na kartach moich książek z obu serii, to historie kryminalne na tle historycznym. Tymczasem coraz więcej ciekawych rzeczy rozgrywa się na naszych oczach. Historia wcale się nie skończyła, jak to wieścił Fukuyama, bo ona dynamicznie się toczy, a nasz spokojny, ustabilizowany świat zmienia się na naszych oczach. Rok 2015 to czas, kiedy historia powiedziała nam wszystkim: „Uwaga nadchodzę!”. I nadeszła wraz z falą uchodźców, budząc demony ksenofobii, nietolerancji i populizmu. To jest właśnie tło mojego nowego kryminału. To tło to historia, która stworzyła naszą dzisiejszą codzienność. Napisałem więc znowu kryminał historyczny.
NK: Bohaterowie „Ostrej jazdy” znani są nam już z wcześniejszych Pana książek. To sentyment do tych postaci? Celowy zabieg?
RĆ: To trochę wygodnictwo. Po co tworzyć zupełnie nowych bohaterów, skoro ci starzy już nie raz się sprawdzili? Sprawdzali się w latach osiemdziesiątych, więc trzeba było sprawdzić, jak sobie poradzą we współczesnych dekoracjach. No i okazuje się, że odnajdują się świetnie w dzisiejszych czasach. Dawni milicjanci piją mniej, ale za to lepsze alkohole, noszą droższe, modniejsze ubrania, jeżdżą porządnymi samochodami i kontaktują się ze sobą za pomocą telefonów komórkowych. Ale niezałatwione do końca sprawy z czasów, kiedy byli młodsi, ciągną się za nimi do dziś. I z tymi demonami przeszłości muszą sobie w „Ostrej jeździe” poradzić.
NK: Zdecydował się Pan poruszyć trudny temat handlu ludźmi. Czy miały na to wpływ jakieś wydarzenia ostatnich czasów? Skąd pomysł na ten wątek?
RĆ: Codziennie przejeżdżamy obok i nie zauważamy problemu, bo niewiele się nad tym zastanawiamy, a może wcale o nim nie myślimy, bo co nas to w końcu obchodzi. Przecież to nie nasz problem. My przecież jesteśmy porządni i kulturalni, przepuszczamy pieszych na pasach, a niekiedy nawet wpuszczamy na drogę kogoś, kto wyjeżdża z podporządkowanej ulicy, a jak widzimy na leśnej drodze prostytutkę, to mijamy ją obojętnie, a nawet z pewnym obrzydzeniem odwracając głowę… Nikt nam przecież tego nie powiedział, że ta dziewczyna nie stoi tam, bo lubi stać, że dla niej to często być albo nie być, że nie może uciec, bo jej paszport zabrał człowiek, który przywiózł ją tu ze Wschodu i zmusił do prostytucji, twierdząc, że jest mu winna pieniądze za przyjazd, za mieszkanie, wyżywienie i jeszcze dodatkowo za ochronę.
To wszystko dzieje się na naszych oczach, ale przymykamy je, nie dostrzegając problemu.
NK: Książka wydana i jaki dalszy plan? Zasłużony odpoczynek, czy może w głowie rodzi się już pomysł na kolejną powieść?
RĆ: Kolejna powieść już jest. Na razie jeszcze mocno schowana w zakamarkach mojej głowy, ale już niedługo zacznie rodzić się na papierze (ekranie komputerowym). Jest nawet tytuł – „Zaśpiewaj mi kołysankę”. A tytuł, jak wiadomo, jest najważniejszy. W moim przypadku jest sprawą kluczową, bo ja do tytułu dopisuje całą książkę. Chodzi o to, żeby nikt nie zarzucił mi, że skusił go atrakcyjny tytuł, a książka nie miała z tym tytułem nic wspólnego. Moje książki to tytuł i jego eksplikacja rozpisana na jakieś pięćset stron.
NK: Na koniec, odchodząc nieco od tematu książek, a nawiązując do pięknej czerwcowej pogody - gdzie najbardziej lubi Pan wypoczywać? Jakie jest Pana ukochane miejsce na wakacyjne wyjazdy.
RĆ: Mój ulubiony bohater Teofil Olkiewicz mawiał, że naprawdę pięknie jest tylko w peweksie, na stoisku monopolowym. Ale niestety peweksów już nie ma, a ja nie jestem Olkiewiczem, dlatego nie mam tak wysublimowanego poczucia piękna. Mnie wystarcza lampka czerwonego wina, ser, oliwki i… Grecja.
Pisarzy kryminalnych poznaję autorami i książki pana Ćwirleja są wciąż przede mną. Wywiad zachęca. Szczególnie spodobało mi się, że pan napisał, że czytelnik opiniami ocenia książkę i to, czy pisarz ją dobrze napisał, czy źle. Jakieś to inne podejście od megalomańskich 'seryjnych autorów'. którzy każdą krytykę ich książek oceniają jako hejt. Ja też uważam, że rok 2015 coś zmienił w mentalności. Na źle. Poza sprawą imigrantów był to realny lęk Polaków przez wojną z Rosją. Teraz już się o tym w Polsce nie mówi, bo mamy tyle problemów, ale wtedy wszędzie ludzie o tym mówili, na ulicy, w autobusie. Tak to widziałam ja, na Rubieżach Rzeplitej, 50 km od granicy.
Uwielbiam książki Pana Ryszarda. Każdą z nich biorę do czytania w ciemno, mając gwarancje dobrej zabawy i bardzo wysokiego warsztatu literackiego. Cykl "Milicjanci z Poznania" zapewnił mi wiele godzin wspaniałego humoru, jak również niesamowity "spacer" do Poznaniu lat 80-tych. Z kolei cykl "Antoni Fischer" to nie tylko wspaniałe studiom gwary, zwyczajów i mentalności Wielkopolan okresu międzywojennego. To również w ciekawy sposób przybliżona historia samego miasta, losów mieszkańców ukazanych przez pryzmat stosunków panujących między Polakami i Niemcami jak również rodzinami nie potrafiącymi jednoznacznie określić swojej narodowości.
Dziękuję. Taka bardzo zwięzła - pisana na szybko w pracy ;)
@halmanowa · ponad 4 lata temu
Bardzo podoba mi się porównanie pisania książki do układania kostki brukowej! W ogóle cały wywiad jest ciekawy, bardzo lubię twórczość tego autora i samego autora również 😁