„New York Splendor” to Pani debiut. O czym jest ta historia?
„New York Splendor” to historia bardzo namiętnej miłości, ale w mojej powieści poruszam różne wątki. Julia, główna bohaterka zakochuje się, lecz stawia wartość swojego życia na pierwszym miejscu. Kiedy w jej życiu pojawia się wyjątkowy mężczyzna, jakby się wydawało, ten jedyny, jest szczęśliwa i gdy nagle go traci, cierpi, ale nie załamuje się, bo życie jest szczęściem i ona pragnie się w nim realizować. Dzięki temu po pewnym czasie wraca do USA silniejsza i bierze los w swoje ręce, bowiem wiele zależy od nas samych. Wszyscy musimy zmierzyć się z jakimiś trudnościami, ale to nie powinno nas blokować.
Pisanie książek to marzenie wielu zapalonych czytelników. Jak to wyglądało w Pani sytuacji?
Pisanie zawsze było moją pasją. Już jako dziecko wymyślałam historie, którymi dzieliłam się z najbliższymi. Od lat piszę do tzw. „szuflady”, aż w pewnym momencie postanowiłam oddać jedną z książek do wydawnictwa.
Dla bohaterki „New York Splendor” praca w redakcji jest niezwykle istotna. Co skłoniło Panią do wybrania jej takiego zawodu?
Uważam, że jest to zawód dla odważnych, silnych kobiet; trudny, ale potrzebny. Kobieta realizująca się w tym zawodzie musi być pewna siebie, nie boi się krytyki, osądu innych ludzi i przez to staje się coraz silniejsza. Kobieta dziennikarka reprezentuje kobietę odważną, pokonującą swoje słabości, gdyż musi mierzyć się z wieloma problemami, które wiążą się z tym zawodem i to mi imponuje. Dzięki temu, że moja bohaterka jest dziennikarką mogłam poruszyć kilka trudniejszych wątków.
Recenzenci chwalą Pani powieść za oryginalną formę. Czy mogłaby Pani zdradzić nam na czym polega jej nowatorskość?
Miałam trochę inny pomysł na formę przedstawienia powieści, tj. jej początek i zakończenie. Chciałam w ten sposób zaciekawić czytelnika, mając nadzieję, iż wzbudzę pragnienie poznania losów głównych bohaterów tej książki.
W swoim debiucie nie ogranicza się Pani tylko do wątku miłosnego, ale stara się poruszyć również różne problemy społeczne. Czy nie obawiała się Pani, że cięższe tematy mogą odstraszyć czytelników szukających w powieściach wyłącznie relaksu?
Pomimo poruszenia kilku trudniejszych problemów, starałam się, aby powieść miała dość lekką formę, by czytelnik mógł oderwać się od codziennych problemów. Sam tytuł książki jest nieco przewrotny, bo splendor miał odnosić się zarówno do nazwy prestiżowego magazynu, jak również luksusu, z którym wiąże się wiele przyjemności, ale splendor bywa też gorzki i tu czytelnikom pozostawiam miejsce na swoją interpretację.
Swoją książkę podpisała Pani pseudonimem. Dlaczego zdecydowała się Pani na taki zabieg? Czy to kwestia ochrony prywatności, a może próba dopasowania się do rynku książki?
Cenię sobie prywatność i dlatego zdecydowałam się na pisanie pod pseudonimem.
Skoro już mowa o rynku książki, to jaka powieść zrobiła na Pani ostatnio duże wrażenie?
Sięgam równie chętnie po literaturę piękną, co literaturę popularną. Duże wrażenie zrobiły ostatnio na mnie dwie powieści - „Obrona Łużyna” Nabokova oraz „Inne rozkosze” Pilcha. Natomiast z niecierpliwością czekam na każdą kolejną powieść Stephena Kinga.
Czy książki, które Pani przeczytała, wpłynęły na Pani twórczość? Czy inspirowała się Pani jakimiś tytułami? A może niektóre książki były dla Pani przestrogą?
Z pewnością uczę się od innych autorów. Książki, które wywarły na mnie duże wrażenie nawet podświadomie mają wpływ na moją twórczość. Uważam jednak, że nie każda powieść musi mi przypaść do gustu, ale szanuję pracę innych artystów.
Jakie są Pani następne literackie plany? Czy ma Pani już pomysł na kolejną książkę?
Cały czas tworzę, ponieważ jak już wspomniałam, pisanie jest moją pasją. W chwili obecnej staram się również intensywnie pracować nad moim warsztatem literackim.