Przewodnik po fantastyce część 4, czyli moda i trendy

Autor: Paskud ·10 minut
2022-10-07 7 komentarzy 21 Polubień
Przewodnik po fantastyce część 4, czyli moda i trendy

Co jakiś czas określone motywy czy wątki stają się bardziej popularne niż inne. Otrzymujemy wtedy prawdziwe zatrzęsienie perełek i... gniotów. Dziś mam dla Was listę kilku ostatnich literackich trendów w fantastyce.

 

Szkoły, akademie, zakony, i inne instytucje edukacji specjalistycznej

 

Magiczne Szkoły lub inne instytucje kształcące ludzi o specjalnych zdolnościach są popularnym trendem w fantastyce. I to nie od czasów Pottera, jak sądzą niektórzy, a za sprawą Ursuli Le Guin i jej „Opowieści z Ziemiomorza”. To dzięki niej idea formalnej edukacji w sztukach niedostępnych dla zwykłych śmiertelników nieodmiennie przyciąga uwagę odbiorców.

 

Trzeba jednak pamiętać, że równie istotna, jak bohater, jest tutaj sama instytucja. Książki opowiadające o tym, jak mistrz rzemiosła szkoli swojego następcę, który ostatecznie go przerasta, również są popularne, ale nie mogę zostać zaliczone do szkolnego gatunku.

Rozróżnienie nie jest może szczególnie ostre, ale za to istotne. Czytając szkolną fantastykę, czytelnik wie, czego może się spodziewać. Albo, przynajmniej, jakich części składowych może oczekiwać. Będą to więc pewne ramy czasowe – akcja powieści szkolnych ograniczana jest latami, egzaminami, testami, czy innymi podobnymi wydarzeniami. One zawsze muszą się odbyć i to przed końcem książki. Potencjał na dojenie fanów rok po roku jest więc znacznie niższy – po przejściu X klas bohater lub bohaterka musi w końcu opuścić szkołę. To, czy interesują nas jej dalsze losy, jest już kwestią drugorzędną.

 

Po drugie, zazwyczaj są to opowieści o grupach uczniów – jest więc szansa, że przynajmniej z jednym z bohaterów czytelnik będzie w stanie się w jakiś sposób identyfikować. A jeżeli nie, to przynajmniej dostanie ciekawe dialogi, toczące się między inteligentnymi ludźmi. Plus, rzekome „dzieci” często są nadzwyczaj emocjonalnie rozwinięte jak na swój wiek – więc to znacząco poprawia immersję nawet dorosłych czytelników.

 

Jednocześnie czytelnicy wiedzą, że Harry Potter istnieje. Nie zadowolą ich więc nędzne podróbki – autorzy muszą się wykazać i zaprezentować świat, który różni się od innych, konkurencyjnych książek.

 

Wszystko to stanowi ciekawą mieszankę, która dobrze poprowadzona daje nam naprawdę ciekawe historie.

 

Kto powinien zainteresować się trendem?

 

Wszyscy, którzy szukają czegoś z jasno określonymi ramami czasowymi. W dobrym guście jest pisać książki za zasadzie – 1 książka = 1 klasa. Często opierają się również na pracy zespołowej, więc jeżeli ktoś zainteresowany interakcjami i dramami wewnątrz zespołowymi też będzie zadowolony.

 

Kto powinien sobie odpuścić?

 

Ludzie, którzy nie znoszą schematycznych powieści – tutaj prędzej czy później pojawi się jakiś uprzedzony nauczyciel, uczeń gnębiciel, albo podobna przeszkoda do pokonania.

 

Jako istotnych przedstawicieli gatunku wymienić należy:

 

Mark Lawrence – „Czerwona Siostra” (Cykl „Księga przodka”)

 

W tym cyklu rolę miejsca specjalistycznej edukacji pełni Zakon. Jest on zarówno szkołą, jak i domem, dla dziewcząt o nadzwyczajnych zdolnościach. Rzeczone talenty dziewczynki szkolą z wielkim zaangażowaniem, aby móc łatwiej i skuteczniej zabijać bliźnich.

 

Pomysł, który z początku wydaje się mało interesujący, szybko przeradza się w bardzo pasjonującą lekturę. Na przestrzeni trzech tomów cyklu śledzimy pełen przygód i zagrożeń rozwój głównej bohaterki od małej sierotki, po wykwalifikowaną morderczynię.

 

Na szczególną uwagę zasługuje fakt, że Lawrence doskonale zna ograniczenia konwencji i gatunku, w którym tworzy tę powieść – i nie waha się nimi manipulować. Doprowadzając do tego, że czytelnika faktycznie obchodzą losy nie tylko głównej postaci, ale też postaci pobocznych. Podobnie, jak obchodzi nas tajemnica i mechanizmy, które stoją za znaczną częścią problemów świata przedstawionego.

 

Komu polecam? Wszystkim, którzy mają ochotę poczytać książki, w których pełno jest akcji, a postacie nie zachowują się jak skończone idiotki. Wszystko zaś zawarte jest w trzech niezbyt długich książkach – jest to więc dość skondensowana historia.

 

Komu nie polecam? Ludziom, którzy nie mają czasu lub ochoty obserwować procesu dojrzewania głównej bohaterki, postaci pobocznych oraz intrygi dziejącej się troszkę w tle.

 

Naomi Novik – „Mroczna wiedza. Scholomance. Lekcja pierwsza” (Cykl „Scholomance”)

 

Młodzieżówka. Ciekawa jednak ze względu na fakt, że nie występują w niej żadni nauczyciele. To szkoła, tytułowa Scholomance, jest odpowiedzialna za edukację swoich uczniów. I robi to w sposób, który budzi pewne wątpliwości natury etycznej. Ale o tym musicie się przekonać na własną rękę.

 

Sama treść i konstrukcja świata jest typowa dla młodzieżówek – trzeba tylko troszkę zacząć się zastanawiać, żeby odkryć, że błędy logiczne czają się tuż pod powierzchnią. Nie zmienia to jednak faktu, że napisana jest bardzo przyjemnie, dialogi są zabawne, a niektóre pomysły faktycznie godne uwagi.

 

Z naszej perspektywy znacznie ważniejsze jest jednak, że idealnie reprezentuje trend, który chciałem zaprezentować. Jest szkoła, jest grupa uczniów ze wspólnym celem. Tylko nauczycieli brak.

 

Komu polecam: osobom, którym nie przeszkadzają młodzieżówki, albo które same są młodzieżą. Nie będzie to prawdopodobnie książka, do której wrócicie po latach z sentymentem, ale nie będziecie też żałować spędzonego z nią czasu. Na zachętę dodam, że ma bardzo ciekawe zdanie otwierające powieść.

 

Komu odradzam: osobom, które przeczytały powyższy akapit i nie zrobiły “mmm, coś dla mnie”. To specyficzna pozycja i jeżeli nie brzmi jak coś, na co macie ochotę – odpuśćcie. Miejcie jednak na uwadze na jakieś leniwe jesienne popołudnie, wtedy nastawienie może Wam się zmienić.

 

LitRPG i/lub progression fantasy

 

Bardzo ciekawy trend, którego początki są trudne do ustalenia. To temat na osobny artykuł dla osób dużo bardziej zdeterminowanych niż ja. Dziś ważniejsze jest, o co w tym w ogóle chodzi.

 

Otóż założenia są ogólnie bardzo proste – główny bohater zostaje przeniesiony i/lub rodzi się w świecie, w którym postęp w wybranej dziedzinie jest jasno mierzalny. W przypadku LitRPG bohater zazwyczaj trafia do świata jakiejś gry elektronicznej, w którą maniaczył przed przeniesieniem – w związku z czym zna wszystkie umiejętności, wie, jak zarobić złoto i temu podobne rzeczy.

 

W przypadku progression fantasy stopnie rozwoju są zwyczajnie łatwo definiowalne, a sposób ich osiągnięcia dobrze poznany. Każdy kolejny szczebel takiej drabinki daje zwykle określone benefity. Od naprawy uszkodzonego ciała, po manifestowanie jakichś nadnaturalnych zdolności w stylu zmiany dłoni w mordercze szpony, umiejętność dostrzegania rzeczy w całkowitych ciemnościach i temu podobne benefity.

 

Cały ten trend bardzo mocno podlany jest wspomnianymi wcześniej grami komputerowymi oraz japońskimi anime typu isekai i shounen. Efektem są powieści, które na dobrą sprawę mogłyby służyć za scenariusze, albo przynajmniej drogowskazy, dla tego typu anime. Zaczynamy od wybitnie słabego bohatera, a kończymy na pogromcy bogów wszelakich.

Jest to uproszczenie, ale nie tak wielkie, jak mogłoby się wydawać.

 

Efektem ubocznym jest fakt, że nie są to specjalnie wymagające intelektualnie opowieści – zazwyczaj koncentrują się na prostym cyklu fabularnym trudność – trening – progres – trudność – trening – progres. Autorzy tego typu książek wiedzą jednak o tym i są z tym w pełni pogodzeni. I pisarze i czytelnicy są świadomi, że taki cykl stanowi siłę napędową fabuły – autorzy starają się więc utrzymać zainteresowanie czytelnika ciekawym światem, ciekawym samym systemem progresu między etapami, oraz, co najważniejsze, ciekawymi postaciami.

 

Komu polecam trend?

 

Wszystkim, którzy mają ochotę przeżyć te same emocje, które przeżywali za dzieciaka oglądając „Dragon Balla”, „Rycerzy Zodiaku”, „Naruto” czy „Bleacha”. Ale nie mają akurat pod ręką czasu, żeby obejrzeć setki odcinków. Wszyscy wiemy, i to od samego początku, że główny bohater w końcu wygra – ale przyjemność płynie z podróży, a nie z dotarcia do celu.

 

Kto powinien sobie odpuścić?

 

Ludzie, którym przeszkadza, że wiedzą, że główny bohater w końcu wygra. Oraz ludziom, którzy preferują odrobinę magii i tajemniczości w śledzeniu postaci – a nie podanego wszystkiego na tacy. Często z resztą w formie numerycznej.

 

 

Trudniej z polecajkami. Na polskim rynku właściwie tylko jeden cykl wybił się ponad inne jako LitRPG. Mowa tutaj o „Drodze Szamana”. Problem z tą serią jest jednak taki, że po pierwsze nie przeczytałem jej, a po drugie autor jest Rosjaninem, którego poglądów na wojnę nie znam. Nie będę więc go polecał.

 

Jeżeli zaś chodzi o tytuły anglojęzyczne, to mam kilka propozycji. Nie będę ich opisywał – jeżeli ktoś zna angielski i ma ochotę czytać, to bez trudu znajdzie informacje o tych seriach. A jeżeli ktoś angielskiego nie zna, to przynajmniej scrollowania będzie mniej. Uprzedzam jednak, że nie wymieniłem ich w żadnej konkretnej kolejności – z wyjątkiem Cradle. Cradle miażdży konkurencję:

 

  • Will Wight – Cradle

  • Andrew Rowe – Arcane Ascension

  • John Bierce – Mage Errant

  • Matt Dinniman – Dungeon Crawler Carl

  • Domagoi Kurmaic „nobody102” – Mother of Learning

 

Fantastyka Humorystyczna

 

Fantastyka to jednak nie tylko ratowanie świata, odzyskiwanie magicznych mieczy, czy inne tego typu zabiegi. Fantastyka to również ciekawe postaci i nieszablonowe poczucie humoru.

Czasem, jest to poczucie humoru reprezentowane przez ciekawe dialogi, innym razem przez humor sytuacyjny, a kiedy indziej wyrażane jako metahumor – fantastyka śmiejąca się ze stereotypów dotyczących fantastyki.

 

I pewnie, że twórczość Pratchetta to często komentarz do rzeczywistych zdarzeń – ale, jak we wszystkich dobrych książkach tego typu – wcale nie trzeba o tym wiedzieć, żeby się dobrze bawić podczas lektury. Czasami dodatkowe warstwy humoru odkrywają się przed nami z czasem i doświadczeniem.

 

Metahumor to dla odmiany propozycja dla koneserów gatunku – trzeba znać stereotypy, żeby się z nich śmiać. Czasem warto przecierpieć niektóre durne trendy, a niektóre wspominać z rozrzewnieniem.

 

Piszę o tym głównie po to, żeby było jasne, że magia i miecze to nie jedyne co fantastyka oferuje. Pisałem to już wcześniej, ale nie zaszkodzi powtórzyć.

 

Humor jest jednak sprawą osobistą – to, co jednych bawi, innych oburza, a jeszcze innych w ogóle nie rusza. Dlatego też polecajka będzie na podstawie mojego poczucia humoru – tu zwyczajnie obiektywnie nie da się tego zrobić.

 

Terry Pratchett – właściwie wszystko, co napisał. W szczególności jednak książki ze „Świata Dysku”.

 

To właściwie jedna z tych polecajek, nad którą nie musiałem myśleć ani chwili. Ciekawe postacie, świetny humor sytuacyjny, liczne odniesienia do rzeczywistych zjawisk i wydarzeń oraz legendarne przypisy do przypisów, do przypisów, które czasem są jeszcze przypisami do czwartego poziomu przypisów.

 

Humor określić można mianem brytyjskiego. Albo mianem nieco absurdalnego. Jest on jednak wyważony i stosowany w odpowiednich momentach. Dodaje przez to kolorytu historiom, które akurat dzieją się na łamach danego tomu. Czasem poprzez wspomniane wcześniej przypisy, czasem przez dialogi, a czasami odwracając nasze oczekiwania względem tego, co powinno się wydarzyć.

 

Komu polecam: Absolutnie wszystkim. Jeżeli poczucie humoru autora Wam się spodoba, to będziecie mieli kilkadziesiąt książek dobrej zabawy. Jeżeli nie, to przynajmniej będziecie wiedzieć.

 

Komu odradzam: Nikomu nie odradzam.

 

Nicolas Eames – „Królowie Wyldu” (Cykl „Saga”)

 

Książka jest bardzo fajnym przykładem metafantasy i metahumoru. Pisana ewidentnie dla nerdów wszelakich i zupełnie się z tym niekryjąca. Pozycja nie nadaje się na punkt wejścia w fantastykę – bo sporo żartów albo wyda się durna, albo nie będzie odnotowana. Sprawdzi się jednak idealnie jako punkt powrotu dla kogoś, kto kiedyś fantastykę czytał, a potem z jakichś powodów zaprzestał.

 

Z czego bierze się humor w tej książce? Otóż operuje ona na założeniu, że grupy najemników są trochę jak zespoły muzyczne. Mają fanów, mają trasy występów, muszą zabawiać publikę oraz na końcu odejść w zapomnienie. Kiedy więc grupa o przebrzmiałej sławie rusza na misję, dzieją się ciekawe rzeczy. Takie troszkę „Największe Hity” fantastyki dzieciństwa.

 

I to działa. Naprawdę dobrze działa. Ale tylko w pierwszym tomie, bo drugi jest już znacznie słabszy. Nadal niezły, ale słabszy.

Podsumowanie

Tak oto prezentuje się krótki przewodnik po fantastyce. Skończyłem go w tym miejscu po tylu kategoriach i tylu trendach z prostego powodu – uznałem, że starczy. Mógłbym pisać więcej o podgatunkach (niektóre strony wymieniają ich ponad 50), trendach, czy (gdybym był bardziej ambitny) konkretnych elementach jak np. „twardy” i „miękki” system magii.

 

Nie zrobię tego jednak z prostego powodu – odkrywanie dobrych książek to osobisty proces. Niezależnie od gatunku.

 

Zadaniem artykułu było dać wam kilka miejsc, w których możecie zacząć, w zależności od oczekiwań. Dalsze poszukiwania prowadzić będziecie już na podstawie tego, co Wam się spodoba.

 

Wiedzcie więc, że jeżeli po przeczytaniu czegoś z tego, co Wam poleciłem, wypowiecie zdanie podobne do „Niezłe, ale szkoda, że było tak dużo/mało elementu X”* to prawdopodobnie istnieją już całe zestawienia książek spełniających zadane warunki. Warto ich poszukać!

× 21 Polub, jeżeli artykuł Ci się spodobał!

Komentarze

@frodo
@frodo · ponad rok temu
Ged Krogulec i cztery powieści z Ziemiomorza to moje Top 3 fantastyki, zwłaszcza w tłumaczeniu Barańczaka, palce lizać.
× 4
@Lorian
@Lorian · ponad rok temu
Księga Przodka jest niesamowita! Jedna z moich ulubionych pozycji *aż muszę jeszcze raz przeczytać*
I Świat Dysku <3 Świetne zestawienie!
× 2
@Chassefierre
@Chassefierre · ponad rok temu
Zacne zestawienie. :)

Ale czy to nie jest tak, że w zasadzie prawie zawsze można założyć, że główny bohater w końcu wygra? Nie tylko w progression fantasy?
× 1
@jatymyoni
@jatymyoni · ponad rok temu
Nie zawsze, choćbyKsiężna jeleń.
@Chassefierre
@Chassefierre · ponad rok temu
Dlatego napisałam, że ,,w zasadzie prawie zawsze''. ;) Zdarzają się wyjątki, owszem, ale jak tak się nad tym zastanawiam, to główny bohater właśnie prawie zawsze wygrywa - w tym sensie, że osiąga swój cel. Happy end może być dyskusyjny (bo postać może skończyć z jakąś formą PTSD, albo może się okazać, że to czego bohater pragnął nie jest dla niego dobre) ale to, co chciał bohater zrobić (albo kogo chciał uratować) zazwyczaj zostaje zrobione.
× 1
@MLB
@MLB · ponad rok temu
Kropnęłam się po https://nakanapie.pl/ksiazki/ksiega-przodka - dzięki za inspirację:)
× 1
· ponad rok temu
To zacny cykl - myślę, że nie pożąłujesz:)
× 1
@jatymyoni
@jatymyoni · ponad rok temu
Świetne zestawienie. Świetnie się bawiłam czytając „Opowieści z Ziemiomorza”, ale nie jestem fanką tego gatunku. Czytałam "Trylogia Czarnego Maga" Trudi Canavan i "Saga Endera" Orson Scott Card. Jestem fanką fantastyki humorystycznej i Terry Pratchetta. Poleciłabym też Żółte ślepia Marcin Mortka.

@lemnisace
@lemnisace · ponad rok temu
najlepszy moment to kiedy wobec twórczości Pratchetta: Komu odradzam: Nikomu nie odradzam. a szczególnie, jak się wciągnie w Świat Dysku, to można "wyczytać" rozwój pisarski na przełomie tomów; jeśli ktoś nie zna - niech pozna.
@lemnisace
@lemnisace · ponad rok temu
a teraz, poprawiając recenzję jednej z książek Pratchetta, przypomniało się, że te książki pozwalają sobie co nieco "przepracować" czy "poukładać" w głowie (kto nie zna postaci Śmierci, niech lepiej pozna), a przy okazji - pisał też z chociażby Neilem Gaimanem, Dobry omen, o świetnej (i bardzo popularnej ekranizacji Amazona, z nadchodzącym drugim sezonem) to ich wspólne dzieło
© 2007 - 2024 nakanapie.pl