Powiem tak: za każdym razem, kiedy w grę wchodzi self-pub wiem, że na 99,9% książka jest gniotem. Bardzo, ale to bardzo rzadko zdarza się ktoś, kto wygra los na loterii, jak młody Paolini, i nagle dostrzeże go jakieś normalne, poważne wydawnictwo, przejmie go pod swoje skrzydła, a potem przyjdzie wytwórnia filmowa, zrobi film i nawet nie będzi...