Cytaty Mary Burton

Dodaj cytat
Nikt nie będzie ci przeszkadzał, kochanie. Pokój jest opłacony do jutra. Tak strasznie narzekałaś, że jesteś zmęczona… wreszcie odpoczniesz.
Oczy miały decydujące znaczenie. Odzwierciedlały tajemnice. Nawet jeśli ktoś próbował udawać, w jego oczach i tak było widać stratę, miłość, strach lub nienawiść. Były to wizualne portale duszy.
Wiedział, jak sprawdzić, by ta kobieta wiła się z pożądania, i co zrobić, żeby jęczała w pełni dostrojona do jego ciała. Poza tym jednak pozostawała dla niego tajemnicą.
Do jej myśli wdarł się zrekonstruowany wizerunek siostry. Choć rzeźba była dobra, twarz wyglądała sztucznie - jak u zmarłej osoby upiększonej do trumny. Prawdziwie, ale nie do końca.
Najlepiej funkcjonowała w stanie cierpienia.
Patrzył na nią ponad brzegiem szklanki, następnie wypił wszystko jednym niecharakterystycznym dla siebie haustem, okazując w ten sposób zniecierpliwienie.
No dobra, może Vaughan nadzwyczajnie dbał o bezpieczeństwo, ale jako detektyw z wydziału zabójstw doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że potwory spotyka się nie tylko w bajkach.
Za każdym razem, gdy słyszała te słowa, wiedziała, że ich jedynym zadaniem jest wypełnienie pustki. Teraz już przynajmniej nie wywoływały w niej gniewu.
Gdy trzasnęły drzwi samochodu po drugiej stronie ulicy, kobieta się wzdrygnęła. Spojrzała na dom sąsiadów, a kiedy pomachał do niej mężczyzna w ciemnym garniturze, uśmiechnęła się do niego i odmachała.
Kiedy mężczyzna poznaje smak śmierci, nie zadowoli go nawet najlepsze rżnięcie.
Widok jej nagiego ciała, zbroczonego własną krwią szalenie go podniecał. Mężczyznę aż kusiło, żeby znów dogodzić. Nie znał nic lepszego niż pieprzenie kobiety zalanej krwią.
Leżała na plecach z zakneblowanymi ustami. W niewidzących oczach wciąż błyszczało przerażenie; wpatrywała się w strukturalny sufit. Ręce miała przywiązane do słupka łóżka, a na obnażonych piersiach widniało pięć sączących się ran kłutych.
Przez piętnaście lat zawsze działał ostrożnie. Przeprowadzał się z miasta do miasta, ze stanu do stanu, wodząc za nos różne organy ścigania, starannie dobierał ofiary, atakował w bezksiężycowe noce, nigdy nie nosił przy sobie telefonu i nie używał własnego samochodu. Nie zostawiał żadnych śladów w internecie, nie zagrzewając nigdzie miejsca na dłużej. I zaspokajał swoje mordercze skłonności.
Wreszcie zdjął kominiarkę. Chłodne powietrze przyjemnie owiało jego rozgrzaną twarz. /…/ Odzyskał kontrolę, ale wiedział, ze ten stan nie potrwa długo. Nigdy nie trwał długo. Głód wróci, a on się go nie pozbędzie aż do czasu, kiedy dopadnie nową ofiarę