Cytaty Christopher Golden

Dodaj cytat
Stacje benzynowe znajdowały się co dwieście pięćdziesiąt kilometrów, ale wiatr i śnieg, chrzęst opon na wiecznej zmarzlinie oraz rozciągająca się wokół biała cisza sprawiały, że myśl o tych stacjach przypominała marzenie o pustynnej oazie. Jeśli w zimie na Trakcie Kołymskim skończy ci się paliwo, masz spore szanse, że zamarzniesz na śmierć.
Z tym miejscem cos było nie tak. Nie dziwiło, że w takim zimnie i po zmroku ludzie siedzą w domach i grzeją się w towarzystwie najbliższych. Ale ta pustka na ulicach sprawiała, że Akuck wydawał się wręcz opustoszały.
Przez ponad godzinę nie spotkali na drodze żadnego samochodu. Ciemność zapadłą tak wcześnie, że czas zdawał się rozmywać, jakby noc wyszła im na spotkanie.
Widok jasnego wystroju i uśmiechniętych twarzy już go nie zaskoczył. W jego odczuciu ci ludzie mieszkali w nawiedzonym, zamarzniętym piekle. W ich odczuciu... to był po prostu dom.
Pod Drogą Kości leżały setki tysięcy zamarzniętych zwłok. Jechali po wyboistych, pokrytych koleinami, zlodowaciałych mogiłach - od samego początku tej wyprawy - a mieli do przebycia jeszcze setki kilometrów.
Do pracy przy budowie Traktu Kołymskiego zmuszono setki tysięcy ludzi, a na przestrzeni lat pochłonęła ona aż sześćset tysięcy ofiar, z których większość zamarzła na śmierć.
Ich ciała grzebano tam, gdzie upadli, pod wieczną zmarzliną.
Rzucił okiem za okno, popatrzył na mijane martwe drzewa i krajobraz tak jałowy, ze równie dobrze mogłaby to być inna planeta. A jednak to była Ziemia, świat ludzkich istot, których okrucieństwo nie miało granic.
Liczący ponad dwa tysiące kilometrów Trakt Kołymski biegł przez zamrożone serce Syberii od Magadanu aż do rozległego Jakucka z portem rzecznym.
W zasadzie był dzień, ale tutaj oznaczało to tylko wieczny półmrok i sinoniebieskie, jakby zasnute gazą niebo.
Trakt Kołymski nie przyciągał rzesz turystów, niemniej ich liczba wynosiła więcej niż zero. Mimo to stary, który wynajmował im chatę, gapił się na nich z antropologicznym wręcz zainteresowaniem.
Widok może i spektakularny, ale ten upadek na pewno by ich zabił.
Wrzucił tryb parkowania, wyłączył silnik i wytoczył się z samochodu na takim adrenalinowym haju, że miał ochotę zaryczeć. Zamiast tego jednak padł na kolana, przechylił się przez barierkę i wciągał mroźne powietrze, oddech za oddechem.
Spojrzał nad barierką na ośnieżone wierzchołki drzew i góry w oddali. Upadek ze stromego zbocza by ich zabił, ale przynajmniej byłaby to śmierć szybsza niż zamarznięcie na śmierć na Trakcie Kołymskim.
Żadna podróż nie jest zakończona, dopóki nie wrócimy do miejsca, skąd wyruszyliśmy.