Cytaty Jess Lourey

Dodaj cytat
Tak to już jest z chłopakami z małych miasteczek. Wystarczy, ze wykręcą jeden niezły numer, w odpowiednim momencie opowiedzą udany dowcip, rzucą maryjke, znaczy długie podanie do przodu w ostatnich sekundach meczu, fajnie zagrają Romea w szkolnym przedstawieniu - i są ustawieni. Już nie muszą się starać. I tak to już jest z dziewczynami z małych miasteczek, że pozwalamy im na to.
Złym wiadomościom nie przeszkadza nawet ładna pogoda.
Wtłoczyłam do mózgu Sephie tyle chemii, ile zdołał pomieścić, i poczłapałam do siebie.
Rozchyliłam karty książki i przyłożyłam je do twarzy. Powąchałam papier, pogładziłam nim policzki. Potem, udając, ze czytam tekst napisany brajlem, zamknęłam oczy i zaczęłam przesuwać palcami po wydrukowanych słowach. Dopiero wtedy, wyczerpawszy inne możliwości, skupiłam wzrok na kolejnej krótkiej opowieści.
Powietrze wpadające przez okna autobusu pachniało jak świeżo wyciśnięte cytryny i pomimo tego, że dzień okazał się naprawdę porąbany, czułam wypełniającą mnie bezładną nadzieję.
Nie pierwszy raz usłyszałam od niego, że powinnam zostać pisarką, ale wiadomo, nauczyciele czasem muszą sadzić wychowankom takie ckliwe teksty, żeby uczniowie przypadkiem nie poczuli, że przykładając się do nauki, zmarnowali sobie życie.
Ciarki przeszły mi po plecach. Najpierw słowa Betty o zgwałconym chłopcu, a teraz to.
Nieważne, że nosiła niemodne ciuchy i fryzurę. Po nauczycielce nie spodziewano się przecież niczego innego. Najistotniejsze, że była inteligentna. I świetna w swoim fachu. Świadczył o tym sposób, w jaki się do niej odnoszono.
Tata zawsze przechwalał się, że mógłby sprzedawać swoje dzieła za duże pieniądze, ale nie zamierza być byłe trybikiem w jakiejś kapitalistycznej machinie.
Tata miał bzika na punkcie marzeń. Wierzył, że można być, kim tylko cię zechce, o ile najpierw się to "ujrzy". Hipisowskie pitu-pitu, ale dało się przyzwyczaić.
Nie znałam rodziny ze strony ojca, ale chyba niewiele traciłam, bo nie byli warci funta kłaków, jak powtarzał do babci dziadek po stronie mamy tamtej zimy, kiedy zmarł na rozległy zawał. Babcia nie zaprzeczała.
Wszyscy zawsze powtarzali, że nasi rodzice stanowią cudowną parę.
Nie byłam głupia, po prostu miałam trzynaście lat. Wielu ludzi myli jedno z drugim.
Ulga była słodyczą, słońcem, srebrnymi dolarówkami i ostatnią przyjemną rzeczą, którą było nam dane poczuć, zanim bestia połknęła nas w całości i trafiła przez tysiąc lat.
Żył we mnie przesycony samotnym krzykiem zapach tamtej piwnicy z klepiskiem.