Joanna Wiszniewicz

Autorka, zmarła w 2009 (żyła 61 lat)
Zostań fanem autorki:
7 /10
1 ocena z 1 książki,
przez 1 kanapowicza
Urodzona 18 marca 1947 roku w Polsce
Joanna Irena Wiszniewicz – polska historyk i polonistka żydowskiego pochodzenia, pracownik naukowy Żydowskiego Instytutu Historycznego.

Urodziła się w rodzinie żydowskiej, jako córka Edmunda Wiszniewicza (1893–1971). Ukończyła w Warszawie średnią szkołę muzyczną w klasie fletu, a następnie polonistykę na Uniwersytecie Warszawskim. Uczyła języka polskiego w liceum, prowadziła klub osiedlowy oraz redagowała książki.

Od początku lat 90. pracowała w Żydowskim Instytucie Historycznym. Tam zajmowała się problemem tożsamości polskich Żydów, zwłaszcza pierwszej powojennej generacji. Swoje badania prowadziła podróżując po Polsce i Stanach Zjednoczonych oraz odwiedzając zloty emigracji 1968 w Izraelu. Rezultaty swoich badań upowszechniała w postaci wykładów, książek, artykułów naukowych i prozy dokumentarnej. Była współzałożycielką Stowarzyszenia Przeciwko Antysemityzmowi i Ksenofobii Otwarta Rzeczpospolita. Publikowała m.in. w Midraszu oraz Biuletynie Żydowskiego Instytutu Historycznego.

Książki

Życie przecięte
3 wydania
Życie przecięte
Joanna Wiszniewicz
7/10
Seria: Poza serią

Rocznicowe wydanie książki pięćdziesiąt lat po wydarzeniach z Marca 1968 roku. Życie przecięte. Opowieści pokolenia Marca to niezwykły dokument, oparty na rozmowach z przedstawicielami pierwszego pow...

A jednak czasem miewam sny
A jednak czasem miewam sny
Joanna Wiszniewicz
Seria: Poza serią

Książka - uderzające głębią i drastyczną nieraz szczerością obserwacji i przeżyć narratora świadectwo - oparta jest na trwającej prawie dwa miesiące rozmowie, którą autorka przeprowadziła w 1992 roku...

Z Polski do Izraela
Z Polski do Izraela
Joanna Wiszniewicz

„Ludzie, z którymi przez te siedem tygodni rozmawiałam, to bardzo specyficzna grupa. Wychowani w Polsce, w Marcu będący jeszcze w liceum lub na studiach, w Izraelu politycznie sytuujący się bliżej ug...

Serie i Cykle

Cytaty

Nie czułam się gorsza. Nie czułam, by mi czegoś brakowało, chociaż widziałam, że nasz dom różni się od domów moich kolegów katolików, bo na przykład oni mieli babcie i dziadków, a my nie. "Dlaczego?", pytałam rodziców. "Bo zginęli w czasie wojny" (we wczesnym dzieciństwie nie wiedziałam, że śmierć dziadków ma związek z naszym żydowstwem).
Nic więc dziwnego, że młodzież z Warszawy czuła się od nas dwa, trzy oczka lepsza, rozumiesz. Nie tylko mieli więcej pieniędzy, eleganckie mieszkania i najmodniejsze ciuchy - ale też więcej od nas wiedzieli, mieli większy dostęp do informacji, do kultury, znali więcej plotek politycznych, cześciej wyjeżdżali za granicę... I strasznie się puszyli, strasznie! "Warszawka". Niektórym to nawet i do tej pory zostało.
Później twierdziła, że w czasie okupacji Żydów rozpoznawano nie po wyglądzie, a po lękliwym spojrzeniu (i pewnie dlatego żaden szmalcownik matki nigdy nie zaczepił, ojca zaś, mimo jego "dobrego wyglądu", parę razy wciągnięto do bramy, na szczęście zawsze umiał się wykręcić) - ale kiedy dorosłem, opowiadała czasem straszne rzeczy.
Po drugiej wojnie ten ich dystans do żydowstwa pogłębiony został jeszcze o poholokaustowy kompleks: wstyd za żydowskie poniżenie. Rodzice mieli jakieś poczucie, że są rodzaje śmierci mniej godne i bardziej godne i że z pójściem na śmierć tych mas ze sztetli nie wszystko było w porządku.

Komentarze