Kiedy wybieram jakąś książkę kieruję się trzema czynnikami: opinią innych, opisem z tyłu oraz własnymi odczuciami towarzyszącymi mi podczas zakupów. Zalana morzem pozytywnych recenzji na temat „Nevermore. Kruk” czym prędzej zakupiłam owe dzieło, by samej wyruszyć w niesamowitą podróż. Jakie było moje zaskoczenie gdy już na samym początku osiadłam na mieliźnie.
Historia opowiada losy czirliderki Isobel która wiedzie szczęśliwe i popularne życie w szkole u boku swojego ukochanego Brada – szkolnej gwiazdy footballu. Wraz ze swoją grupką znajomych uchodzi za śmietankę towarzyską liceum do której każdy chciałby należeć. Jednak ten krąg jest zamknięty. Kiedy to na lekcji angielskiego dostaje za zadanie stworzyć projekt na temat twórczości Poe’go nie spodziewa się nawet jakie mogą być tego konsekwencje. Wraz z ekscentrycznym i tajemniczym gotem Varenem musi przesiadywać w bibliotece i ślęczeć nad książkami, kiedy to jej znajomi świetnie się bawią. Oboje nie są zachwyceni swoim towarzystwem, jednak z każdą wolną chwilą ich relacje stają się bardziej cieplejsze a oni sami zbliżają się do siebie. Dziewczyna jest zafascynowana mrocznym światem chłopaka i nie myśli, że może on zesłać na nią kłopoty. Bez zastanowienia wkracza w otchłań ciemności by odkryć niebezpieczną historię. Od tego czasu wokół niej zaczynają dziać się dziwne rzeczy a koszmary senne stają się jawą. Od tej pory Isobel musi uważać co i komu mówi, a co najważniejsze zdecydować komu tak naprawdę może zaufać.
W tej chwili to nie wiem od czego zacząć. Jest to jedna z najgorszych książek które czytałam ostatnimi czasy, jak nie najgorsza w całym moim życiu. Połączenie twórczości Poe’go z płytką i oklepaną historią jest dla mnie karygodne. Nie wiem dokładnie co autorka chciała osiągnąć i co miała w głowie tworząc owe dzieło, jednak nic normalnego to chyba nie było.
Całość napisana jest nierówno i bardzo chaotycznie – połowa książki to jedna wielka nuda, w której to czytamy jaka to piękna jest Isobel, jaki ma śliczny pokój i cudownie płytkich znajomych, a druga część to szybka akcja w której tak naprawdę nie wiemy o co chodzi. Ślepe założenie, że każdy doskonale zna twórczość Edgara niestety również przyniosły niechybną klapę. Ciężko odnaleźć się w przedstawionym świecie mając jedynie krótkie i bardzo małostkowe wzmianki o danej lokalizacji. Podobnie jest z narracją trzecioosobową, która to według mnie jest tragiczna i jeszcze bardziej utrudnia czytanie. Co więcej pod koniec książki ma się wrażenie, że autorka pisała bo pisała – zero przekonania, byle tylko czym prędzej zakończyć książkę. Nie ważne jak i gdzie, ważne żeby był „The End”.
O bohaterach również nie mogę powiedzieć nic dobrego - są płytcy jak kałuża po mżawce. Isobel to typowy plastik, która oprócz czubka własnego nosa nie widzi niczego innego. No może swoją urodę i popularność, ale na tym się kończy. Mimo iż z czasem przechodzi przemianę, wciąż tkwią w niej cechy typowej różowej panny, która jak tylko tupnie nogą dostanie to co chce. Jak widać Kelly nie chciało się wymyślić bardziej kreatywnej dziewczyny i zaserwowała nam „beautiful high school girl” bez cienia ambicji. Na szczęście (w jakimś tam małym stopniu) postać Varena podbudowuje wizerunek postaci. Chłopak o czarnych włosach, zakochany w twórczości Poe’go (swoją drogą autorka cała swoją miłość do tego autora, przelała właśnie w niego), uwielbiający kolor fioletowy, jest typowym bad boyem jakich teraz pełno. Jednak ma w sobie to coś, co nie pozwala nam przejść obok niego obojętnie. Ciekawe połączenie sprzecznych cech charakteru stworzyło naprawdę fajna postać, przy której chętnie przystawałam.
Ciężko mi jest napisać coś więcej, kiedy to całą swoją opinie o tej książce mogłabym zmieścić w jednym słownie: gniot. Do tej pory nie jestem w stanie zrozumieć jej fenomenu. „Nevermore. Kruk” to dla mnie powieść pełna błędów i niedociągnięć. Jest niedopracowana a przemożna chęć pokazania uczucia jakim autorka darzy Allana jest dla mnie wręcz śmieszna – to tak, jakby na jego sukcesie i jego twórczości chciała osiągnąć swój. Niestety, nie tędy droga moja kochana.
Na sam koniec powiem coś dobrego: po pierwsze, książka ma potencjał. Pomysł nie jest zły, fabuła na swój sposób, jest jakoś tam widoczna, a i język w jakim całość jest napisana również nie kuleje. Jednak wykonanie padło – tłumaczę to sobie, że jest to pierwsza część, a debiuty nie zawsze są tak udane jak byśmy chcieli. Czy sięgnę po kontynuację? Nie wiem, ale bardzo prawdopodobne. Jestem z natury ciekawską osobą i będę chciała się przekonać, czy Kelly poprowadziła historię na wyższy poziom, który choć w małym stopniu będzie mnie w stanie zadowolić. Drugim plusem jest okładka i całe wydanie. Jest naprawdę piękne – uwielbiam fiolet i czerń, dodając do tego kruka mamy oprawę graficzną idealną. I niestety na tych dwóch pozytywach się kończy.
Osobiście jestem rozczarowana całą powieścią. Spodziewałam się arcydzieła, a dostałam marną kopię tego o czym już gdzie niegdzie czytałam. Jedynie wątek twórczości Poe’go jest nowy i świeży. Nie mogę napisać, że nie polecam ponieważ większość z was już została zapoznana z „Krukiem” i macie wyrobione swoje opinie. Mam nadzieję, że swoją recenzją nie obraziłam, żadnego z fanów książki, a jeśli tak się stało – nie miałam takiego zamiaru. Chciałam jedynie przedstawić fakt, że nie wszystko to co podoba się innym, musi podobać się i mnie samej.
Ocena: 2/6