Dana Browna... ?! Jeśli ktoś mi coś takiego zarzucał, to albo nie czytał "Sądu", albo Browna, albo ma po prostu poważne kłopoty ze zrozumieniem słowa pisanego. Moja książka nie ma kompletnie nic wspólnego z książkami Browna. Ani w formie, ani w treści. Chyba, że dla kogoś wystarczy sama obecność obrazu w powieści, żeby robić takie porównania... Z tym, że ja już od początku lat 90-tych pisuję o obrazach :-)
Nie wiem nawet, jak na to odpowiedzieć. Może najprościej: Brown pisze powieści-łamigłówki ze świata historii religii, masonerii, początków chrześcijaństwa, gdzie działa sztuki same w sobie stanowią zaszyfrowane symbole - takie "rebusy". U mnie obraz, słynny gdański zabytek, jest tylko tłem historii kryminalnej.