Czytam od kiedy pamiętam, więc nie jestem w stanie przypomnieć sobie mojej pierwszej książki. Gdy uczyłam się czytać, rodzice pilnowali, żebym codziennie coś przeczytała. Czasami to była bajka dla dzieci, czasami jakaś powieść, zdarzało się nawet, że czytałam program telewizyjny. Oczywiście na głos.
I potem, gdy już sztukę czytania miałam opanowaną... jakoś sama się wciągnęłam. Książek było pod dostatkiem (biblioteczka domowa, szkolna). Książką, którą najbardziej zapamiętałam z dzieciństwa, jest "Pchła Szachrajka". Wcześniej były jakieś bajeczki, książeczki ilustrowane. Ale w momencie, gdy mama dała mi "Pchłę"... wpadłam. Potrafiłam czytać ją godzinami, raz za razem. A potem? Szukałam w bibliotece szkolnej, od kuzynów pożyczałam "Opowieści z Narnii".
Na regale u kuzynki leżały jakieś grube tomiska... Pewnego razu podeszłam, patrzę i co? Oczywiście Harry Potter. Pożyczyłam od niej pierwsze dwa tomy, połknęłam je momentalnie. Podczas następnych odwiedzin wysępiłam kolejne części. Na dwie ostatnie naciągnęłam rodziców, nie było innej opcji. Gdy tylko wychodził "HP i Książę Półkrwi", po prostu musiałam go mieć! Z "Insygniami" było tak samo.
To, że teraz czytam non stop, zawdzięczam moim rodzicom :) No i oczywiście Janowi Brzechwie.