Czy patrzycie czasami na niebo w nocy? Na gwiazdy? Czy zastanawiacie się nad tym, co one kryją? Nad tym kim jesteśmy i co tu robimy?
Ja wspominam swoje młodzieńcze lata, gdy wakacyjne noce spędzaliśmy wspólnie ze znajomymi leżąc na trawie, wpatrując się w niebo i wyszukując spadających gwiazd :-)
Teraz, szczególnie będąc w mieście trudno jest dostrzec gwiazdy, ale czasami spoglądam w niebo i zastanawiam się nad tym co kryją. (To mnie nachodzi zwłaszcza po przeczytaniu dobrej książki science-fiction np. A. C. Clarka)
Mam w pokoju wielkie okno, praktycznie zamiast jednej ściany. Więc widok mam przepiękny. Czasami, gdy nie mogę w nocy spać, to po prostu siedzę na parapecie, oglądam gwiazdy i poddaję się marzeniom. Wspomnieniom rzadziej. Ale to cudowne uczucie. Tak po prostu siedzieć i wpatrywać się w gwiazdy, zapomnieć o wszystkim, co nas otacza. Nie myśleć o niczym.
ostatnio mnie też zaczęły przerażać, a raczej ich tajemnice. niewiadomo jak to jest poza naszym wzrokiem. ale są piękne. tego przymiotnika nie można im odmówić. szczególnie w noc, kiedy niebo jest takie czyste!
pamietam jak bedac 10-latka nie moglam sie nadziwic, ze tych gwiazd jest az tyle i ze wszystkie mieszcza sie na niebie :) ale najbardziej lubilam sie patrzec na ksiezyc w pelni-zawsze mial dla mnie taka melancholijna mine ;)
Kraków, moje rodzinne miasto, jest całkowicie oświetlone nocą, więc nie mam po co spoglądać w niebo :) ale gdy kilkanaście lat temu wraz z moim ojcem odwiedzałam dziadków we wsi nieopodal Bochni,a postanowiliśmy wracać na pociąg piechotą i to około północy, całą drogę przeszłam z zadartą głową od czego rano (pamiętam!) bolał mnie kark. Nie mają tam latarni ulicznych, telebimów i innych świecących głupot. Było magicznie.
Ostatni raz patrzyłam w gwiazdy podczas majówki. Naprawdę fajne uczucie, które tworzy taką magię. Nie ma to jak leżeć na trawię z ukochanym i w ciszy wpatrywać się w gwiazdy nad niczym nie myśląc i się nie martwiąc. Pamiętam jak byłam młodsza i całe wakacje wraz z rodzeństwem i kuzynami spędzaliśmy u babci na mazurach. Błagaliśmy rodziców aby nam pozwolili spać pod namiotami przed domem (na ogródku) tylko po to żeby w nocy wyjść i patrzeć w gwiazdy szukając różnych konstrukcji ich i marząc. Dziś spoglądam w gwiazdy gdy nie mogę spać siadam na parapecie i ponad blokami spoglądam albo wychodzę na balkon i spoglądam ponad lasem ;)
Dawno nie patrzyłam w gwiazdy, dawno ich nawet nie widziałam kątem oka. Nie lubię spoglądać w niebo, gdy widoczne są tylko pojedyncze błyski, wolę, gdy cały nieboskłon jest nimi wypełniony. Wtedy, do mojej głowy napływają refleksje na temat szczęścia, sensu życia tego, czy podejmuję dobre decyzje, czy idę dobrą drogą. Kocham to robić, to niby takie romantyczne, prawda? :)
Gwiazdy są dla mnie symbolem absolutu a zarazem spokoju i stagnacji. Trafnie określa je angielski rzeczownik "the void". Czasami mylimy je z ich odbiciem na powierzchni stawu...
Wiecznie gapię sie w gwiazdy, to juz chyba jest jakiś rodzaj zboczenia, ostatnio dostałam skretu karku podczas deszczu spadających gwiazd, niesamowite wrażenie.
Podpisuje sie pod stwierdzeniem, "gdybyśmy byli sami w kosmosie, byłoby to ogromne marnotrawstwo przestrzeni". Wierze że gdzies tam, w innej galaktyce stoi sobie ludzik i podobnie mysli ;-) Poza tym kiedy bujam się noca w swoim hamaku to nachodzi mnie myśli, co by było gdyby teraz przestała gdziałać grawitacja ?
No jasne, niestety w mieście nie widać tak dobrze jak poza nim. Ale wieczorny wypad w bardziej odludne miejsce i spojrzenie w niebo z takiej perspektywy to niesamowite wrazenie. A latem, kedy noce sa ciepłe, mogłabym godzinami wylegiwac sie na trawie i paterzec w rozgwieżdżone niebo.