Zanim doszedłem do tego, gdzie należy... ( byle nie "szukać" - to już za blisko Czech!)...węszyć zagadkę, po drodze, już w wywiadzie znalazłem kilka tropów: jeden od razu w pierwszym pytaniu: Pani Hanna Greń jest autorką scenariusza "Gwiazd naszych wina"! Przecież to jasne: John Green (Jan to prawie Ann, a mówiła, że nie lubi H na początku, więc tu jest w środku) to tylko lekki kamuflaż! Naprowadza nas nawet i na to, że zna angielski (A writer's work is never done). No i od razu w pierwszej scenie pojawia się alkohol - to pewnie jak pistolet u Hitchcocka: pokazany w pierwszej scenie musi gdzieś potem wystrzelić. Nie jakieś niewinne wino truskawkowe (vide: gwiazda Stasiuk), ale twardy alkohol. A jeśli tak to co? Grzybki! Może tu jest pies zakopany, myślę sobie, bo i o nim przecież zaraz potem jest mowa. Dlaczego Petr i Konrad tak się dekują ("jak to z nimi jest?!")? Zajmą się szmuglem? A może...sami pędzą? Beskid ma na zicher takie same tradycje, jak Łącko - dyć to tako samo dziedzina, ino ździebko na lewo, zamiast na prawo łod Tater. Czapa w "od czapy" - czyli kara śmierci zajmowała mnie krótko - uznałem ją za zamierzone manowce. Tak samo, jak "nie śpiewanie" (w więziennej gwarze: sypanie), za które teraz pani Hannie płacą. I tu dopiero się okazało, gdzie trzeba...hledat. No, pieronie - całe moje dochodzenie moga se piznąć na hasiok. To wam to teraz przełożę do łobecnej czeszczyzny - wiślanska gwara ma do niej blisko:
Vím přece, že naznáte viselský hantec, ale vzhledem k tomu, že mě Opice trápila, napsala jsem tohle pro srandu. Zdravím vas pěkně. A řádně se umyjte a buďte zdraví!
A ukryte znaczenia są dwa.
Po piewsze primo: Stay at home a trzymej dystans.
Po drugie primo: Myjcie sie chopy i dziewczyny, bo nie znacie dnia ani godziny...
To teraz wypijmy na zdrowie! I pamiętajcie: kto pije poniżej 70%, ten się nie udodporni.