Historie z życia wzięte
Konkurs

Konkurs książkowy - Historie z życia wzięte
KONKURS ROZWIĄZANY
Miały być trzy nagrodzone osoby, ale nie jest to możliwe. Wasze historie są tak niesamowite, że każda zasługuje na wydanie. Koniecznie weźcie to pod uwagę, a my chętnie pomożemy Wam w promocji Waszych książek :) Tymczasem, po długich dyskusjach, wyróżnieni zostali:
@reniarenia - za historię dzielnej kobiety, która nie ustaje w walce o siebie,
@phd.joanna - za intrygującą legendę z ziarnkiem prawdy,
@8dzientygodnia - za horror godny Kinga,
@Gosia - za historię silnej kobiety, której życie nie oszczędzało,
@Hakimkowa - za romans stulecia,
@DieLeseratte- za nadzieję dla każdego młodego człowieka.


@8dzientygodnia@8dzientygodnia
AG
@Hakimkowa
@DieLeseratte@DieLeseratte @reniarenia@reniarenia @phd.joanna@phd.joanna
W każdej rodzinie zdarzają się historie tak niezwykłe, że ciężko uwierzyć, że zdarzyły się naprawdę. Historie, które wydają się być gotowym pomysłem na książkę - komedię, tragedię, horror, dramat, romans...

Czy Wy również macie takie historie? Ocalmy je od zapomnienia, spisując w komentarzach konkursowych. Koniecznie dopiszcie, jakim gatunkiem literackim byłaby Wasza historia, gdyby ktoś zdecydował się ją wydać.

Trzy najciekawsze historie nagrodzimy najnowszą książką Niny Majewskiej - Brown.
Regulamin konkursu
Ostatnia ,,więźniarka'' Auschwitz
Ostatnia ,,więźniarka'' Auschwitz
Nina Majewska-Brown
8.3/10

Ponad 75 lat po wyzwoleniu obozu w Auschwitz okazuje się, że za jego drutami, w jednym z esesmańskich bloków, mieszka kobieta, która do dziś jest „więźniarką” tego miejsca i jego historii. To niezwykł...

    Udział wzięli:
    @specjalistka_od_slowa
    KA
    @DieLeseratte @phd.joanna @Aleksandra_99 @Damka1988 @beatazet @reniarenia @wiki820 @wybrana84 @mysilicielka @Renax @Zaczytanablondynka
    AG
    @Gosia @8dzientygodnia @jagodabuch

Odpowiedzi

@jagodabuch
@jagodabuch około 3 lata temu
Literatura faktu, wspomnienia, walczy o przeżycie, historia dwóch sióstr gdzie walczą o życie w Auschwitz, jedna zdradza druga, aby przeżyć. Po wszystkim jedna żyje druga nie miała tyle szczęścia, czy ma wyżuty sumienia? I druga historia małżeństwa która również walczy by przeżyć jednakże kobiecie udaje się uciec z piekła, mąż zostaje, żyje ok 1 roku umiera z wycieńczenia i horoby, żona dostaje list, że ma odebrać zwłoki po mężu. Jej historia po wyzwoleniu.
@reniarenia
@reniarenia około 3 lata temu
Życie każdego z nas to materiał na tzw. literaturę obyczajową, raz więcej przygód, miłości, przyjaźni i problemów, a raz mniej. Moje życie, niby nieciekawe i spokojne, też można by opisać. Zapyziała wieś, ojciec alkoholik, wiadomo awantury, brak pieniędzy, brak poczucia bezpieczeństwa i wszystkie inne aspekty z tym związane, jednym słowem trauma z dzieciństwa...Dodatkowy cios, gdy miałam 2 latka mama zachorowała na stwardnienie rozsiane, bardzo ciężka i podstępna choroba (i tak cud że to zdiagnozowano na początku lat 80tych), po kilku latach dodatkowo załamanie nerwowe. Wcale się nie dziwię, wyniszczająca choroba, troje dzieci na głowie (ja 6 lat,dwie siostry 12 i 15lat), mąż alkoholik, brak pracy brak pieniędzy(nędzna renta mamy cudem wywalczona w sądzie pracy), brak nadziei na lepsze jutro, jednym słowem brak przyszłości. Pomocy od rodziny jak na lekarstwo, jedną ciotkę pamiętam co regularnie nas dokarmiała, no i obiady w szkole finansowane przez opiekę społeczną. Najstarsza siostra uciekła z domu rodzinnego, wyszła za faceta 20 lat starszego, dodam, że są wspaniałym małżeństwem, ale to było ciosem dla mamy. Ojciec raz pił, raz nie pił. A średnia siostra przejęła niejako stery nad rodziną; za przyzwoleniem, ale też ku uciesze mamy, ale i ojca, bo już o nic nie musiał się martwić. A ona już pracowała i bardzo dużo nam pomogła. Skończyłam liceum i z pomocą chrzestnej (mieszkała za granicą) skończyłam studia. Okres licealny wspominam najlepiej, wtedy było nawet sporo dziecięcej wręcz beztroski. Wyszłam raczej szybko za mąż, chcąc nieco uwolnić od rządzącej wszystkim siostry, mam dwie wspaniałe córki, które są dla mnie wszystkim. Mąż, nie narzekam, raz lepiej raz gorzej, jak to w życiu; w sumie po 20 latach dobrych i złych, można by kolejną książkę napisać. Wspomnieć należy, że tak weszło jej w krew kierowanie rodziną, że nawet mnie męża chciała wybierać, podczas gdy sama poślubiła faceta, no szkoda gadać, a raczej pisać. Choroba mojej mamy trwa już prawie 40 lat, ona sama jest przykuta do łóżka od 17lat, a od niespełna od 6 lat nic nie widzi, dodatkowo nerwobóle nie pozwalają jej nawet samej się najeść. Opiekujemy się mamą we trzy, może nie po równo, ale ja niestety nie mieszkam najdalej. Co dalej, ojciec teraz przestał pić , po udarze i zapaści, choć w sumie już był jedną nogą na drugim świecie. A teraz pomimo trudnych wspólnych przeżyć walka o majątek, tak niby już wszystko rozpisane, a Średnia siostra ma nadal z tym problem.
Ciekawe to moje życie? Nadaje się na książkę? Ja bardzo lubię czytać książki obyczajowe, bo widzę wiele podobnych sytuacji w moim życiu...
@phd.joanna
@phd.joanna około 3 lata temu
Legenda.

Żył kiedyś młody rzeźbiarz głodny chwały. Pewnego dnia otrzymał intratną propozycję od księcia, włodarza pięknego barokowego pałacu. Obiecał młodzieńcowi chwałę na skalę całej XVI-wiecznej Europy za ozdobienie wszystkich stu okien posiadłości maszkaronami. Warunek był jeden- każdy miał być inny. Młody rzeźbiarz z zapałem zabrał się do pracy, lecz wkrótce poczuł niemoc twórczą, bo z coraz większym trudem przychodziły mu pomysły na kolejne maszkarony.

Usiadł na brzegu fosy i gorzko zapłakał. Wówczas ukazał mu się sam diabeł. Zaproponował, że w zamian za duszę młodzieńca, pomoże mu ukończyć dzieło. Ukaże mu się za każdym razem w innej postaci, a każdą z nich rzeźbiarz ozdobi kolejne okno. Przy setnej, ostatniej okiennicy ukaże zaś chłopcu swe prawdziwe oblicze. Niesiony rządzą rozgłosu jako nader uzdolniony artysta, młody rzeźbiarz podpisał cyrograf.

Pracował w pocie czoła przez wiele miesięcy, wiernie rzeźbiąc kolejne oblicza diabła. Nadszedł dzień, gdy do ukończenia dzieła pozostało ozdobienie maszkaronem ostatniego, setnego okna. Młody rzeźbiarz wspiął się na drabinę w oczekiwaniu na ukazanie się diabła, tym razem- zgodnie z umową- w swojej prawdziwej postaci. Gdy ten się pojawił i ukazał swe prawdziwe oblicze, okazało się ono tak przerażające, że młodzieniec ze strachu spadł z drabiny i stracił życie.

Żaden z mieszkańców miasta nie ubił już nigdy interesu z diabłem.

Zapraszam do Pałacu Książęcego w Żaganiu, gdzie po dziś dzień jedno z okien zdobi niedokończony maszkaron. Ku przestrodze współcześnie żyjących, by stronili od cyrografu, pod oknem stoi rzeźba młodego rzeźbiarza sięgającego fasady pałacu z drabiny, z dłutem w ręce. A pod nim podpis. Mistrz Adam Fleming. Zarówno imię i nazwisko, jak i lata jego życia pokrywają się z danymi na drzewie genealogicznym mojej rodziny, prowadzonym od wielu, wielu pokoleń. Może dlatego mój tata skończył z wyróżnieniem Akademię Sztuk Pięknych. Wy wiecie, na jakim kierunku...
@8dzientygodnia
@8dzientygodnia około 3 lata temu
Horror, ale prawdziwy.
Mój dziadek, rocznik 1923, opowiadał ją zawsze w listopadzie, taka rodzinna tradycja z okazji Wszystkich Świętych. Opowiastka ku przestrodze bardziej, bo nie wierzę, by akurat on czerpał przyjemność ze straszenia nas. Ale ja zawsze się jej bałam. Nigdy też nie poszłam sama na cmentarz po zmroku, a i w dzień nie bardzo lubię być na nim, gdy nie ma innych ludzi.
W tym roku opowiedziałam ją córce, która przy omawianiu Dziadów potrzebowała jakiejś mrożącej krew w żyłach historii z udziałem duchów.
W młodości dziadek wraz z kolegami poszeł na cmentarz. A wiadomo jak w latach 40-tych na wsiach wyglądały groby. Był to zazwyczaj obłożony deskami kopczyk ziemi z wbitym w nią metalowym lub drewnianym krzyżem. U nas nadal wiele takich można spotkać, choć drewno już przegniło i ziemia się osypuje.
Chłopaki przechwalali się między sobą jacy to oni są odważni. A że była wojna, choć już ostatnie podrygi, ale zawsze, to o bohaterstwo teoretycznie nie było trudno. Jeden postanowił sprawdzić więc ich to męstwo. Ten, który wejdzie za cmentarną bramę i wyrwie z grobu krzyż i przyniesie pokazać pozostałym, miał dostać jakąś nagrodę. Dziadek już nie bardzo pamiętał co to miało być, ale musiało być dość wartościowe, bo jeden się skusił.
Wszedł, wyrwał, wyniósł za bramę. Ale że miał w sobie jeszcze jakieś uczucia religijne, postanowił odnieść go na miejsce i po chwili dołączyć do reszty.
Czekano na niego 5, 10, 15 minut. Po około 30 minutach pozostali postanowili sprawdzić co się z nim stało. W grupie zawsze raźniej ;). Znaleźli go leżącego na grobie, martwego. W tym czasie chłopaki nosili takie długie płaszcze, trochę jak wojskowe. Okazało się, że kiedy wrócił na cmentarz i wbijał zaostrzony krzyż do ziemi podwinął mu się płasz. Przebił go tym krzyżem wciskając w ziemię i gdy chciał odejść nie mógł się ruszyć. Dziadek mówił, że jego kolega musiał się przestraszyć, że to zmarły chwycił go za płaszcz za zbeszczeszczenie jego grobu i chłopak dostał zawału.
Czy faktycznie to było przyczyną śmierci? Nikt ni wie, sekcji zwłok na wsi nikt w tym czasie na pewno by nie przeprowadzał.

Takich historii z duchami to jeszcze kilka po rodzinie krąży, choć to już na inną książkę temat ;)))
@Gosia
@Gosia około 3 lata temu
Myślę, że najlepszą książką byłby życiorys mojej babci, która w życiu tak wiele przeszła i była tak silna! O niej świat powinien usłyszeć!
Babcia miała na imię Marianna i urodziła się 23 lipca 1935 roku, przynajmniej tak miała zapisane, bo jak sama często powtarzała kiedyś to jedno pisali, a było inaczej. Od najmłodszych lat ciężko pracowała pomagając rodzicom na roli.
Nie oszczędziło jej życie, przede wszystkim dlatego, że doświadczyła okrucieństwa i trudów wojny. Zawsze opowiadała, że był to czas pełen obaw, strachu i nieprzewidzianych wydarzeń. Ona miała szczęście i przeżyła, niestety jej dwoje rodzeństwa brat i siostra już nie. W wojnie straciła również ojca i wiele innych bliskich osób.
Po tym, najtrudniejszym w życiu okresie wyszła za mąż. Poznała mego dziadka i go poślubiła. Niestety nie było to małżeństwo idealne. Okazało się, że dziadek bardzo ją kochał, ale nie przeszkadzało mu to, aby pić i wiecznie wszczynać domowe awantury. Niejednokrotnie posunął się również do tego, że bił moją babcię. Ale jak to ona tłumaczyła, przecież to były inne czasy, kiedyś jak się ślubowało na dobre i na złe, to nie uciekało się przy pierwszej awanturze.
Życie jednak nie miało dla niej dobrych wieści. Pierwsza, upragniona ciąża. Urodziła córeczkę, która niestety na kilka godzin po porodzie zmarła. W dzisiejszych czasach, przy tak rozwiniętej medycynie pewnie by żyła, niemniej jednak wtedy wada serduszka jej na to nie pozwoliła. Jednak nie poddali się, bo bardzo pragnęli potomstwa. Babcia urodziła jeszcze trzech synów Piotra, Janusza i Stanisława.
Tylko jednemu z nich, Piotrowi, zarazem mojemu tacie udało się ożenić. Założył rodzinę i miał dwie córki. Żona go pilnowała i dbała o to, aby ogarnął się w życiu. Można powiedzieć, że uratowała mu życie, inaczej przepadłby w nałogu.
Janusz był z nich chyba najporządniejszy. Miły, uczynny, dobry. Był kawalerem, który w wieku 38 lat miał zdiagnozowany nowotwór. Po dwuletniej walce niestety zmarł, a moja babcia pochowała już swoje drugie dziecko.
Najmłodszy Stasiu nie stronił od alkoholu, a niestety nie potrafił pić. Gdy wpadł w alkoholowy ciąg potrafił pić nawet kilka tygodni. Nie był również dobry dla swoich rodziców, na których również zdarzało mu się podnieść rękę. To był dla nich okrutny cios, gdy własny syn pod wpływem alkoholu wyładowywał na nich swojej frustracje. Niemniej jednak to właśnie on opiekował się babcią do jej ostatnich dni życia, choć nie była to opieka wymarzona. Z alkoholizmu udało mu się wyjść i już przed jej śmiercią nie pił ponad dziesięć lat.
Piotr, czyli mój tato odwiedzał babcie wraz z mamą, która okazała się być najlepszą synową na świecie. Zastąpiła godnie babci córkę, o której zawsze marzyła. To ona wszystko zawsze załatwiała, jeździła po lekarzach i o wszystkich dbała i o wszystkim pamiętała. To, że jest pielęgniarką tylko potęgowało jej opiekę. Do śmierci jeździła niemal każdego dnia, myła babcie, przebierała i karmiła. Tato niestety, gdy miał 58 lat miał zdiagnozowany nowotwór płuc. Jego walka z chorobą trwała zaledwie trzy miesiące. Po tym czasie zmarł, a moja babcia pochowała swoje trzecie dziecko. Był to dla niej już cios nie do zniesienia, który wywarł na jej stanie ogromne piętno. Była w tak fatalnym stanie, że nie dała rady uczestniczyć w jego ceremonii pogrzebowej. Niestety z tego już się nie podniosła. Zmarła niespełna dwa lata później. Odeszła we śnie, choć przed śmiercią już się męczyła.
To najdzielniejsza i najcudowniejsza kobieta jaką w życiu znałam i miałam to szczęście, że była ona moją babcia, którą bardzo kochałam i zawsze będę wspominać z ciepłem na sercu i uśmiechem na twarzy!
KA
@kasia831502 około 3 lata temu
Moja opowieść rodzinna to raczej dramat, historia młodej dziewczyny która w chodzi w życie jako młoda osoba boryka się z kłopotami z mężem tyranem i teściową psychopatką , gdy próbuje uciec od problemów i tej wczesnej dorosłości okazuje się ze jej bliscy ukrywają sekrety których wstanie nie jest pojąć, Zaczyna rozgrzebywać przeszłość, która okazuję się problemem dla obu stron jej bliskich i rodziny mężna, zaszłości między dwoma rodzinami prowadzą do czasów II wojny i będą się ciągnęły na pewno do bohaterki prawnuków ..Zgromadzona wiedza może pozwolić jej być wolną od przeszłości jak i szczekliwą w przyszłości....
@specjalistka_od_slowa
@specjalistka_od_slowa około 3 lata temu
Moja opowieść to taka rodzinna anegdotka, nadawałaby się więc do jakiegoś zbioru humoresek.
Syna kuzynki od kilku godzin bolało ucho i z racji, że jest jeszcze gołowąsem, to dość mocno to przeżywał i ciągle intensywnie o sobie i swoim "straszliwym" bólu przypominał. Ewa spytała więc jęczącą nastoletnią latorośl:
- Boli Cię to ucho na zewnątrz czy wewnątrz?
Chłopak pomyślał sekundę i wyszedł... Po chwili wrócił i odpowiedział:
- I wewnątrz, i na zewnątrz.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem, a Ewa zastanawia się, czy jest sens dalej zbierać na studia medyczne dla jej zakręconego Marka :)
@Damka1988
@Damka1988 około 3 lata temu
Moja książka byłaby gatunkiem opowiadań dla dzieci. Opisałabym w niej wszystkie przygody mojej podwókowej gromady. Było nas na jednym podwórku 6 dzieci, a to gwarantuje mnóstwo śmiechu i zabawy. Mogłaby ona stanowi podręcznik życia bez internetu oraz komputera i telefonu. Spokojnie mam dopiero 3 z przodu :). Jedno z opowiadań byłoby dowodem na to, że grunt to wyobraźnia. Jednego wieczora brat wracał z mszy wieczornej (był ministrantem) a my schowaliśmy sie po krzakach na jego trasie i z pomocą skradzionych dziadkowi łańcuchów udawaliśmy duchy. Brat byl przerażony, uciekał jak poparzony. Nie odbiło się to na jego psychice, został policjantem :) Inna będzie o odwadze obcowania ze zwierzetami. Bo gdy bawisz się z siostrami w szopie na drzewo w dom i nagle wbiega wściekła krowa sąsiada to trzeba mieć odwagę by ją okiełznać. ( mialam 5 lat a siostry 8 i 9). Były by to opowiadania o zabawie w chowanego po dachach, o nocowaniach w namiocie, o ogniskach ze śpiewem i zabawą, o dziadkach, którzy wszczepiali nam szacunek do życia od małego. Z naszą bandą, żadne dziecko by się nie nudziło.
AG
@Hakimkowa około 3 lata temu
Im bardziej w głąb tym coraz surowsza atmosfera oraz odczucie zimna, przyprawiające o gęsią skórkę. Zaczyna się jak historia mrożąca krew w żyłach? Właśnie taki klimat towarzyszył mi podczas wędrówki do mojej piwnicy w celu przyniesienia kilku pustych słoików, których zabrakło, aby dokończyć smaczne domowe przetwory z owoców. Pełna dumy sięgając już po ostatni, nagle uderzyłam się czymś w głowę. Oczywiście zwróciło to moją uwagę, a było to stare solidne pudełko z grubą warstwą kurzu na wierzchu. Nie wiele myśląc zdjęłam je i delikatnie roztworzyłam, gdyż byłam ciekawa jaką zawartość skrywa w środku. Okazało się, że w wewnątrz jest spora gromadka starych listów zaadresowanych do mojej mamy. Tajemniczy mężczyzna z listów pisał tak: „Moja Kochana! Co u Ciebie? Wiem że dzielą nas kilometry, ale jestem pewny, że w końcu Cię zobaczę…” Chciałbym, żebyśmy się spotkali, więc przyjadę do Ciebie w sobotę 15 stycznia. Będę czekał w okolicy kiosku Ruchu o 9.30, a ubiorę się w czarna kurtkę, granatowe jeansy. Na mojej głowie zobaczysz kapelusz. W ręku będę trzymał gazetę Dziennik katolicki. Całuję”. Musiałam przeczytać do końca. Kontynuując dalej nie mogłam powstrzymać się od urojenia łez. Bardzo mnie intrygowało kim jest ten mężczyzna. Po upływie godziny wróciłam do domu. Pod wpływem ogromnych emocji opowiadając mamie o tym co znalazłam, dowiedziałam się że, tajemniczym mężczyzną z listów był mój tata! W tamtych czasach kontakt na daleką odległość był trudny, ponieważ nie było możliwości korzystania z Internetu. Byłam w podziwie, że listy pisane tyle lat temu jeszcze się zachowały, a co najważniejsze dzięki nim przetrwała więź moich rodziców, ponieważ ich miłość została wystawiona na wielką próbę. Od tej pory zawsze wspominamy tę jakże wzruszającą historię! A gdyby ktoś zdecydował się na jej wydanie to byłaby to powieść romantyczna!!!

@Zaczytanablondynka
@Zaczytanablondynka około 3 lata temu
Pra pra dziadek Podhajski walczył na wojnie na Podhajach. Ślad po nim zaginął. Kolejne pokolenia próbują odszukać co się wydarzyło i w którym momencie ślad się urwał. Został zabrany, a jedyną pamiątką jest list w którym pisze gdzie zakopał swoją szablę.
Po latach tata odnalazł na strychu stare pudło. W pudełku była fotografia i właśnie ten list. Jadąc na miejsce wskazane przez pra pra dziada okazuje się, że na miejscu stoi nowoczesny dom w stylu skandynawskim.
Po rozmowie z nowymi właścicielami ziemi okazało się że podczas budowy znaleziono kawałki metalu, ubrania i gruz. Niestety nie udało się nic więcej ustalić. Nieustannie poszukujemy osób, które są związane z ojcem pra dziadka. Niestety jego o to zapytać nie można,gdyż jako młody chłopak osierocił tatę. Została nam tylko skrzynka ze zdjęciem i list. A co jest w liście pozostaje póki co nasza rodzinna tajemnica. Jaka by mogła być z tego powieść ? Na pewno dramat z wątkiem historycznym. Bardzo bym chciała poznać dalsze losy naszej rodziny, ale ślad się urywa...
@Renax
@Renax około 3 lata temu
Mojej rodzinie zdarzyły się historie tragiczne i wzruszające, gdy uciekli z Wołynia, bo ostrzegł ich sąsiad Ukrainiec, a potem poprowadził do Polski żołnierz Wermachtu, ale i wesołe, aczkolwiek drobne. Zależy to od tego kto opowiadał i co chciał pamiętać. Jestem na etapie życia, gdy wolę skupiać się na wesołych aspektach. Przestałam dziwić się swojemu dziadkowi, który nie wspominał okupacji czy pierwszych lat powojennych, ale pierwsze miłości czy zabawne historie z Kresów przed wojną, gdy pracował wśród ludzi i ciągle natykał się na głupotę pomieszaną z radością z drobnych rzeczy.
@mysilicielka
@mysilicielka około 3 lata temu
Z moich historii pewnie wyszłaby komedia omyłek 😅 Choćby takie ostatnie wydarzenie, które miało miejsce w mojej rodzinie - babcia się przewróciła w sklepie, bo nie posłuchała się mamy i zamiast zaczekać, próbowała ją dogonić. Obiła sobie przy tym rękę, ale udawała, że wszystko jest w porządku, żeby tylko zostać w domu, oglądać Animal Planet i żeby już nic się nie działo, bo nic jej się nie chce. Cioci z Niemiec żaliła się przez telefon, że ręka puchnie i już jest cała fioletowa, bo to ta dobra córcia i daleko od domu. Ciotka w końcu się wkurzyła, zadzwoniła do mamy z pretensjami, mama zdziwiona - "ale jak to? Wszystko było dobrze!". Rodzice pojechali do babci jak na sygnale, godzinę w jedną stronę, bo babka mieszka w innym mieście. Wpadają do mieszkania, a tam babcia siedzi z siną ręką, ale mówi, że teraz nigdzie nie pójdzie, bo leci turecki serial. Więc w trójkę musieli najpierw obejrzeć serial, zanim gdziekolwiek się zebrali... 😂 To jeszcze nie koniec tej historii, ale nie będę tutaj wszystkiego opowiadać, bo co by mieli za niespodziankę przyszli czytelnicy. Dodam tylko, że lekarze w szpitalu też nie mieli lekko, a i policja nawet ma swój epizod 😉
@wybrana84
@wybrana84 około 3 lata temu
U mnie byłaby to książka z gatunku - psychologia, depresja i nerwica.
Niby przewodnik po świecie, w którym ów człowiek zmaga się z takimi dolegliwościami. Ciężko jest bowiem dotrzeć do kogoś, kto wszystko widzi w czarnych barwach. Kiedy nerwica atakuje narządy symulując inną chorobę, której ... nie ma. To smutne, acz prawdziwe. Kiedy depresja pochłania jak wielki wir, który wciąga i wciąga coraz bardziej aż do marazmu. Ile tygodni, miesięcy, a nawet lat potrzeba - by komuś takiemu pomóc. A najgorsze jest to, gdy nie można znaleźć podłoża - skąd to się wzięło...
Może temat niezbyt kolorowy, może niezbyt ciekawy - ale naprawdę nie życzę nikomu takich przygód...
@wiki820
@wiki820 około 3 lata temu
Ja swoją historię przedstawię w formie zapowiedzi książki.
Ona - pochodząca z patologicznej rodziny dziewczyna, w której na obiad serwowana była awantura z domieszką alkoholu, na swoje osiemnaste urodziny postanawia uciec do innego miasta i zacząć życie od nowa. Okazuje się to jednak zbyt trudne. Brak przyjaciół, pracy i pieniędzy powoduje, że zaczyna chodzić do obskurnego baru, w którym wpada w złe towarzystwo.
On - najpopularniejszy chłopak w szkole, którego jedynym zmartwieniem jest niedostanie się na zawody w piłce nożnej. Mimo tego, że jest najlepszy w zespole, wychowawca nie dopuszcza go przez złe oceny. Rozgoryczony, zaczyna chodzić po barach i imprezować ze znajomymi.
Oni - poznają się na jednym z organizowanych przez klub karaoke. Początkowo nie są sobą zainteresowani, jednak szybko znajdują wspólne tematy. Zaczynają się spotykać, ale wkrótce okazuje się, że ich znajomość nie będzie usłana różami. Problematyczni znajomi, którzy nie chcą pozwolić na ten związek, i matka chłopaka, która nie akceptuje dziewczyny, powodują, że para zaczyna zastanawiać się, czy warto dalej w to brnąć.
Czy mimo przeciwności losu, uda im się zbudować wspólną przyszłość?
Czy miłość do drugiego człowieka, jest tak silna, że pozwoli przetrwać wszystkie trudne chwile?

U mnie na szczęście się udało. Jestem z mężem dwa lata po ślubie, a wcześniej urodził nam się synek. Ja odcięłam się od patologicznego towarzystwa, a teściowa nawet mnie polubiła. Tworzymy teraz szczęśliwą rodzinę, a nasza historia mogłaby posłużyć, jako dobra fabuła do romansu. I kto wie? Może kiedyś mi samej uda się napisać tę książkę.
@beatazet
@beatazet około 3 lata temu
Kryminał/dramat
17 listopada 2018 roku umarł w swoim mieszkaniu mój ojciec. Został znaleziony po dwóch dniach. Nie wiemy, jak doszło do zgonu, bo wcześniej był okazem zdrowia. Pracował jako kierowca i w nocy rozwoził mięso do sklepów. Na miejscu wyważono zamki, a cały majątek objęła w posiadanie siostra ojca.
Następnego dnia po pogrzebie udałam się do notariusza, aby sporządzić akt poświadczenia dziedziczenia. Bez problemu go uzyskałam i po odmowie ze strony ciotki wydania kluczy, z pomocą ślusarza, dostałam się do mieszkania taty. Zostało ono splądrowane. Wszystkie rzeczy zostały wyniesione przez ciotkę i jej rodzinę. Mam na to zdjęcia i nagranie z wejścia do mieszkania.
Policja przyjęła zgłoszenie, ale nie udało im się początkowo nic osiągnąć przez długi czas. Dopiero po mojej wizycie w prokuraturze, sprawa ruszyła. Odzyskałam parę dokumentów, z których dowiedziałam się, że nie jestem jedynaczką, jak zawsze myślałam. Okazało się, że mam młodszego brata, który mieszka na drugim końcu Polski.
Reakcją ze strony tamtej rodziny było uszkodzenia należącego do mnie samochodu oraz samochodu mojej mamy. Zostały podcięte kable, przewody hamulcowe, więc kto wie, jak by się to skończyło… Mechanik był w szoku, że mama dojechała bezpiecznie. Policja rozpoczęła dochodzenie, ale nie wykryto sprawcy… Postępowanie umorzono.
A to jeszcze nie koniec...

@Aleksandra_99
@Aleksandra_99 około 3 lata temu
Moja rodzina to jedna wielka KOMEDIA. Moi rodzice postanowili mieć trójkę dzieci. Ile planowanych - nie wiem. Każde z nas jest inne, przeciwieństwa są zazwyczaj dwa, u nas są trzy. Nie ma dnia by nie było śmiechu w tym domu. Cała nasza trójka otrzymała duży dystans do siebie, oczywiście po kochanych rodzicach i potrafimy niesamowicie to wykorzystać. Dam tylko kilka historii:
1) Siedzę z mamą i tatą w salonie. Spokojny wieczór, jakiś teleturniej leci w telewizji. Tata ma na sobie czarny sweter (ważny fakt do historii).
Mama: Paweł, lepiej Ci w tym bordowym.
Tata: Czarny mnie wyszczupla.
Ja: Tobie już nic nie pomoże.
2) Kolacja Wigilijna, razem z naszą piątką jest babcia i dziadek. Temat schodzi na to samo pytanie od kilku lat:
Babcia: Mateusz, a ty masz no jaką dziewczynę na oku.
Mateusz: Wiecie ja to wolę chłopców. (P.S. Wyczucie sarkazmu i ironii 200% dla prawie każdego)
Myśleliśmy, że babcia rzuci talerzem, ale ostatecznie zauważyła, że jest ładna zastawa.
3) Moja mama to geniusz! Jedno z naszej trójki, nie ważne które. Przychodzi do domu po spotkaniu z znajomymi i widać, że jest lekko po trunkach wysokoprocentowych.
Mama: Pił*ś coś?
Ktoś: Nie, no nie przesadzaj. (lekko chwieje się)
Mama ( trzyma gwóźdź): to chuchnij w alkomat.
Wystawia rękę z gwoździem. A osoba przyłapana pe
Myśląc, że ma szczęście w życiu idzie się umyć i spać. Pełna optymizmu dmucha, oczywiście myśląc, że to cudowny alkomat.
Ktoś: Widzisz, widzisz?
Rano każdy tak cisnął z tego, że nawet nie było dla tego ktosia dużych konsekwencji.
Podsumowując nasza rodzina to jeden wielki kabaret, który stara się śmiać z każdej sytuacji.
@DieLeseratte
@DieLeseratte około 3 lata temu
Moja historia może nie jest jakoś bardzo niezwykła, ale wydaje mi się, że mogłaby być bardzo dobrym materiałem na książkę młodzieżową, która pomogłaby współczesnym młodym ludziom odnaleźć się w trudnych sytuacjach.
Gdy byłam dzieckiem, moi rodzice zadecydowali o wyprowadzce za granicę, co niespecjalnie przypadło mi do gustu, gdyż wiadomo, że w wieku 11 lat ma się już swoją ukochaną szkołę, przyjaciół i ulubione miejsca w rodzinnym mieście. Nie miałam jednak zbytnio wpływu na plany moich rodzicieli, więc musiałam zaakceptować mój los. W zagranicznej szkole nigdy nie było mi łatwo. Na początku nie znałam języka, nowi koledzy też nie byli specjalnie uprzejmi. Dziecko w takiej sytuacji przechodzi zazwyczaj piekło, które mogłabym szczegółowo opisać w autorskiej książce, ale... nawet najgorsze doświadczenia w naszym życiu maja czasem pozytywne skutki :) Po jakimś czasie wróciliśmy do kraju, a ja podjęłam decyzję, że chcę zostać nauczycielem języka niemieckiego. To był strzał w dziesiątkę, ponieważ dzięki pobytowi za granicą oraz nauce w niemieckiej szkole całkiem nieźle znałam już język i bez problemu skończyłam studia. Zaczęłam pracę w liceum i to był strzał w dziesiątkę - kocham swój zawód i nie zamieniłabym go na żaden inny. Myślę, że moja historia mogłaby pomóc młodzieży, która jest teraz na etapie zmagania się z problemami odrzucenia przez grupę rówieśników, np. ze względu na bycie obcokrajowcem. Niestety w mojej pracy bardzo często napotykam na takie przypadki :( Mam nadzieję, że moja opowieść dałaby młodym ludziom siłę do walki o siebie samego i ukazała, że czasem nawet z pozoru beznadziejna sytuacja może w przyszłości zaowocować czymś pozytywnym :)
© 2007 - 2024 nakanapie.pl