Masz 48 godzin na odpowiedź na pytanie: kogo porwałem i dlaczego, jeśli nie zdołasz ta osoba zginie. W taki sposób morderca wyjaśnia przez telefon swoje motywy. Jedną z ofiar zostaje matka policjantki Sabine, która włącza się do śledztwa by znaleźć mordercę.
Motyw z telefonem od mordercy nie jest mi obcy, jednakże tym razem pytanie jest dość zaskakujące i krwawy, dość odrażający sposób zabijania. Tutaj akurat dobrym zabiegiem było wplecenie bajek dla niegrzecznych dzieci. Dobór ofiar mordercy też nie jest przypadkowy. Wprawdzie na początku narracja z trzech perspektyw trochę irytowała, jednakże na końcu została wyjaśniona, osoby się powiązały. Zagadkowość tych trzech narracji do końca zaciekawiała. Niewątpliwym plusem postać wnerwiającego, dziwnego profilera, trochę ironicznego, a na pewno niedającego się lubić – plus jak dla mnie nie pije, nie pali, ale ma inne fobie, taki nieznaczny koloryt. Sama Sabine trochę mdła, ale przede wszystkim radzi sobie z Maartenem. Może to nie jest jakiś wybitny kryminał, ale na pewno na plus zasługują u mnie dwie postaci terapeutek, każda miała inny motyw wobec sprawcy i to powoduje, że całość historii jest dobra.