Bardzo się ucieszyłam, kiedy okazało się, że będę mogła przeczytać 7736 km pomiędzy Koreą południową a Polską. Miałam chrapkę na ten tytuł jak tylko zobaczyłam w zapowiedziach, a to dlatego, że mam słabość do kultury azjatyckiej. Jeśli nie jesteście w temacie, to spieszę wyjaśnić – moja pierwsza miłość to kultura japońska. Na drugim miejscu znalazła się właśnie koreańska.
Mijin Mok od kilku lat mieszka w Polsce, a wszystko zaczęło się od studiów – Autorka wybrała polonistykę. Pokochała naszą kulturę, kraj, znalazła tutaj też swojego obecnego męża. Jest wykładowczynią języka koreańskiego na Uniwersytecie Wrocławskim, założyła własną szkołę językową, a oprócz tego prowadzi popularny kanał w social media jako Koreanka.
Ta książka to świetna lektura! Tekst wzbogacony jest nie tylko zdjęciami, ale i przepiękną grafiką, która totalnie mnie oczarowała. Możemy się dowiedzieć, że w Korei wiele dorosłych osób mieszka z rodzicami. Wiedziałam, że jest coś takiego jak konglish, ale w sumie Autorka uświadomiła mnie, że my również mamy ponglish (np. biforek, czy hejter). Język koreański, tak samo jak japoński, jest bogaty w onomatopeje. Poruszony został również problem nienawiści, a szczególnie hejt w internecie. Wciąż jest to problem ogromnej skali. Owszem, takie komentarze pełne nienawiści mogą zostać zgłoszone na policji, ale niestety, dość często skutki są tragiczniejsze. Autorka przytacza tutaj przykład samobójstw osób publicznych, m.in. Sul...